Środowy mecz był kolejnym już powrotem na Camp Nou Pepa Guardioli, ale to nie szkoleniowiec Man City był głównym bohaterem tego widowiska. Najważniejszy był wracający do formy po kontuzji Leo Messi, który zdobył pierwsze trzy bramki dla Barcelony.
- Nikt nie wątpił w Messiego. Ci, którzy wątpili, są trochę naiwni - powiedział Enrique o Argentyńczyku, który z powodu urazu opuścił trzy mecze. Wrócił do gry w sobotę na mecz ligowy z Deportivo La Coruna i zdobył jednego gola. Jego powrót do Ligi Mistrzów wypadł jeszcze bardziej okazale.
- Zobaczyliśmy możliwości Messiego, który potrafi grać tak, jakby był na szkolnym boisku. Jeśli czegoś można się po nim spodziewać, to właśnie tego. Niezależnie od tego, jak długą miał przerwę i ile meczów ominął - mówił trener Barcelony o największej gwieździe swojej drużyny. - Ci z nas, którzy mają szczęście obserwować go codziennie na treningach wiedzą, co potrafi. Pomaga we wszystkim i bez wątpienia jest dla nas punktem odniesienia - dodał.
Luis Enrique stwierdził też, że jest zmęczony nie tyle samym spotkaniem z Manchesterem City, co wszystkimi przygotowaniami, jakich wymagało zmierzenie się z Guardiolą. - Na szczęście Pep jest tylko jeden - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
kluby placa za nich krocie, potem im potem im placa jeszcze wiecej a im sie nie chce grac bo juz maja swoj kontra Czytaj całość