Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław): Był to pierwszy mecz po długiej przerwie i uważam, że obok samej wspaniałej atmosfery na stadionie mógł się podobać. Było widać dużo zaangażowania. Przez dwie trzecie meczu to my dyktowaliśmy warunki gry. Przy prowadzeniu 1:0 mieliśmy sytuację niewykorzystaną przez Przemka Łudzińskiego. Jeżeli by strzelił, to można powiedzieć, że mecz zakończyłby się prawdopodobnie naszym zwycięstwem. Mecz przyjaźni zakończył się takim wynikiem. Myślę, że ogólnie z wyniku i postawy moich zawodników można być zadowolonym. Jeśli chodzi o bramkę Lechii, to była to bardzo ładna bramka. Ładny strzał z dystansu i przede wszystkim jest to zasługa Kowalczyka, że tak ładnie strzelił. Jeżeli chodzi o debiut Fojuta, to gdy jestem zdecydowany na zawodnika, to go biorę. Z przyczyn obiektywnych nie udało nam się go pozyskać ale w końcu się udało. Jego gra, to nie jest dla mnie żadne zaskoczenie.. Jest to zawodnik, który zapewnia spokój w działaniach defensywnych, ma dobre wyprowadzenie i odbiór. Także potwierdziło się, to co mówiłem przed tą rundą, że to będzie wzmocnienie naszej defensywy
Jacek Zieliński (trener Lechii Gdańsk): Jak zwykle, tak i w tym spotkaniu zauważyłem trochę plusów i minusów w grze naszego zespołu. Po przerwie momentami mieliśmy problem ze złapaniem środka pola przeciwnika. Środkowi pomocnicy grali zbyt głęboko, w związku z tym Mila, Ulatowski i Łukasiewicz mieli zbyt dużo swobody w rozegraniu. Może nie od początku, ale po tych pierwszych dziesięciu minutach były momenty, że Śląsk zbyt swobodnie rozgrywał piłkę. Nie stwarzał wprawdzie sytuacji, ale częściej był w posiadaniu piłki. Do czasu strzelenia bramki przez Śląsk, mecz był bardzo wyrównany, choć tak jak wspomniałem wcześniej Śląsk czasami dłużej był w posiadaniu piłki. My mieliśmy za to kilka groźnych akcji w okolicach pola karnego Śląska. Na stratę bramki zareagowaliśmy fatalnie i nie może się to powtórzyć w przyszłości. Tych pięć - sześć minut było katastrofalne w naszym wykonaniu. Gdyby Śląsk wówczas strzelił druga bramkę, mogło by być już po meczu. Potem zespół się pozbierał, zaczęliśmy mocniej atakować i naciskać zespół Śląska, który wydawało mi się, że troszeczkę opadł z sił. My dalej ciągnęliśmy do przodu, chcąc przynajmniej zremisować. Po strzelonej bramce chłopcy próbowali jeszcze powalczyć o drugiego gola, niestety się nie udało. Zabrakło czasu, ale cieszę się, że w tych okolicznościach udało się wyciągnąć ten wynik z 0:1. W tej sytuacji z remisu możemy być zadowoleni. Nasi środkowi obrońcy grają ze sobą od niedawna. Cała formacja to nowy twór i potrzeba czasu, żeby to wszystko się dotarło i było lepsze zgranie. Pracujemy nad tym. Do przerwy trochę szwankował trochę środek pomocy, w drugiej części spotkania Łukasz Surma się rozegrał, był o wiele bardziej skuteczny w odbiorze, lepszy w rozegraniu. Dużo ożywienia wniósł Piotrek Kasperkiewicz do środka pomocy i to było bardzo istotne, bo częściej i szybciej odbieraliśmy piłkę i mogliśmy więcej ataków przeprowadzać na bramkę Śląska. Właśnie po jego wejściu i Wiśniewskiego zaznaczyła się nasza przewaga w końcówce. Graliśmy dziewięć sparingów i nie straciliśmy żadnej bramki ze stałych fragmentów gry, a zaczęła się liga i od razu w pierwszym meczu strata. Jestem przekonany, że w przekroju całej rundy będzie to wyglądało zdecydowanie lepiej. Traci się bramki po stałych fragmentach, ale tą straciliśmy w fatalny sposób, bo bardzo dużo swobody miał przeciwnik przy tym uderzeniu. Będziemy nadal nad tym pracować i jestem przekonany, że już jest lepiej i jeden wypadek nie może tej mojej opinii w tej kwestii zachwiać
Maciej Kowalczyk (Lechia Gdańsk): Cieszę się z tego jednego punktu. Nie pamiętam kto mi podawał, jednak dostałem piłkę na plecy, odwróciłem się, ograłem Piotrka Celebana i po krótkim rogu pokonałem bramkarza. Wolałbym tą sytuację zobaczyć w telewizji, bo już trochę zapomniałem jak wyglądała ta bramka.