Drugie zmartwychwstanie Mateusza Klicha

Holandia to jego "ziemia obiecana". Od sierpnia, gdy wrócił do Eredivisie po dwuletniej przerwie, Mateusz Klich nie opuścił ani minuty i jest liderem Twente - największej niespodzianki sezonu. 26-latek coraz głośniej puka do drzwi drużyny narodowej.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Twente miniony sezon skończyło na 13. pozycji, ale w maju zostało zdegradowane do Eereste Divisie ze względu na nieprawidłowości finansowe. Klub z De Grolsch Veste odwołał się od tej decyzji i po miesiącu został przywrócony do Eredivisie.

Ucieczka z "piekła"

Holenderski związek piłki nożnej nałożył jednak na niedawnego mistrza kraju szereg ograniczeń, między innymi transferowych. Twente może pozyskiwać nowych graczy za maksymalnie 50 tys. euro - w warunkach holenderskich to praktycznie wiąże The Tukkers ręce. Klub jest zmuszony do wypożyczania piłkarzy z innych klubów albo sprowadzenia ich na zasadzie wolnego transferu.

W ten pierwszy sposób na De Grolsch Veste trafił właśnie Mateusz Klich. Twente było zainteresowane sprowadzeniem Polaka już w przerwie zimowej poprzedniego sezonu, ale 1.FC Kaiserslautern stawiało zaporowe warunki. Czerwone Diabły żądały za Klicha 1,5 mln euro - była to wysoka kwota, biorąc pod uwagę, że same wykupiły go z VfL Wolfsburg za ok. 250 tys. euro, a do tego Klich był na Fritz-Walter-Stadion jedynie zmiennikiem.

ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?

Pod koniec sierpnia Twente porozumiało się z Kaiserslautern w sprawie warunków transferu tak, by mógł on zostać przeprowadzony mimo ograniczeń nałożonych na holenderski klub, ale Czerwone Diabły mają zagwarantowany procent z kolejnego transferu Polaka. Klich zrezygnował w Niemczech z kontraktu, który gwarantował mu naprawdę atrakcyjne zarobki i zdecydował się na powrót do Holandii. Wiążąc się z Twente, pod względem finansowym sporo stracił, ale zyskał sportowo. W zespole Rene Hakego zastąpił sprzedanego do Ajaksu Amsterdam za 11 mln euro Hakima Ziyecha, co mówi wszystko o tym, jak duże nadzieje wiązano z nim w Enschede.

Drugie zmartwychwstanie

Po 10 kolejkach ekipa z De Grolsch Veste zajmuje 5. miejsce w tabeli Eredivisie, a Klich jest jednym z jej filarów. Odkąd trafił do Twente, nie opuścił ani minuty w meczach ligowych i Pucharu Holandii. 26-latek tak szybko zbudował sobie pozycję w Twente, że już w swoim drugim występie w jego barwach został kapitanem zespołu! Opaskę przejął po nieobecnym Stefanie Theskerze, ale to i tak było duże wyróżnienie - w końcu dołączył do drużyny Rene Hakego ledwie trzy tygodnie wcześniej.

O tym, jak dużym zaufaniem trener Twente obdarzył Klicha, niech świadczy też to, że wychowanek Tarnovii został pierwszym wykonawcą rzutów karnych i po strzałach z "wapna" zdobył dla Twente już dwie bramki. Klich jest prawdziwym liderem zespołu, a odpowiedzialność na siebie musiał wziąć siłą rzeczy - aż trudno w to uwierzyć, ale 26-letni Polak jest jednym z najstarszych zawodników Twente. To wymaga od niego większej dojrzałości w grze, ale Klich dobrze odnajduje się w nowej roli.

"Twente zawdzięcza swoją pozycję nie tylko bramkom Enesa Unala, ale też Mateuszowi Klichowi. Prowadzi grę i praktycznie nie traci piłki. Jest niezastąpiony dla drużyny trenera Rene Hakego" - tak po ostatniej kolejce napisał o Polaku portal voetbalprimeur.nl.

Wspomniany trener Hake dobrze wiedział, co robi, zabiegając o sprowadzenie Klicha. W latach 2012-2015 był on asystentem najpierw Arta Langelera, a potem Rona Jansa w PEC Zwolle i na własne oczy widział pierwsze piłkarskie zmartwychwstanie Klicha. Polak trafił do Zwolle w styczniu 2013 roku z VfL Wolfsburg, dla którego przez półtora roku nie rozegrał ani jednego spotkania. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, by z marszu wywalczyć sobie miejsce w "11" Zwolle i zostać jednym z ulubieńców kibiców Blauwvingers.

Klich występował na IJsseldelta do czerwca 2014 roku i był wówczas jednym z najlepszych środkowych pomocników Eredisivie. Jego dorobek w holenderskim klubie to sześć goli i 12 asyst w 48 występach. Sięgnął ze Zwolle po Puchar Holandii, będąc jednym z bohaterów finałowego meczu z Ajaksem Amsterdam.

Czas na powrót

Dzięki dobrej grze w Zwolle Klich został podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski. Waldemar Fornalik stawiał na niego w drugiej części el. MŚ 2014, a ten był jednym z tych kadrowiczów, który wtedy nie zawiódł. Przy okazji ostatniego meczu Polska - Holandia dyrektor sportowy Zwolle, Adriaan Visser przypomniał dobry występ Klicha przeciwko Anglii na Wembley.


Adam Nawałka na początku swojej kadencji także widział w nim gracza pierwszej "11". Klich stracił miejsce w drużynie narodowej dopiero po meczu 1. kolejki el. Euro 2016 z Gibraltarem (7:0), gdy nie mógł przebić się do składu Wolfsburga, do którego wrócił przed sezonem 2014/2015. Transfer do 1.FC Kaiserslautern, na który zdecydował się w styczniu 2015 roku, też nie poprawił jego sytuacji - na Fritz-Walter-Stadion był jedynie zmiennikiem.

Odżył dopiero teraz w Holandii i szybko odzyskał formę, dzięki której przed trzema laty zaistniał w reprezentacji Polski. Klich nie ukrywa, że wrócił do Eredivisie, by odzyskać miejsce w drużynie narodowej. Listopadowy mecz towarzyski ze Słowenią może być doskonałą okazją do tego, by 26-latek sprawdził się w towarzystwie Grzegorza Krychowiaka, Kamila Grosickiego i Jakuba Błaszczykowskiego. Choć Adam Nawałka nie narzeka na brak środkowych pomocników, to Klich ma tak duże umiejętności i tak dużą kulturę gry, że selekcjoner nie powinien z niego zrezygnować lekką ręką.

Mateusz Klich powinien zostać powołany na listopadowe mecze reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×