WP SportoweFakty: Chciał pan wrócić do Legii?
Arkadiusz Piech: Chciałem spróbować. Dwa razy mi się nie udało, za trzecim wybito mi ten pomysł z głowy. Spotkaliśmy się z ludźmi z zarządu, dowiedziałem się, że klub będzie budowany według innej koncepcji i nie ma dla mnie miejsca. Porozmawialiśmy szczerze, trzeba się było jakoś dogadać. Podaliśmy sobie ręce. Życie. Nie udało mi się. Szkoda, bo chciałem w Legii zaistnieć.
Żałuje pan?
- Fajnie, że Legia zaufała mi po tym, gdy spadłem z Zagłębiem Lubin z ekstraklasy. Dużo się w Warszawie nauczyłem. Nie zmarnowałem czasu. Przekonałem się, jak to jest funkcjonować w dużym klubie. Poznałem całą otoczkę, super kolegów, z którymi kontakt utrzymuję do tej pory. Pobyt w tym klubie wspominam pozytywnie.
Czemu nie wyszło?
- Nie miałem możliwości regularnych występów. A ja mam ambicję żeby grać i strzelać gole. Na początku, w pierwszym okresie w Legii, dostałem szanse w kilku meczach. Nie udało mi się zdobyć jednak żadnej bramki. Zaufano innym zawodnikom. Wyjechałem na Cypr. Myślę, że to była dobra decyzja.
Legia to trudny teren?
- Presja jest ogromna, ale jeżeli szybko wkomponujesz się do drużyny, jak Michał Pazdan czy Nemanja Nikolić, to nie masz z nią problemu. Ktoś powiedział, że przychodząc do Legii potrzebujesz pół roku na aklimatyzację. Zgadzam się. Po prostu trzeba się przestawić.
Czego się pan nauczył w Warszawie?
- Zawziętości, nowych wariantów taktycznych. Poznałem atmosferę gry o najwyższe cele.
Przydało się na Cyprze?
- Na pewno lepiej mi się funkcjonuje za granicą z takim doświadczeniem. Wcześniej byłem też w Sivassporze, to też procentuje. Wiosną odzyskałem pewność siebie, spokój pod bramką. Strzeliłem dziewięć goli w trzynastu meczach ligowych na Cyprze. Czasami się nawet dziwiłem, jak ładne bramki zdobywam, że to wpada. Nigdy takich goli nie strzelałem, ale wszystko zmienia się, gdy pewność siebie jest na wysokim poziomie.
W poprzednim sezonie grał pan w AEL-u Limassol. Sam poprosił pan o wypożyczenie do tego klubu.
- I nie spodziewałem się, że tak odpalę. Zaraz po przyjściu do zespołu złapałem kilka drobnych kontuzji. Ale drużyna potrzebowała skutecznego napastnika, a ja trenera, który mi zaufa. Dobrze się wkomponowałem. Mieliśmy szybkich skrzydłowych. Był też Mathieu Coutadeur, były piłkarz AS Monaco, dobry zawodnik, dogrywał mi piłki. Zespół był bardzo kreatywny.
W Legii zaufania zabrakło.
- Jak czujesz, że masz większy kredyt zaufania i nie usiądziesz na ławkę nawet w przypadku słabszego meczu, to zupełnie inaczej poruszasz się na boisku. Nie przejmujesz się niewykorzystaną sytuacją, nacierasz i w końcu strzelisz gola. Żeby złapać formę, trzeba grać regularnie. Tak było w AEL-u, ale i GKS-ie Bełchatów, w którym występowałem na wypożyczeniu jedną rundę i w piętnastu meczach zdobyłem jedenaście goli. Szkoda tylko, że z GKS-em spadliśmy z ligi.
Nie chciał pan zostać w AEL-u?
- Wrócił stary trener, zamierzał przebudować zespół, więc tak naprawdę nie było sensu tam zostawać.
Z Apollonem Limassol podpisał pan kontrakt na rok z możliwością przedłużenia o kolejny. W środę zdobył pan bramkę i Apollon wygrał Superpuchar Cypru. Dobrze się pan czuje w tym kraju.
- W okresie przygotowawczym średnio wyglądałem w meczach sparingowych, ale jestem nowy, muszę się zaaklimatyzować. Ligę cypryjską trochę znam, będzie mi łatwiej, ale trzeba się poznać z nowymi ludźmi i pokazać się z dobrej strony strzelając gole. Co do Superpucharu - to nie tak prestiżowe trofeum jak w Polsce, trochę mniej wartościowy puchar, ale zawsze jakiś. Podeszliśmy do tego meczu profesjonalnie, trzeba było wykonać robotę i się udało.
Gdzie gra się trudniej, na Cyprze czy w Polsce?
- Liga cypryjska jest bardziej zwariowana. Występuje tu więcej technicznych piłkarzy, na przykład z Hiszpanii i Portugalii. Zawodnicy pozwalają sobie na niekonwencjonalne zagrania, często dryblują. Kibice na pewno nie nudzą się na trybunach, sporo w tej lidze polotu. Nasza ekstraklasa jest bardziej poukładana, taktyczna. Trudniej dochodzi się do sytuacji strzeleckich.
Pan woli cypryjski styl?
- Daje radę, pasuje mi ta liga.
W eliminacjach Ligi Europy odpadliście w dwumeczu z Grasschoppers Zurich. Był zawód?
- Źle nie wypadliśmy. Przestrzeliliśmy rzut karny w pierwszym meczu na wyjeździe i przegraliśmy 1:2. W spotkaniu u siebie prowadziliśmy już 3:1 i dwa gole straciliśmy w doliczonym czasie gry. Skończyło się 3:3. Szkoda. Kibice nie byli źli. Pokazaliśmy charakter.
Nie trzeba było uciekać do autokaru?
- To nie Turcja. Tu fani są spokojniejsi. Jak widzą, że walczysz, nie odstawiasz nogi, docenią to.
Jaki ma pan cel na ten sezon?
- Król strzelców. Chce wywalczyć miejsce w pierwszym składzie, nie oddać go do końca sezonu, zostać najlepszym strzelcem ligi i zdobyć z Apollonem mistrzostwo. Byłoby cudownie.
Rozmawiał Mateusz Skwierawski
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Copacabana uczy tolerancji (źródło TVP)
{"id":"","title":""}