Braterskie skrzydła (na razie) zawiodły

Obydwaj we wrocławskim Śląsku występują na bokach pomocy. Mają swoimi akcjami siać popłoch w szeregach defensywy przeciwników. W spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk jednak zawiedli. Początek rundy w wykonaniu obu graczy zawsze jednak jest nie najlepszy.

Po odejściu do Legii Warszawa Krzysztofa Ostrowskiego jego miejsce w podstawowej jedenastce zajął Marek Gancarczyk. W meczach sparingowych piłkarz prezentował się bardzo dobrze. Kibice liczyli, że tak samo będzie i w lidze. W pierwszym spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk Marek Gancarczyk jednak rozczarował. Nie pokazał tego, co wychodzi mu najlepiej czyli błyskotliwych rajdów skrzydłami. Przed końcem spotkania zaczęły go łapać skurcze i w 73. minucie został zmieniony przez Tomasza Szewczuka.

Podobno sytuacja wyglądała z bratem Marka - Januszem Gancarczykiem. Ten już w rundzie wiosennej dał się poznać z bardzo dobrej strony i był jednym z najmocniejszych punktów zespołu z Wrocławia. Jego umiejętności dostrzegł nawet Leo Beenhakker, który powołał go na zgrupowanie kadry narodowej. W meczu z Lechią kibice widzieli jednak zupełnie innego Janusza Gancarczyka niż tego z rozgrywek toczonych na jesieni. Brakowało szybkich i dynamicznych rajdów, czyli tego, z czego słynie piłkarz pochodzący z Oławy.

Podczas rundy jesiennej większość akcji ofensywnych zespołu prowadzonego przez Ryszarda Tarasiewicza rozgrywana była bokami boiska. Skrajni pomocnicy stanowili o sile Śląska. Nie inaczej miało być i teraz, jednak w meczu w Gdańsku bracia Gancarczykowie zawiedli. - Najbardziej obawialiśmy się boków i braci Gancarczyków, ale oni praktycznie nie zrobili żadnej akcji - mówił Paweł Pęczak z zespołu biało-zielonych.

Bracia Gancarczykowie słyną z niesłychanej szybkości. Tych walorów nie mogli zaprezentować w Gdańsku, gdyż murawa stadionu przy ulicy Traugutta nie była ku temu odpowiednia. - Wydaje mi się, że wyszliśmy trochę bojaźliwie. Remis to na pewno dobry wynik, bo zawsze to punkt i idziemy zawsze do przodu, dlatego powinniśmy być zadowoleni z tego remisu. Mieliśmy sytuację by prowadzić dwoma bramkami i mogliśmy strzelić, szkoda - mówił po meczu Marek Gancarczyk.

W najbliższą sobotę wrocławianie na własnym stadionie podejmować będą Polonię Bytom. W podstawowym składzie znów zapewne wybiegną dwaj gracze pochodzący z Oławy. Być może tym razem pokażą pełnię swoich umiejętności i poprowadzą Śląsk do zwycięstwa. Na to liczą fani zespołu z ulicy Oporowskiej.

Źródło artykułu: