Mecz ze Stalą Mielec był dla Podbeskidzia Bielsko-Biała piłkarskim świętem. Właśnie 8 października nastąpiło oficjalne otwarcie stadionu przy Rychlińskiego, choć nie wszystkie miejsca były dostępne. Obie ekipy mają w tym sezonie odmienne cele. Podbeskidzie walczy o awans do Ekstraklasy, a Stal Mielec chce zapewnić sobie utrzymanie w I lidze. Początek rozgrywek nie przebiega po myśli obu ekip, Górale zajmują dziewiątą lokatę, a mielczanie sklasyfikowani byli na ostatniej pozycji.
Faworytem tego pojedynku wydawali się być gospodarze. Jednak w ostatnich dziesięciu pojedynkach bielszczanie nie potrafili wygrać na swoim stadionie i liczyli na to, że wstydliwą serię uda się przełamać po blisko sześciu miesiącach. Bielszczanie od pierwszego gwizdka rzucili się do ataków, mieli wyraźną przewagę i częściej gościli na połowie przeciwnika.
Przewaga ta w pierwszej połowie nie przełożyła się na bramki. Górale swoich szans szukali przede wszystkim w dośrodkowaniach ze skrzydeł, ale mieleccy obrońcy na niewiele pozwalali Szymonowi Lewickiemu i Robertowi Demjanowi. Gospodarze w tej części gry nie oddali żadnego strzału, który zagrażałby rywalom, a Marek Kozioł miał niewiele szans, by zaprezentować pełnie swoich umiejętności. Groźniejsi w ofensywie byli za to goście, którzy nastawili się na grę z kontry i swoich szans szukali w kontrataku, ale nie potrafili przedrzeć się przez bielską obronę.
Po przerwie sytuacja się nie zmieniła, nadal stroną przeważającą byli gospodarze, którym brakowało pomysłu na zakończenie akcji. Swoją grę wciąż opierali na dośrodkowaniach, w dodatku w ich szeregach było sporo niedokładności. Coraz częściej z trybun słychać było gwizdy i oznaki niezadowolenia z gry Górali. Dodajmy, że mecz oglądało na żywo 8 752 kibiców, co jest nowym rekordem frekwencji na bielskim stadionie.
ZOBACZ WIDEO: Peszko: denerwują mnie żarty na mój temat
Podbeskidzie atakowało, ale to Stal wyszła na prowadzenie. W 76. minucie sfaulowany w polu karnym został jeden z graczy Stali, a sędzia bez chwili zawahania wskazał na "wapno". Do piłki podszedł Kamil Radulj i technicznym strzałem pokonał Rafała Leszczyńskiego. Po straceniu gola bielszczanie postawili wszystko na jedną kartę i rzucili się do frontalnych ataków.
Oblężenie bramki Stali nic jednak nie dało. W 90. minucie do wyrównania powinien doprowadzić przesunięty na atak Jozef Piacek, który nie wykorzystał tego, że spóźniony z interwencją był Kozioł i w sytuacji sam na sam nie trafił w bramkę. Domowa klątwa bielszczan nadal trwa, to już jedenaste z rzędu spotkanie bez wygranej u siebie.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Stal Mielec 0:1 (0:0)
0:1 - Kamil Radulj (k.) 77'
Składy:
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Rafał Leszczyński - Marek Sokołowski (74' Mariusz Magiera), Adam Deja, Jozef Piacek, Paweł Tarnowski - Tomasz Podgórski (58' Łukasz Sierpina), Michał Janota (77' Dariusz Kołodziej), Daniel Mikołajewski, Damian Chmiel - Szymon Lewicki, Robert Demjan.
Stal Mielec: Marek Kozioł - Robert Sulewski, Sebastian Zalepa, Michał Bierzało, Adrian Liberacki - Szymon Sobczak (87' Sebastian Łętocha), Grzegorz Fonfara (61' Sebastian Szczepański), Kamil Radulj, Piotr Marciniec, Tomasz Prejs (50' Krystian Getinger) - Mateusz Cholewiak.
Żółte kartki: Kamil Radulj, Michał Bierzało, Szymon Sobczak, MAteusz Cholewiak (Stal Mielec).
Sędzia: Sylwester Rasmus (Kończewice).
Widzów: 8 752.
Łukasz Witczyk z Bielska-Białej