Oszukana reprezentacja, kupiony klub, wyselekcjonowani sędziowie. Tak działają mistrzowie ustawiania meczów

PAP/EPA / PAP/EPA/Tamas Kovacs
PAP/EPA / PAP/EPA/Tamas Kovacs

Rynek nielegalnych zakładów i ustawionych meczów w ciągu tylko tygodnia zarabia więcej niż FIFA na mundialu. Tysiące spotkań w Europie i na całym świecie zostało wyreżyserowanych, a za wszystkim stały i nadal stoją grupy przestępcze oraz syndykaty.

W tym artykule dowiesz się o:

Wiele przekrętów było dziełem Wilsona Raja Perumala (na zdjęciu), byłego członka azjatyckiego syndykatu, który kilka lat temu został zatrzymany przez policję w Finlandii. Singapurczyk poszedł na układ i zdradził szczegóły swoich operacji, a później wydał także książkę zatytułowaną "Kelong Kings" (kelong w języku malajskim oznacza ustawianie meczów). To z niej dowiadujemy się wielu szczegółów na temat organizacji i ustawiania spotkań.

Perumal był dość wysoko postawionym członkiem syndykatu, na którego czele stał Dan Sat Teen Enga (znany jako Dan Tan). Jednak według Declar Hill, dziennikarki z Kanady, która od wielu lat zajmuje się sprawą ustawiania spotkań, tak naprawdę prawdziwych przywódców nigdy nie poznaliśmy. Większość złapanych zwyczajnie obawia się o życie własne lub rodziny. Niektórzy - ci bardziej chętni do zeznań - przyznali, że powiedzą o wszystkich oprócz Rosjan.

Ogółem rzecz biorąc syndykat działał na ogromną skalę, zatrudniając wielu "gońców" (ludzi, którzy próbowali przekupić kluby bądź piłkarzy). Śledztwa prowadzone w różnych krajach i przez różne służby wykazały, że biznesmeni z Azji ustawili spotkania na pięciu kontynentach, a w Europie m.in. w Chorwacji, Finlandii, Macedonii, Niemczech, Słowenii, Turcji, Włoszech oraz na Węgrzech. Nielegalna organizacja opłacała piłkarzy, sędziów, działaczy klubowych oraz związkowych. Organizowała turnieje czy mecze międzypaństwowe, a według Perumala zagwarantowała Nigerii i Hondurasowi udział w mistrzostwach świata w 2010 roku.

Dla nich gra była jednak warta świeczki. Do zgarnięcia były bowiem niewyobrażalne pieniądze. FIFA na organizacji mundialu w RPA w 2010 roku zarobiła około czterech miliardów dolarów. To gigantyczna suma, ale nie dla firm bukmacherskich. One tylko w ciągu jednego tygodnia obracają większymi kwotami.

ZOBACZ WIDEO Hasi o transferach Legii: Rywalizacja jest zabójcza (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- FIFA przechwala się jak wiele zarabia co cztery lata na mundialach. Wiecie jak nazywają nielegalni azjatyccy bukmacherzy dzień, w którym ich obroty przekroczyły miliard dolarów? Czwartkiem - powiedział w rozmowie z "New York Times" Patrick Jay, wysoko postawiony pracownik w Hong Kong Jockey Club, bukmachera funkcjonującego na azjatyckim rynku.

Perumal był autorem bodaj największego przekrętu w świecie futbolu, do którego doszło nieco ponad sześć lat temu. W sierpniu 2010 roku reprezentacja Bahrajnu zmierzyła się w towarzyskim meczu z Togo i wygrała 3:0.

Singapurczyk zapłacił wówczas piłkarzom z Afryki za porażkę i zatrudnił zarazem Ibrahima Chaibou, sędziego z Nigru, żeby wszystko poszło po jego myśli. Pierwotnie Bahrajn miał wysoko wygrać mecz, ale kiedy wieści o ustawionym starciu się rozeszły (a również z nimi zmieniły się kursy u bukmacherów), Perumal zarządził zmianę scenariusza - nakazał niskiego zwycięstwa zespołu z Azji. Jak sobie zażyczył, tak się stało. Chaibou anulował aż pięć goli, które - według niego - padły ze spalonego.

W rzeczywistości sprawa była jeszcze bardziej pogmatwana. Na boisku w ogóle nie pojawiła się reprezentacja Togo, bo ta w rzeczywistości dopiero wracała z oficjalnego spotkania z Botswaną. - Nikt nas nie poinformował o tym spotkaniu - przyznał później Christophe Chao, minister sportu afrykańskiego państwa.

Do tej pory nie udało się ustalić, kto się podszył pod piłkarzy z Togo. To o tyle zaskakujące, że "zawodników" uwieczniono na zdjęciach, a na dodatek z meczu sporządzono raport na oficjalnej stronie FIFA. Kiedy odkryto, że spotkanie zostało ustawione, został usunięty.

Nielegalna organizacja miała dojścia w każdym zakątku. W Finlandii syndykat przejął we władanie klub RoPS Rovaniemi. Przy pomocy Zeddy'ego Sailetiego (przez 15 lat był zawodnikiem tej drużyny, a następnie pracował w młodzieżowej akademii RoPS w Zambii) Perumal wprowadził do zespołu dziewięciu swoich graczy (siedmiu z Zambii i dwóch z Gruzji). W zamian za kontrakt zgodzili się oni na ustawianie spotkań. Po ujawnieniu afery w klubie doszło do trzęsienia ziemi.
[nextpage]Azjatycki syndykat to niejedyna organizacja, która na wielką skalę ustawiała mecze. We Włoszech zyski z tego procederu czerpały komorra i mafia, które - według raportów - w ciągu dekady wydały na łapówki ponad dwa miliardy euro.

Opłacanie piłkarzy w tym kraju stało się podobno niemal normą. Do tego stopnia, że za oparcie się pokusie przyjęcia sporej gotówki na piłkarzy czekała nagroda. Wiele lat temu trener Cesare Prandelli powołał do reprezentacji Simone Farinę, wówczas obrońcę drugoligowego Gubbio. Piłkarz odmówił bowiem przyjęcia 200 tysięcy łapówki za sprzedanie meczu w Pucharze Włoch i zgłosił sprawę na policji.

Najgłośniejsza była afera Calciopoli, w którą zamieszane były dwa wielkie kluby - Juventus oraz AC Milan. Drużynie z Turynu odebrano nawet dwa mistrzostwa oraz zesłano do drugiej ligi. Wiele lat później wciąż na jaw wychodziły kolejne korupcyjne skandale, które dotyczyły ustawiania meczów w Serie A, ale przede wszystkim w drugiej lidze.

W Europie najprężniej funkcjonował jednak Ante Sapina. Magnat, który pochodził z Chorwacji, ale działał w Niemczech, stworzył organizację, której obroty rocznie miały sięgać nawet 143 miliardów dolarów. Zeznawał on w głośnym procesie w Bochum. Wykryto wówczas, że od stycznia do grudnia 2009 roku na kontynencie ustawiono ponad 200 meczów.

Korumpowano przeważnie zawodników z niższych szczebli. Te mecze nie są pod tak baczną kontrolą, a zaskakujące rezultaty tak podejrzane. Ale proces wykazał, że ustawiano także mecze Ligi Mistrzów, Ligi Europy czy eliminacji do mistrzostw świata oraz - najczęściej - mecze towarzyskie, w tym m.in. mecz Bayeru Leverkusen z Legią Warszawa, wygrany przez mistrza Polski 2:1. Rene Schiltzer, były piłkarz niemieckiego klubu, wyznał, że niektórzy zawodnicy Bayeru obstawiali to spotkanie.

[b]

[/b]

Komentarze (1)
avatar
Janusz Panasiuk
9.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oszukana reprezentacja, kupiony klub, wyselekcjonowani sędziowie. Tak działają mistrzowie ustawiania meczów . Wszystkie mecze hokeja są ustawiane a tzw mafia remisów w hokeju to potęga finansow Czytaj całość