Zagubiony gwiazdor podejmuje próbę odbudowania kariery we Francji

O wyczynach włoskiego napastnika Mario Balotellego głośno było wielokrotnie. Wśród doniesień na jego temat dominowały jednak wątki pozasportowe. Francuska OGC Nice będzie już piątym przystankiem w karierze 26-letniego zawodnika.

W tym artykule dowiesz się o:

Swoich prawdziwych "pięciu minut" na boisku nie przeżył dotąd w żadnym klubie. Uczynił to w reprezentacji Włoch, podczas Euro 2012. Na turnieju rozgrywanym w Polsce i na Ukrainie był jednym z filarów zespołu, który dotarł aż do finału. Balotelli znalazł się na ustach wszystkich po półfinałowym starciu z Niemcami. Zdobył w nim dwa gole, zapewniające ekipie Azzurrich prawo walki o trofeum. Zarówno przed, jak i po zakończeniu imprezy miał jednak duże problemy z wskoczeniem na właściwe obroty.

Błądził. Z dużą częstotliwością. Nie tylko rozczarowywał na boisku, ale także poza nim. W mediach co rusz pojawiały się doniesienia o jego kolejnych wybrykach. Prym w ich przekazywaniu wiodła prasa angielska. Ale kiedy Balotelli występował w Manchesterze City (2010-2013), o jego ekscesach było wyjątkowo głośno.

Na jednym z treningów o mało nie pobił się z ówczesnym trenerem Roberto Mancinim. Przez klub został ukarany grzywną w wysokości 100 000 funtów za rzucanie lotkami w graczy z młodszych kategorii wiekowych (była to równowartość jego tygodniowej pensji). Do historii przeszła również wizyta policji i straży pożarnej w domu piłkarza, spowodowana wystrzeliwaniem przez niego fajerwerków z okna łazienki.

Do Włoch wrócił na początku 2013 roku. Co więcej, do miasta, w którym rozpoczynał piłkarską karierę - Mediolanu. W latach 2007-2010, kiedy reprezentował barwy Interu, problem z zapanowaniem nad jego osobowością miał nawet Jose Mourinho. Balotelli już wtedy był tak nieobliczalny, że można było się po nim spodziewać wszystkiego.

ZOBACZ WIDEO Hasi o transferach Legii: Rywalizacja jest zabójcza (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Po niespełna trzech latach spędzonych w Wielkiej Brytanii miał odbudować swoją formę w AC Milan. Drużynie, która główną aspiracją było zażegnanie kryzysu. Przyjście Włocha nie sprawiło, że zmieniła swoje oblicze o 180 stopni, ale snajper dobrze się w niej odnalazł i odzyskał strzelecki rytm. W ciągu półtorej roku, w 43 meczach Serie A zdobył 26 goli. A potem raz jeszcze ruszył na podbój Anglii.

16 milionów funtów zainwestował w niego Liverpool FC. W ekipie z Anfield stanął przed trudnym zadaniem - zastąpienia Luisa Suareza, który latem 2014 roku przeniósł się do FC Barcelony. Steven Gerrard wspomniał w swojej książce pt. "Serce pozostawione na Anfield", że od początku był sceptyczny w sprawie słuszności tego transferu. Obawy legendarnego pomocnika LFC znalazły potwierdzenie w rzeczywistości.

Po fatalnym sezonie, Balotelli ponownie trafił do AC Milan, tym razem na zasadzie wypożyczenia. Ale drugi pobyt w mediolańskim klubie nie należał już dla niego do udanych. Na około trzy miesiące wyłączyła go z gry kontuzja pachwiny. Po jej wyleczeniu nie potrafił odzyskać właściwego rytmu. Zniknął z pola zainteresowań najlepszych klubów Europy.

W takich okolicznościach pomocną dłoń do napastnika wyciągnął prezydent OGC Nice Jean-Pierre Rivère. Zawodnik dołączył do drużyny z południa Francji na zasadzie wolnego transferu. I już na jednym z pierwszych treningów ponownie zadziwił. Przyniósł bowiem ze sobą prezenty dla wszystkich klubowych kolegów, o łącznej wartości około 15 tysięcy euro. Głównie były to ubrania od markowych projektantów.

Teraz nadchodzi czas, by zaskakiwał rywali. Kolejnymi golami i niekonwencjonalnym zagraniami. Przed szansą debiutu stanie 11 września (niedziela) w starciu z Olympique Marsylia (godz. 20:45).

Wiktor Gumiński

Źródło artykułu: