- Bardzo martwi mnie obecna sytuacja. Zbliżają się moje 20 urodziny, a ja mam mały bagaż doświadczeń. Ogólnie rzecz biorąc to nie wiem, co się dzieje w tym klubie. Można powiedzieć, że menedżer jest w swoich podstawowych zawodnikach… zakochany (śmiech). I z tego co widzę, to pierwszego bramkarza darzy nadzwyczaj dużą sympatią. Staram się jak mogę. Gram mecze rezerw na równym poziomie, więc sądzę, że trenerom nie mogło umknąć to uwadze - rozkłada bezradnie ręce Krysiak.
Polski bramkarz nie może też doprosić się rozmowy z menedżerem. - Może do trzech razy sztuka - zastanawia się. - Może za trzecim razem uda się. Ogólnie rzec biorąc facet jest niepoważny, gdyż nie rozmawiałem z nim ani razu - jak Boga kocham!
Krysiak uważa, że pobyt w Motherwell jest dla niego jak do tej pory najgorszy w karierze. Wcześniej był wypożyczony do Swansea City, York City i do Gretny. - Ciężko jest pocieszać się przed kolejnymi meczami. Czasami wspominam sobie miłe chwile z wcześniejszych klubów w Anglii czy to Szkocji. Miło było zagrać w Swansea, fajnie grało się w Gretnie czy nawet w tym nieszczęsnym Yorku. To jakoś mnie podbudowuje w tych momentach. Modlę się, żeby Motherwell skończyło na szóstym miejscu, bo później tabela dzieli się na dwie części. Pierwsza połówka będzie grała o najwyższe lokaty i Motherwell nie będzie mogło spaść. Może wtedy dostanę szansę… - mówi z nadzieją w głosie Artur Krysiak.
Nie jest możliwy powrót do Birmingham City, a następnie wypożyczenie do innego zespołu. Jeśli Krysiak wróciłby na St Andrews to do innego zespołu nie mógłby już zostać wypożyczony, a nawet grać dla Birmingham. Pozostało mu zatem Motherwell.