Skąd? Ze sporu piłkarskich działaczy, którzy najlepiej wiedzą, że przed zjazdem PZPN nie można zaniedbać żadnego szczegółu. Na przykład kwestii "jaką metodą będziemy głosować" na prezesa związku.
W filmie "Rejs", który jest oparty na serii gagów i absurdów, jest taka scena, w której skupiono się na niedoskonałościach demokracji:
"- Stwierdzam, że głosowanie, które tu się odbywa w poważnych instytucjach, uważane byłoby za nieważne. Są trzy metody głosowania. Pierwsza przez aplauz. Znaczy, że wszyscy głosują. Druga metoda... Kulkami. Są kulki czarne i czerwone, które otrzymuje każdy głosujący... Yyyy... Przepraszam białe i czarne, które otrzymuje każdy głosujący... Czarna za – lub odwrotnie: czarna za... Yyyy... Czarna przeciw - biała za lub odwrotnie. Jest trzecia metoda przez podniesienie rąk. Ta metoda jest najdoskonalsza.
- No świetnie, ale jaką metodą wybierzemy metodę głosowania?" [cytat za Wikicytatami].
ZOBACZ WIDEO Zobacz show Kamila Grosickiego. Dwie bramki! [ZDJĘCIA ELEVEN]
Okazuje się jednak, że bohaterowie "Rejsu" nie zdawali sobie sprawy, że są jeszcze co najmniej dwie doskonalsze metody głosowania, niż ta przez podniesienie rąk. Jedna to jest metoda głosowania na kartkach wrzucanych do urny, a druga to głosowanie przy pomocy maszynek (urządzenie wygląda jak terminal do kart kredytowych). Obie te metody aspirują do miana tej najdoskonalszej. Trwają spory, która jest naj... najdoskonalsza. Gdzie? W piłkarskim środowisku. I spór wcale nie jest akademicki, bo każdy chce głosować tą metodą, która przyniesie mu zwycięstwo.
- Domyślam się, że moi oponenci chcą, by na środku stała urna, by każdy z delegatów podchodził do niej z kartką, kreślił na tej kartce odpowiednie nazwisko i wrzucał ją do urny. Panowie, nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale czas pewnych mechanizmów w polskiej piłce już minął - mówił w piątek, tydzień przed wyborami szefa PZPN na następną kadencję, na spotkaniu z dziennikarzami Zbigniew Boniek, zwolennik maszynek.
Nie dał się zbić z tropu nawet argumentem, że przy wyborach władz w FIFA i UEFA głosuje się właśnie przy pomocy kart do głosowania wrzucanych do urny. Mało tego! Tam urna nawet nie opuszcza sali kongresowej. Kartki są wysypywane bezpośrednio na stół prezydialny, a głosy liczone na oczach wszystkich delegatów. Tak było np. na ostatnim kongresie FIFA.
Czyli teza Zbigniewa Bońka o nowoczesności maszynek zupełnie nietrafna. Na kongresach międzynarodowych organizacji piłkarskich sam prezes PZPN musiał wrzucać kartkę do urny. Tam maszynkami do głosowania władz się nie wybiera. Ale to za granicą...
- Rzeczywiście, tam się kartki wrzuca, ale u nas będą maszynki. Chyba że na początku zjazdu któryś z delegatów wstanie i powie, że ma pomysł, by głosować inaczej. Ale taka propozycja, taki tok myślenia, świadczyć będą o tym, że obawia się, iż ktoś może przy głosowaniu kręcić. Zapewniam, że te czasy już dawno minęły. Firma, która za te maszynki odpowiada, tak ustawi system, by ta tajność była zagwarantowana - przekonuje Boniek.
Ale opozycji nie przekona. Ona uważa, że wybory prezesa muszą się odbyć za pomocą kart i urny, bo jedynie ta metoda daje pełną gwarancję tajności wyborów. Czyli jednak ta metoda jest najdoskonalsza.
Tu analogie z filmem "Rejs" się kończą. Bo przestaje być śmiesznie, a robi się - jeśli nie strasznie, to przynajmniej... duszno. - Białoruś, cholera jasna - irytuje się jeden z działaczy anty-Bońkowej opozycji, która popiera w wyborach Józefa Wojciechowskiego.
Czego tak się boją delegaci? Otóż nikt nie chce się zapisać do obozu przegranych, bo to może w przyszłości drogo kosztować. W lutym na zjeździe statutowym doszło do "rokoszu" klubów Ekstraklasy przeciwko Bońkowi. Wtedy prezes związku przegrał wszystkie głosowania dotyczące zmian w statucie, bo "zbuntowani" głosowali blokowo: wszystko na NIE.
Pokazali siłę, zaskoczyli Bońka, który nie spodziewał się takiego buntu. A że głosowanie odbywało się na maszynkach, prezes miał dostęp do danych, jak kto głosował. A później część delegatów dostała nieprzyjemne esemesy, a prezes jednego z klubów - jak nas poinformowano - od razu, na miejscu, został dość obcesowo wyproszony przez Bońka za drzwi, gdy zajrzał na posiedzenie zarządu, żeby pożyczyć ładowarkę do telefonu.
Luty nie był tak dawno, żeby tego nie pamiętać. - Głosowanie na lutowym zjeździe było jawne, to w piątek będzie tajne - przekonuje Boniek. I właśnie tego argumentu używa opozycja, która na maszynkach się sparzyła. - Tajność jest statutowym warunkiem wyborów. Zakwestionowanie zasady tajności może być powodem uznania wyborów za nieważne - zwracają uwagę działacze z opozycji.
- Przecież jeśli nikt nie ma złych intencji i nie chce wywierać presji na delegatach, to dajmy głosującym komfort. Niech wybierają prezesa zgodnie z przekonaniem, bez obaw, że ktoś kiedyś ich zidentyfikuje. Wszystkie głosowania na zjeździe mogą być przeprowadzone maszynkami, ale to najważniejsze - na prezesa PZPN - musi być na kartach wrzucanych do urny. O ile to wydłuży obrady? O kwadrans? Chyba polska piłka ma jeszcze wolny kwadrans dla tak istotnej kwestii? - mówią ludzie z antybońkowej opozycji.
Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl