Sobotni mecz ułożył się po myśli gospodarzy, którzy objęli prowadzenie już w 9. minucie, wykorzystując błąd obrońców GKS-u Tychy. Taki obrót wydarzeń sprawił, że Wisła Puławy mogła później skupić się na defensywie. - Taki był plan na ten mecz. Wiadomo, że granie z zespołem z Tychów otwartej piłki w ogóle nie wchodzi w rachubę. Ich skrzydłowi, boczni obrońcy plus Grzeszczyk po prostu byliby bezlitośni i nas rozstrzelali - wyjaśnia trener Robert Złotnik.
GKS próbował odrobić straty, ale długo bił głową w mur. Goście nie wypracowali zbyt wielu sytuacji podbramkowych. - Wyszliśmy czterema środkowymi pomocnikami, zamknęliśmy środek boiska. Zmuszaliśmy drużynę z Tychów do grania w poprzek i zawsze zdążyliśmy się przestawić, i szukaliśmy swoich szans w kontrach - przyznaje 39-letni szkoleniowiec.
Puławska drużyna miała kilka okazji do podwyższenia prowadzenia, lecz ich nie
wykorzystała. GKS zdołał wyrównać, jednak ostatnie słowo należało do Wisły, która w 70. minucie ustaliła wynik na 2:1 po efektownym lobie Konrada Nowaka. - Mam pretensje do chłopaków o to, że wychodząc z kontrami zbyt szybko podejmowali decyzje o tym, żeby otwierać sobie jedną czy drugą stronę. Jeżeli biegliby bardziej skoncentrowani, robili to wolniej, z premedytacją, wtedy moglibyśmy się pokusić o strzelenie następnych bramek - zauważa Złotnik.
Dla Wisły to drugie zwycięstwo z rzędu, które pozwoliło jej przesunąć się w środkowe rejony tabeli I ligi. Beniaminek z Puław bardzo cieszy się więc z tej wygranej. - Chciałbym bardzo podziękować chłopakom, bo zostawili mnóstwo zdrowia na boisku i w 90 procentach wykonali te zadania taktyczne, które przed meczem nakreśliliśmy. Jestem zadowolony. Spokój, konsekwencja, cierpliwość w grze obronnej przyniosły nam trzy punkty i z tego jesteśmy naprawdę bardzo szczęśliwi - kończy trener puławskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 47. Joanna Jóźwik: nie było mi łatwo, martwiłam się nawet o śniadania [2/3]