Piotr Zarzycki: Legia kontra kibice, Grosicki i Mucha

Działacze Legii Warszawa, zgodnie z zapowiedziami, nałożyli kolejne zakazy stadionowe na swoich kibiców. Oprócz fanów, na ścieżkę wojenną z klubem wszedł Kamil Grosicki, a także - rzekomo - Jan Mucha.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed spotkaniem z Odrą Wodzisław, pierwszym w tej rundzie rozgrywanym na Łazienkowskiej, działacze warszawskiego klubu zapowiedzieli ukaranie kibiców, którzy będą wznosili nieprzychylne im okrzyki. Na pierwsze efekty tych zapowiedzi nie trzeba było długo czekać. Po niedzielnym spotkaniu klub zakazem udziału w spotkaniach Legii do końca marca ukarał osobę ubliżającą właścicielowi. Dwóch innych zidentyfikowanych fanów zostało ostrzeżonych na wypadek gdyby próbowali swoje zachowania powtórzyć na kolejnych meczach.

Nie od dziś wiadomo, że Legia zmaga się z konfliktem wewnętrznym na linii klub - kibice, ale obecne działania obu stron wołają o pomstę do nieba. Cały spór przybrał formę zabawy w kotka i myszkę, w której co chwilę obie strony zamieniają się rolami, wymierzając sobie kolejne ciosy i szukając na siebie haków. Z tej "rozrywki" nie wynika nic konstruktywnego, a patrząc na całą sytuację z boku można odnieść wrażenie, że dobro Legii - jej piłkarzy, kibiców i właścicieli - już dawno zeszło, nawet nie na drugi, a zdecydowanie dalszy plan. Śmieszne, żałosne, czy może prawidłowe zachowanie? Niech każdy oceni sam, ja już od tego umywam ręce...

Powyższa sprawa nie jest jedyną wzbudzając u niektórych oburzenie, a u innych szczery śmiech. Otóż w ostatnich dniach pomyje na warszawski klub nieoczekiwanie wylewa Kamil Grosicki - mimo, że grający w Jagiellonii, wciąż piłkarz stołecznego zespołu. Otóż ów zawodnik uważa, że Legia hamuje jego sportową karierę. Rozumiem, że niektórzy mogą mieć krótką, bądź bardzo krótką pamięć, ale Panie Kamilu, w tym wypadku na całym świecie nie ma klubu, który bardziej dbałby o Pana karierę, niż Legia!

Grosickiemu nie spodobał się zapis w umowie mówiącej o jego wypożyczeniu do białostockiego klubu, który mówi o tym, że w przypadku gdyby zagrał w meczu przeciwko swemu macierzystemu klubowi, jego obecny zespół musiałby dopłacić pewną, wcześniej ustaloną kwotę. Nie wiem jak inni, ale ja nie widzę tu "blokowania rozwoju kariery". A już na pewno nie mówiłbym tak o klubie, który niejednokrotnie mi pomagał w ciężkich chwilach. Np. finansując pobyt w ośrodku leczącym od uzależnień, wypożyczając mnie do zagranicznego klubu, gdzie miałem szansę wyrwać się z bagna, w którym byłem, czy też wypożyczając mnie za śmiesznie niską kwotę do klubu, gdzie mam możliwość regularnej gry. Ale cóż, każdy ma prawo do własnej opinii...

Ostatnim tematem jest wypowiedź bramkarza "Wojskowych" Jana Muchy, za którą rzekomo miał zapłacić karę finansową. Słowak miał skrytykować swoich przełożonych za politykę transferową klubu. Chodziło głównie o negocjacje dotyczące przedłużenia wygasających umów z jego, już byłymi, kolegami z zespołu. Piłkarz został wezwany "na dywanik" zarządu klubu, gdzie musiał wytłumaczyć się ze swoich słów. Mucha został upomniany, nie zapłacił ani grosza, a sprawa rozeszła się po kościach. I to właściwie tyle w tym temacie. Jeżeli komuś z zewnątrz zależało na popsuciu atmosfery w warszawskim zespole, to jego cel nie został osiągnięty.

Źródło artykułu: