II-ligowa Puszcza w 1/8 finału Pucharu Polski pokonała Lechię Gdańsk, choć od 66. minuty przegrywała z wiceliderem Lotto Ekstraklasy 0:1. Na cztery minuty przed końcowym gwizdkiem Maciej Domański doprowadził do wyrównania, w dogrywce nie padły żadne bramki i ćwierćfinalistę musiał wyłonić konkurs rzutów karnych, które lepiej wykonali II-ligowcy.
- Jestem naprawdę dumny ze swojego zespołu. Moim zawodnikom należą się słowa uznania. Stoczyliśmy trudny pojedynek z jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą drużyną ekstraklasy, która posiada zawodników o świetnym wyszkoleniu technicznym - mówi Tomasz Tułacz.
Co ciekawe, trener Tułacz przejął Puszczę 15 sierpnia minionego roku po tym, jak niepołomicki klub zwolnił Łukasza Gorszkowa za porażkę 1:5 z... Lechią Gdańsk w poprzedniej edycji Pucharu Polski. 13 miesięcy temu Puszcza była tylko tłem dla biało-zielonych, a teraz potrafiła ich wyeliminować z rozgrywek.
- Mieliśmy pomysł na to, żeby coś ugrać. Wynik pokazał, że chyba rozsądnie podeszliśmy do tego spotkania i plan był na tyle dobry, że jesteśmy w ćwierćfinale - mówi Tułacz.
- Nie ukrywam, że chciałem wpuścić Lechię trochę na tzw. "chaos", żeby ciężko jej było rozgrywać piłkę, ale kompletnie się to nie udało, bo Lechia dobrze sobie radziła. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia. Pozytywnie zareagowaliśmy na stratę gola i doprowadziliśmy do karnych, które ćwiczyliśmy przed meczem - tłumaczy trener sensacyjnego ćwierćfinalisty Pucharu Polski.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk: nowym trenerem Legii będzie Magiera (źródło TVP)
{"id":"","title":""}