Bardziej optymistyczne informacje napłynęły za to z UEFA. Okazało się, że niekorzystna z punktu widzenia polskich klubów reforma Champions League - w latach 2018-21 - wcale jeszcze nie została przesądzona. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść dopiero 21 października.
"Piłka Nożna:" - Co dalej z ESA 37? Prezes Lecha Poznań, Karol Klimczak publicznie stwierdził, że to ostatni rok takiego kształtu rozgrywek.
Dariusz Marzec: - Prezes Klimczak odnosił się przede wszystkim do kwestii powiększenia liczby zespołów, a taka zmiana jest niemożliwa od sezonu 2017-18. I to z kilku powodów. Przede wszystkim wymagałoby to zmiany statutu PZPN, a ta na chwilę obecną nie jest przewidywana. Co równie ważne: potrzebna jest dyskusja z partnerem telewizyjnym, ponieważ obecna umowa pomiędzy stronami obowiązuje jeszcze przez 2,5 roku. Zwracam również uwagę na to, że zmiana liczby zespołów wymaga zmiany statutu spółki Ekstraklasa oraz nowych ustaleń dotyczących podziału środków z tytułu praw mediowych i marketingowych. Pamiętajmy również, że wpływ na decyzję, dotyczącą formatu rozgrywek, będzie miała sytuacja międzynarodowa związana z rozgrywkami UEFA. Nie ma zatem sensu wywoływać niepotrzebnych emocji wokół tego tematu.
A jak ocenia pan nowe rozwiązanie w kwestii kształtu europejskich pucharów? Czyli wzmocnienia pozycji najsilniejszych federacji w Lidze Mistrzów od sezonu 2018-19?
- Uważam, że wpłynie negatywnie na rywalizację na poziomie europejskim, znacznie zmniejszy również szanse na dalszy rozwój polskich klubów. Zaproponowane dysproporcje są przerażające – dla 32 klubów zmodyfikowanej Ligi Mistrzów przewidziano 1,335 mld euro nagród, czyli w przybliżeniu po 40 milionów euro na klub, podczas gdy dla pozostałych około 400 klubów, które funkcjonują w Europie i aspirują do występów w kontynentalnych pucharach na premie ma być przeznaczone tyle, że statystycznie przypadłoby na każdy zespół po 40 tysięcy euro. To 1000 razy mniej! Drugi aspekt jest taki, że terminy rozgrywania meczów w Lidze Mistrzów mają być już dwa każdego dnia, czyli o 19.00 i 21.00. Większa liczba transmisji live ma naturalnie przełożyć się na wyższe wpływy z praw mediowych. Gdyby ta wersja została wdrożona, UEFA zabrałaby nam rezerwowe terminy meczów Ekstraklasy, nie mówiąc już o Pucharze Polski. A i tak podstawowy problem jest taki, że znacznie mniej drużyn ze średnich i małych federacji miałoby szansę na grę w tej zmodyfikowanej Champions League. Zaś mistrz Polski zmuszony byłby do walki w eliminacjach od pierwszej rundy, czyli rozpoczynałby sezon na przełomie czerwca i lipca. Do tego, jeśli ktoś inny niż Legia i Lech zostałby mistrzem Polski, to szanse na awans do grupy byłyby z miejsca bliskie zeru. Nie mam zatem wątpliwości, że wspomniane rozwiązanie miałoby złe skutki dla polskich klubów.
ZOBACZ WIDEO Legia chciała zatrudnić Piotra Nowaka. "Nie da się go podkupić"
To może trzeba po prostu najbogatszych puścić do Superligi?
- To jeszcze gorszy pomysł niż nowa formuła Ligi Mistrzów, w której mocno straci nawet Francja, nie wspominając o federacjach znajdujących się za nią w europejskim rankingu. Tymczasem w ligach krajowych nikt już nie myśli o powiększaniu dysproporcji, zarysowała się wyraźna tendencja budowania rywalizacji i wyrównywania szans, i to jest najlepszy model także dla UEFA. Wyniki 5:0. 6:0, czy 7:0 w Champions League dla nikogo nie będą na dłuższą metę interesujące. Dlatego w Hiszpanii około pół miliarda euro pozyskane z praw zagranicznych, zostało rozdysponowane pomiędzy kluby głównie w celu zbudowania mocnego środka tabeli. Anglicy mają współczynnik dzielenia wpływów z praw mediowych na poziomie 2:1. Czyli mistrz dostaje tylko dwukrotnie więcej środków niż ostatnia drużyna. Rywalizacja jest budowana na wysokim poziomie, dlatego przyciąga tak wielką uwagę na całym świecie. Hiszpanie mieli dotąd wskaźnik 6:1 jeśli idzie o prawa krajowe, ale już go zmniejszyli. Bundesliga wypracowała parytet na poziomie 2,5:1. A mimo to w Niemczech wcale łatwo nie buduje się rywalizacji, zwłaszcza z Bayernem Monachium. Lotto Ekstraklasa trzyma ten standard, dzielimy środki finansowe wedle współczynnika 2,75:1.