Z jednej strony piłkarze Kolejorza mieli więcej czasu na pracę z Nenadem Bjelicą, z drugiej jednak robią to w mocno okrojonym składzie, bo spora grupa wyjechała na zgrupowania swoich kadr. - Do typowych przygotowań pod konkretnego przeciwnika trzeba mieć do dyspozycji cały skład. Ostatnio skupialiśmy się bardziej na tym, by podtrzymać formę. Pod kątem starcia z Wisłą Kraków będziemy pracować dopiero, gdy pozostali chłopacy wrócą do Poznania - przyznał Szymon Pawłowski.
Lechici są obecnie w dobrych nastrojach. Po ich problemach z początku sezonu nie ma już śladu, a tuż przed przerwą na kadrę wygrali bardzo trudną wyjazdową potyczkę z Górnikiem Łęczna (2:1). - Cieszy ten sukces, bo wcześniej uciekło nam sporo punktów. Przy każdym kolejnym potknięciu sytuacja w tabeli znacznie by się pogorszyła. Fajnie też, że udało nam się odwrócić losy spotkania. Czy akurat tej umiejętności nauczył nas trener Bjelica? Nie wiem, czy tego w ogóle można się nauczyć. Tak się po prostu ułożył mecz. Ważne, że walczymy do końca - dodał.
Gdy Kolejorz miał kłopoty, to oczekiwania wobec Pawłowskiego były ogromne. Czy teraz - gdy forma całej drużyny jest już lepsza - doświadczony skrzydłowy został nieco odciążony? - Ja już wcześniej mówiłem, że mamy wielu kreatywnych zawodników i każdy z nich może dać zespołowi impuls. Nastąpiła u nas niedawno zmiana szkoleniowca, a po takich zdarzeniach każdy chce się pokazać. Ci, którzy nie grali liczą na odzyskanie miejsca w składzie, a pozostali chcą je utrzymać. Mam nadzieję, że nadal będziemy iść w górę. W spotkaniu z Wisłą to nie musi być łatwe. Tej drużynie zaczęło sprzyjać szczęście, poprawiła też grę. Musimy jednak patrzeć na siebie. Jak już wspomniałem, nie możemy sobie pozwalać na tak częste wpadki jak na początku sezonu - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: samobój Glika? To nie był błąd (Źródło: TVP S.A.)