MKS Kluczbork nadal bez wygranej. "Robimy postęp, ale to wciąż zbyt mało"

Choć w zaległym meczu 7. kolejki I ligi MKS Kluczbork grał jak równy z równym z Górnikiem Zabrze, to nadal nie odniósł pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Kluczborczanie przegrali z 14-krotnymi mistrzami Polski 2:4.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

W ośmiu spotkaniach tego sezonu MKS Kluczbork wywalczył zaledwie pięć punktów i zajmuje szesnastą pozycję w tabeli I ligi. Zespół z Opolszczyzny rozgrywki zaczął od pięciu remisów z rzędu, a w trzech kolejnych spotkaniach musiał uznać wyższość rywali. Wliczając w to pucharową potyczkę, seria MKS-u bez wygranej wynosi już dziewięć spotkań.

MKS Kluczbork w Zabrzu był skazany na pożarcie, ale od pierwszego gwizdka nie zamierzał cofać się jedynie do defensywy i groźnie atakował. Pierwsza połowa zakończyła się jednak wygraną Górnika 2:0. Tuż po przerwie kluczborczanie pokazali pazur, w ciągu kilku minut doprowadzili do wyrównania, a mieli również szansę na zdobycie trzeciego gola i wyjście na prowadzenie.

Ostatecznie mecz wygrał Górnik (4:2), a zdaniem trenera gości, kluczowym momentem był rzut karny dla zabrzan. - Malutki MKS Kluczbork przyjechał do wielkiego Górnika Zabrze i pokazaliśmy, że na boisku wcale nie jesteśmy mali. Graliśmy bardzo dobrze w piłkę. Indywidualne błędy z jednej i drugiej strony zadecydowały o tym, że padło sporo bramek. Na nasze nieszczęście my strzeliliśmy tylko dwie, przeciwnik cztery. Porażka bardzo boli, bo przy trzeciej bramce rzut karny był moim zdaniem kontrowersyjny. Z naszej perspektywy było widać, że wybiliśmy piłkę. Sędzia był bliżej i miał prawo podjąć taką decyzję - stwierdził Mirosław Dymek.

- Żal tej porażki, bo w drugiej połowie przy stanie 0:2 bardzo szybko odrobiliśmy straty i mieliśmy swoją okazję na 3:2. Mecz dobrze nam się układał, ale ta sytuacja przy rzucie karnym zadecydowała o tym, że Górnik nabrał wiary w swoje umiejętności i w konsekwencji wygrał spotkanie - dodał szkoleniowiec MKS-u Kluczbork.

ZOBACZ WIDEO: Nikolić: ten wynik jest trochę za wysoki

To drugi mecz z rzędu, w którym MKS stracił cztery bramki. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że w Zabrzu kluczborczanie nie zasłużyli na tak wysoki wymiar kary. - Drugą bramkę straciliśmy praktycznie bez krycia, zwłaszcza że uczulaliśmy siebie na to, by uważać przy stałych fragmentach gry na Kopacza. Przeciwnik dosyć łatwo zdobywał bramki, zdecydowanie lepiej graliśmy niż z Zagłębiem Sosnowiec, a mimo wszystko znów straciliśmy cztery bramki. Musimy to przeanalizować. Brakuje nam jakości, bo potrafimy zbudować akcję, ale w indywidualnych pojedynkach w ofensywie czy defensywie jesteśmy słabsi - stwierdził Dymek.

Zdaniem szkoleniowca MKS-u, jego podopiecznym brakuje doświadczenia na poziomie I ligi. Klubu tego nie stać na zakontraktowanie drogich zawodników, a wzmocnień szuka głównie w niższych klasach rozgrywkowych. - W pierwszej połowie doszliśmy do dwóch czy trzech sytuacji, trafialiśmy w bramkę, ale golkiper świetnie bronił. To jest to, co mówiłem wcześniej - mały MKS, duży Górnik. Piłkarzom, którzy zasilili nasz zespół jeszcze trochę brakuje do wysokiego poziomu I-ligowego. To są małe niedociągnięcia, które powodują, że tracimy bramkę lub jej nie strzelamy - powiedział Dymek.

Trener MKS-u liczy na to, że jego drużyna już w najbliższej kolejce przełamie się i wygra pierwsze w tym sezonie spotkanie. Rywalem będzie Olimpia Grudziądz. - Indywidualne błędy zadecydowały o tym, że przegrywamy mecz. Budujemy akcje, mamy pomysł na grę, staramy się jak najdłużej być przy piłce, ale nie wszystko wychodzi. Jakości trochę brakuje i cały czas nad tym pracujemy. Robimy postęp z każdym meczem, ale ciągle to nie wystarcza do tego, byśmy mogli się cieszyć ze zwycięstwa - zakończył Dymek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×