Koszulki z jego nazwiskiem paliły się jak lasy w czasie suszy, szybko i obficie. Jedna z pizzerii dybiąc na pierwszą jego kontuzję zaoferowała margheritę za 1 euro. Kiedy tylko Gonzalo Higuain doznałby urazu, promocja weszłaby w życie. Wyprodukowano papier toaletowy z jego nazwiskiem. Stosunek neapolitańczyków do snajpera najlepiej wyrażały słowa prezydenta SSC Napoli Aurelio De Laurentiisa: - To zdrajca. Nie wierzyliśmy, że nas tak potraktuje!
Neapol przez trzy lata kochał "El Pipitę". W jednej chwili go znienawidził. Latem Argentyńczyk za 90 mln euro przeszedł do .
Futbol jest piękny, bo pisze cudowne scenariusze. Ten najnowszy to mecz właśnie Juventusu z Napoli. Dwadzieścia minut przed końcem neapolitański wróg numer jeden dopadł w polu karnym do bezpańskiej piłki i huknął nie do obrony. Ten gol dał Juventusowi niezwykle prestiżowa wygraną 2:1. Higuain z gola wymownie się nie cieszył, tonował emocje. Tak wypadało.
Jednak koszulki z jego nazwiskiem i tak pewnie zapłoną.
To piękny scenariusz, cudowna historia. Tyle że mogła być jeszcze lepsza. Arkadiusz Milik, który w Neapolu Higuaina zastąpił i początek miał nawet lepszy niż Argentyńczyk, mógł ten wynik jeszcze wyrównać. To by dopiero było.
Mógłby, gdyby tylko grał. Kontuzjowany tylko się przyglądał, jak jego poprzednik pisze niezwykle ważny rozdział swojej książki.
ZOBACZ WIDEO Marek Koźmiński: Wciąż musimy gonić Europę i świat (źródło TVP)
{"id":"","title":""}