Dania: przekleństwo Kazimierza Górskiego

PAP / CAF
PAP / CAF

Kazimierz Górski, polski trener wszech czasów, zagrał jeden mecz w barwach drużyny narodowej. Było to właśnie spotkanie z Danią w Kopenhadze. Polska przegrała 0:8 a Górski już nigdy nie został powołany.

Na zdjęciu okolicznościowym Kazimierz Górski stoi pomiędzy Henrykiem Jandudą a Marianem Jabłońskim.

Polacy od 26. minuty przegrywali 0:1. Potem Duńczycy dołożyli jeszcze cztery gole. Ale Górskiego to nie interesowało. Na boisku przebywał zaledwie 34. minuty.

Kibice podejrzewali, że zawodników wręcz podtruto, ale bardziej prawdopodobne wyjaśnienie jest takie, że próbowaliśmy nowego systemu taktycznego. Jak czytamy w Encyklopedii "Fuji": "Duńczycy przechodzili przez naszą ofensywę jak przez dziurawe sito. Dlaczego? Lekkomyślnie bez sprawdzenia i dostatecznego przygotowania polecono drużynie grać systemem WM. W efekcie panował chaos, nieporozumienia, kto i co ma robić - co skwapliwie wykorzystali rywale".

Ten mało znaczący towarzyski mecz pewnie zostałby wyparty z pamięci, gdyby nie to, że na zawsze został zapisany w kronikach polskiego futbolu jako najwyższa porażka naszej reprezentacji.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski odpowiada krytykom. Padły mocne słowa

Górski uważał, że lata 1947-48 były szczytem jego piłkarskiej kariery. Strzelał w miarę regularnie bramki, najpierw w eliminacjach do I ligi (w 1947 roku nie rozgrywano jeszcze mistrzostw kraju), a potem, już w  pierwszym powojennym sezonie ligowym. Dzięki temu kapitan związkowy (Zygmunt Alfus, szef śląskiego związku piłki nożnej, pełnił rolę selekcjonera, trenerem był Wacław Kuchar) myślał o powołaniu napastnika Legii Warszawa jeszcze jesienią 1947 roku na mecz z Rumunią, ale ostatecznie przekonał go hat-trick "Sarenki" (taki pseudonim miał nasz późniejszy selekcjoner) w meczu ligowym z Ruchem Chorzów.

Górski zagrał na środku ataku. Po jednej stronie miał Gerarda Cieślika, po drugiej Mieczysława Gracza. Nie był w stanie nic zrobić. Występ naszej kadry był szokiem dla kibiców słuchających relacji radiowej i komentarza Witolda Dobrowolskiego. "Czy to normalne, aby w jednej chwili zapomnieć jak się gra w piłkę? I żeby pojedynczy piłkarz, ale cały zespół w komplecie?".

W swojej książce "Pół wieku z piłką" przyznaje: "Nie spełniłem pokładanych we mnie nadziei. Wątpliwym wytłumaczeniem jest fakt, że koledzy nie wypadli lepiej".

Potem w kilku wywiadach Górski nie ukrywał, że miał żal do kolejnych selekcjonerów, że nie dali mu drugiej szansy.

Komentarze (0)