GKS Tychy przegrał dwa poprzednie mecze, stracił w nich łącznie sześć bramek i ani razu nie pokonał bramkarzy rywali. Przed derbowym starciem z GKS-em Katowice trener Kamil Kiereś zapowiadał zmianę taktyki. Przyniosło to skutek i tyszanie przerwali niekorzystną serię.
Bohaterem GKS-u Tychy był Marcin Radzewicz, który precyzyjnym strzałem z okolic narożnika pola karnego zdobył gola. - Nie była to łatwa sytuacja, ale na szczęście się udało. Wygraliśmy 1:0. Derby nigdy nie są ładnym meczem. Rzadko się zdarzają ładne mecze z dużą liczbą bramek. Dla Tychów najważniejsze jest to, że wygraliśmy. To się przyda po ostatnich przegranych pojedynkach - stwierdził Radzewicz.
Dla doświadczonego pomocnika był to powrót do gry po kontuzji. - Z powodu kontuzji nie grałem przez miesiąc, opuściłem pięć meczów. Tak to bywa w życiu sportowców, że muszą się borykać z takimi sprawami. To jednak już za mną. Zdaje sobie z tego sprawę, że miesiąc mnie nie było i moja forma lekko spadła. Są inni zawodnicy, którzy trenowali i po to jest tylu zawodników w kadrze - ocenił Radzewicz.
Derbowy mecz oglądało z trybun blisko 11 i pół tysiąca kibiców, co było rekordem frekwencji na tyskim stadionie. - Wiadomo, że wyniki napędzają kibiców. W tym jest nasza rola, by zachęcać ich do przychodzenia na mecze. Dziękujemy za doping, staramy się robić wszystko najlepiej jak potrafimy - zakończył Radzewicz.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Piszczek: po wygranej Borussii 6:0 w szatni nie było żartów z Legii [1/2]