Bośniak po raz ostatni w pierwszym zespole wystąpił 25 października, gdy Lech mierzył się z Białą Gwiazdą w stolicy Wielkopolski i wywalczył remis 1:1. Później musiał odbyć karę zawieszenia za awanturę w końcówce ligowej potyczki z Legią Warszawa.
O własną dyspozycję Jasmin Burić się jednak nie boi - nawet w kontekście tego, co pokazuje w ostatnim czasie Matus Putnocky, który broni wybornie. - Życzę mu, by utrzymał taką formę jak najdłużej. Ja już jednak wróciłem, byłem na ławce rezerwowych w spotkaniu z Zagłębiem Lubin, a to, że zagram w środę, nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo miałem takie informacje wcześniej - zaznaczył.
Siedzenie na ławce nie jest jednak dla 29-latka zbyt komfortowe. - Cierpliwość i spokój to moje cechy, dlatego znoszę to dobrze. Nie sprawia mi problemu to, że w lidze gra Matus. Nie mam wpływu na pewne rzeczy, mogę tylko trenować tak jak do tej pory. Miałem przerwę, ale nie czuję żadnego strachu przed ponownym wejściem do bramki. Na treningach wyglądam solidnie. Wiadomo, że mecz to coś zupełnie innego, mimo to jestem spokojny - dodał.
Jeśli w Krakowie padnie remis 1:1 (co nie wydaje się nierealne), to o awansie może zdecydować konkurs rzutów karnych. - Mam nadzieję, że do nich nie dojdzie, ale jestem na nie przygotowany, bo miałem już analizę i wiem jak wiślacy wykonują jedenastki - zakończył Burić.
ZOBACZ WIDEO Michał Kołodziejczyk: Mecz Legii z BVB? Masakra piłą mechaniczną (źródło: TVP SA)