GKS Katowice prowadził od 38. minuty spotkania po golu samobójczym Mateusza Bartkowa i dowiózł skromne zwycięstwo do końcowego gwizdka - w dużym stopniu dzięki bramkarzowi, który w trzech sytuacjach uratował skórę swoim kolegom. Po dośrodkowaniach Macieja Małkowskiego główkowali Grzegorz Baran i Kamil Słaby, ale Mateusz Abramowicz "wyciągał" zmierzające do bramki piłki. Obronił też strzał Wojciecha Trochima w sytuacji sam na sam.
- Cieszę się, że dołożyłem swoją cegiełkę, ale to cała drużyna broni i cały zespół wygrywa. Zagraliśmy na zero z tyłu, choć był to ciężki mecz na trudnym terenie. Jest w końcu przełamanie, bo długo nie mogliśmy wygrać w Nowym Sączu - cieszył się 23-letni golkiper.
GKS Katowice zwyciężył w Nowym Sączu po ponad 4-letniej przerwie. Mecz wcale nie był łatwy dla przyjezdnych i to Sandecja była stroną przeważającą. Gospodarze mieli kilka dobrych sytuacji, ale skuteczność nie była ich atutem. Piłka mijała bramkę, lub Abramowicz był zaporą nie do przejścia.
- Ja nie lubię puszczać bramek - zarówno na treningu, jak i podczas meczów. Staram się tego trzymać. Super pracuje się z trenerem bramkarzy Januszem Jojko i pozostałymi golkiperami. Oby pokazywać to w kolejnych meczach - skomentował.
ZOBACZ WIDEO Adam Frączczak: jak się przełamywać, to z Legią (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}
- Pokazaliśmy w Nowym Sączu dobrą piłkę i oddaliśmy serducho. Walczyliśmy o każdy metr boiska - dodał Mateusz Abramowicz, który skończył spotkanie z rozbitą wargą. Podczas wyjścia na 14 metr do piąstkowania, zderzył się z graczem Sandecji.
Gieksa po pokonaniu Sandecji wskoczyła na pierwsze miejsce na zapleczu Lotto Ekstraklasy, ale dotychczasowy lider Zagłębie Sosnowiec nie rozegrał jeszcze swojego meczu w 13. kolejce. Czeka go starcie z Miedzią Legnica (niedziela, 17:45).
- Nie patrzymy na innych. My mamy w każdym meczu udowadniać swoją wartość i zdobywać jak najwięcej punktów - zakończył Mateusz Abramowicz.