Legia - Dundalk: awans to obowiązek

Newspix / Piotr Kucza
Newspix / Piotr Kucza

Legia Warszawa w środę zapuka do bram Ligi Mistrzów. Awans do fazy grupowej jest obowiązkiem mistrzów Polski. Tak słabego rywala jak irlandzki Dundalk na ostatniej prostej nie mieliśmy jeszcze nigdy.

- To prawda, oni nie są Juventusem, ani Milanem. Ale my też nie jesteśmy - mówił trener Legii Besnik Hasi podczas wtorkowej konferencji. Polskiej drużyny nie było w fazie grupowej Ligi Mistrzów od dwudziestu lat. Reforma Michela Platiniego, ułatwiająca drogę mistrzom niżej notowanych federacji sprawiła, że aby zarobić wielkie pieniądze i zmierzyć się z najlepszymi, mistrz Polski musiał pokonać mistrza Bośni i Hercegowiny, Słowacji, a teraz zmierzy się z irlandzkim Dundalk, który do tej fazy rozgrywek nie doszedł jeszcze nigdy. To nie te czasy, kiedy nasze drużyny o Ligę Mistrzów grały z Realem Madryt czy Barceloną. Droga do piłkarskiego raju prowadzi teraz przez Dublin.

Pięć lat temu Dundalk był na granicy bankructwa, przetrwał tylko dzięki zbiórce pieniędzy, jaką zorganizowali kibice. Klub z położonej tuż przy granicy z Irlandią Północną miejscowości nie może rozgrywać meczów pucharowych na swoim stadionie. Oriel Park mieści raptem pięć tysięcy widzów i nie spełnia wymogów UEFA. W poprzedniej rundzie, w której Irlandczycy wyeliminowali BATE Borysów (0:1,3:0), Dundalk grało na dublińskim Tallaght Stadium, z Legią zmierzy się na Aviva Stadium - nowym obiekcie, na którym gra reprezentacja.

- Wielu moich znajomych wyjechało do pracy do Dublina. Kiedy byłem młody to był bardzo modny kierunek. Nie utrzymujemy kontaktu, ale liczę na to, że na stadionie pojawi się dużo Polaków - mówił we wtorek Michał Pazdan. Oficjalnych danych o tym, ile osób podczas środowego spotkania wspierać będzie Legię, nie ma i nie będzie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć ile wejściówek na sektory dla gospodarzy kupią mieszkający w Irlandii Polacy. Dundalk, chociaż nie gra w swoim mieście, także może liczyć na doping - jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by irlandzki klub zaszedł do ostatniej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów.

Chociaż Dundalk zdobywał mistrzostwo Irlandii już 11 razy, nie ma wielkiej historii. Najdrożej sprzedany zawodnik tego klubu wyceniony został na 150 tysięcy funtów, wartość całej obecnej kadry rywala Legii nie przekracza miliona euro. Mistrzowie Polski zmierzą się z drużyną, której zawodnicy grę w piłkę łączą z inną pracą, brak awansu byłby katastrofą dla naszego futbolu.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": miasto Boga czy bez Boga? (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Po wylosowaniu Dundalk bardzo się ucieszyliśmy, ale myślę, że radość była także w Irlandii.To, że polskiej drużyny nie było w fazie grupowej już dwadzieścia lat nakłada na moich piłkarzy wystarczającą presję. Nie muszę już nic dokładać - mówił Hasi. Nie wiadomo czy żartował, ale stwierdził, że dwie ostatnie porażki Legii wynikały z tego, że wszyscy koncentrowali się już na Lidze Mistrzów. Drużyna z Warszawy odpadła z Pucharu Polski po porażce z pierwszoligowym Górnikiem Zabrze 2:3, w weekend przegrała w ekstraklasie z Górnikiem Łęczna 0:1. W tabeli po pięciu kolejkach zajmuje dopiero dziewiąte miejsce.

- Nie myślimy już o tych meczach, trzeba było jak najszybciej wyciągnąć wnioski i zapomnieć o porażkach. Teraz liczy się tylko Dundalk, myślę, że jeśli awansujemy do Ligi Mistrzów, nikt nie będzie pamiętał, że średnio zaczęliśmy ten sezon - tłumaczył Pazdan.

Hasi nie przyjmuje do wiadomości tego, że to Legia jest faworytem dwumeczu. Studzi optymizm, mówi o doświadczeniu w europejskich pucharach, które nie pozwala mu cieszyć się ze zwycięstwa jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Pokora z jaką trener mistrzów Polski podchodzi do sklasyfikowanego na 389 miejscu w klubowym rankingu UEFA rywala jest aż zadziwiająca. - Nie można lekceważyć kogoś, kto wygrywa u siebie 3:0 z BATE Borysów - tłumaczy.

Poza prestiżem, jakim jest gra w fazie grupowej Ligi Mistrzów, Legia w Dublinie gra także o wielkie pieniądze. Już teraz zarobiła ponad sześć milionów euro, jeśli udałoby się wyeliminować mistrzów Irlandii na konto warszawskiego klubu wpłynęłoby kolejne osiem i pół miliona. Gra o bilet do wielkiego piłkarskiego świata zacznie się w środę o 20.45 polskiego czasu. Mecz transmitować będzie TVP.

Relacja tekstowa WP SportoweFakty

Michał Kołodziejczyk z Dublina

Źródło artykułu: