Kim Vilfort: Polska jest faworytem grupy

PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski

- Oglądałem mecze Polski na Euro i podobało mi się to, jak wasz zespół ogólnie konstruował akcje w ofensywie. Z drugiej strony, miałem wrażenie, że gubiliście się w obronie - mówi Kim Vilfort, który 24 lata temu sięgnął z Danią po mistrzostwo Europy.

WP SportoweFakty: Kilka dni temu w wywiadzie udzielonym dla stacji TV2, trener reprezentacji Danii, Age Hareide dał do zrozumienia, że nie boi się zagrożenia ze strony drużyny trenera Adama Nawałki, a zwłaszcza duetu napastników Milik-Lewandowski. Słyszał pan te słowa? Jak pan by je skomentował?

Kim Vilfort: Niestety, nie słyszałem tej wypowiedzi na żywo. Jest to logiczne, że trener Hareide wspomniał o ukazaniu obrońcom sposobu na powstrzymanie polskich napastników. W przeciwnym wypadku powinien był szukać innych wykonawców. Co natomiast należy zauważyć, to fakt, że wszyscy nasi obrońcy grają regularnie w bardzo dobrych klubach, więc mają styczność z piłkarzami pokroju Lewandowskiego lub Milika na co dzień w ligowych rozgrywkach. W takim kontekście słowa trenera Hareide są jak najbardziej zrozumiałe.

W pierwszej kolejce spotkań Polska zaledwie zremisowała w Astanie z Kazachstanem 2:2, co odebrano nad Wisłą ze sporym niedosytem. Jak na ten wynik zareagowano w Danii?

- Z radością, zwłaszcza, że prowadziliście już 2:0 w tym meczu. Dla nas Polska jest faworytem tej grupy. Jeśli jednak chce ją wygrać, musi uważać. Liczymy w przyszłości na to, że z Kazachstanu wywieziemy komplet punktów. Wówczas mielibyśmy już dwa "oczka" przewagi nad wami. Nie mówię oczywiście, że na pewno nam się to uda. Na razie jesteśmy zadowoleni z dotychczasowych wyników w grupie.

Dania skorzystała na remisie Polski, wygrywając z Armenią 1:0 i obejmując prowadzenie w grupie. Czy pana zdaniem w tym spotkaniu wszystko poszło zgodnie z planem?

- Przez pierwsze trzydzieści minut tego meczu zespół grał tak, jak tego sobie życzyliśmy. Po tym czasie tempo spotkania spadło, ale to nie był także dobry dzień Armenii. Gdzieś też w głowie siedziało to, że poprzednio u siebie przegraliśmy z nimi wysoko (0:4 w eliminacjach do Euro 2016 - przyp. red.). Byliśmy znacznie lepsi od przeciwnika w tym meczu, dlatego traktuję go jako sygnał, że mamy bardziej kompletny i skoncentrowany zespół niż w poprzednich eliminacjach. Znieśliśmy też presję faworyta, a z tym poprzednio również były problemy.

Prawdą jest, że formacja ataku w polskim zespole daje nam największe nadzieje. Czy w związku z tym pana zdaniem, pierwszym celem Duńczyków symetrycznie będzie neutralizacja napastników?

- O to tak naprawdę należałoby zapytać trenera, ale wiemy, że jeśli Lewandowski gra na swoim najwyższym poziomie, jest wtedy ogromnym zagrożeniem - zwłaszcza w meczach u siebie. To rzeczywiście może być dla nas problem. Oglądałem również mecze Polski na Euro i podobało mi się to, jak wasz zespół ogólnie konstruował akcje w ofensywie. Z drugiej strony, miałem wrażenie, że gubiliście się w obronie. Zresztą dobrym przykładem jest spotkanie z Kazachstanem, który był w stanie strzelić Polsce dwie bramki, co może nieco powiedzieć o stanie waszej defensywy.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kapustka: euforia była niesamowita, po meczu aż zgubiłem telefon

Duński zespół również nie wygląda na defensywnie usposobiony. W meczu z Armenią w waszej drużynie było tylko trzech obrońców, a idąc dalej - czterech zawodników w środkowej strefie oraz dwóch napastników z Christianem Eriksenem ustawionym tuż za nimi.

- Też uważam, że nasz zespół ma potencjał ofensywny, a to głównie za sprawą tego, że taka jest natura naszych pomocników. Zwróciłbym jednak uwagę nie tylko na Eriksena, ale także na Pierre Emila Hojbjerga oraz Viktora Fischera.

Trener Hareide zdołał pana zdaniem stworzyć już styl wyróżniający jego zespół, czy wciąż nad tym pracuje? Przypomnijmy, że został selekcjonerem duńskiej reprezentacji 1 marca bieżącego roku.

- Mamy obecnie młody zespół, a wśród reprezentacji narodowych widoczne jest to jeszcze bardziej. Niewielu zawodników w naszej kadrze ma powyżej 25 lat. Nie sądzę, żeby ten zespół grał w takim rytmie, o jaki chodzi trenerowi. Byłbym zaskoczony, gdyby udało mu się wypracować powtarzalny styl w tak krótkim czasie.

Do kadry powołany został Kamil Wilczek, który na co dzień gra w klubie, w którym pan również pracuje (Broendby IF). Obecny sezon w jego wykonaniu jest jak na razie bardzo udany - w 11 meczach ligowych strzelił 7 bramek.

- Podoba mi się w nim to, że umie znaleźć się w odpowiednim miejscu na boisku w odpowiednim czasie. To pozwala mu zdobywać dużo bramek, a strzela gole zarówno ładnej urody, jak i nieco brzydszej. Niektórzy mówią, że trafia w łatwych sytuacjach, ale wynikają one właśnie z tego, że świetnie ustawia się na boisku.

Każdy zespół walczy o pełną pulę, ale w przypadku remisu w Warszawie będziecie również zadowoleni?

- Oczywiście, że tak. W dalszym ciągu mamy do rozegrania mecz z Polską u siebie, w którym głównym celem będzie zwycięstwo. Myślę, że nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że w pierwszej kolejce bardziej straciliście dwa punkty, niż zdobyliście jeden. W przypadku straty kolejnych punktów z naszym zespołem, pozostaje niewiele czasu do następnego spotkania we wtorek. Dla nas taki scenariusz byłby bardzo dobrym początkiem tych eliminacji.

Rozmawiał Bartosz Koczorowicz

Źródło artykułu: