Kamil Wilczek jest jednym z najskuteczniejszych polskich snajperów. W tym sezonie wychowanek WSP Wodzisław strzelił już 13 bramek, w tym cztery w eliminacjach Ligi Europy. Napastnikowi Broendby Kopenhaga trudno jednak przebić się w kadrze. Musi bowiem rywalizować z Robertem Lewandowskim i będącym w niesamowitym gazie Łukaszem Teodorczykiem.
Ze Słowenią trener Adam Nawałka będzie miał jednak do dyspozycji tylko dwóch napastników. Ze zgrupowania wyjechał już bowiem Lewandowski, któremu trener reprezentacji dał odpocząć po spotkaniu eliminacji MŚ 2018 z Rumunią. - Mecze towarzyskie służą doskonaleniu gry w stosowanym przez nas ustawieniu z jednym lub dwoma napastnikami - stwierdza Adam Nawałka.
Niewykluczone zatem, że szkoleniowiec postawi na Wilczka nawet od pierwszej minuty. - Liczę, że zagram, ale decyzję podejmuje trener i każdą uszanuję - zapewnia napastnik.
Zawodnik Broendby, choć na zgrupowaniu był już w 2015 roku, zadebiutował w kadrze dopiero w wieku 28 lat. Adam Nawałka wpuściła Wilczka na ostatnie minuty październikowego spotkania z Armenią. Ze Słoweńcami realna szansa na kolejny reprezentacyjny szlif. - To wyróżnienie być w tak silnej drużynie. Podchodzę do sprawy ze spokojem, rywalizacja jest duża i z każdym przyjazdem muszę udowadniać swoją wartość. Czekam na swój moment - podkreśla.
W sezonie 2014/2015 Wilczek został królem strzelców Ekstraklasy w barwach Piasta Gliwice (20 bramek na koncie). Potem trafił do włoskiego Carpi FC 1909, gdzie nie mógł przebić się do pierwszej jedenastki i musiał szukać szczęścia w duńskim Broendby. W barwach drużyny z Kopenhagi rozegrał 38 spotkań i 18 razy pokonał bramkarza rywali.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Piszczek: Nauczką był Kazachstan