Debiutanci na trójkę, Matusiak jeszcze nie w formie

W sobotni wieczór kibice mieli nadzieję ujrzeć nowy, prezentujący ofensywny styl, zespół Widzewa. Ci, którzy liczyli, iż łodzianie tej zimy przeszli metamorfozę w tym lepszym kierunku, musieli czuć się rozczarowani. Główne problemy z rundy jesiennej, jak np. kreowanie ataków, wciąż pozostają na topie. Piłkarze zgodnie jednak twierdzą, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej.

Największą bolączką drużyny prowadzonej przez Waldemara Fornalika było tworzenie akcji ofensywnych. W Widzewie miał z tym problem jednak nie tylko on, ale również jego poprzednicy. Jesienią rolę rozgrywającego pełnił Mindaugas Panka, lecz do jego gry było sporo zastrzeżeń. Dlatego też tej zimy pozyskano dwóch zawodników, którzy mają dzielić i rządzić w środku pola.

Większe nadzieje wiąże się z Łukaszem Grzeszczykiem (sprowadzony za ponad pół miliona złotych, jeden z najlepiej opłacanych w zespole), nieco mniejsze z kontuzjowanym obecnie Dejanem Miloseskim. W sobotę zadebiutował ten pierwszy. Od samego początku widać było, że na boisko wyszedł stremowany i nie najlepiej sobie radził z presją. - Nie jestem z siebie zadowolony. W środku była duża walka, ciężko było rozgrywać piłkę, w której posiadaniu i tak byłem dość rzadko. Wiem, że stać mnie na znacznie lepsze występy - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

- Grali dobrze, dopóki wystarczyło im sił. Ponieważ nie byli w stanie wytrzymać całego spotkania, musieli zejść z boiska wcześniej - powiedział trener Paweł Janas zarówno o Grzeszczyku, jak i Radosławie Matusiaku. Były reprezentant Polski w oficjalnym spotkaniu wystąpił po raz pierwszy od maja ubiegłego roku. Często brakowało mu szybkości i pewności siebie, ale mimo że ani przez chwilę nie pozostawał bez opieki obrońców Korony, wypracował pierwszą bramkę dla Widzewa. - Powiem krótko: to jeszcze nie jest optymalna forma. Z meczu na mecz będzie lepiej - przyznał dla serwisu SportoweFakty.pl.

Trzeci z debiutantów to 30-letni Jarosław Bieniuk. Wielu ekspertów uważało, że ma spore braki kondycyjne i potrzebuje czasu, aby powrócić do dawnej dyspozycji. Przeciwko Koronie znakomicie dyrygował partnerami z obrony, choć drugi gol dla gospodarzy po części obciąża również jego konto. - Myślę, że mój debiut był całkiem niezły. Na dyspozycję całej defensywy patrzyłoby się inaczej, gdyby nie feralna ostatnia minuta - żałował "Palmer", z którego najbardziej zadowolony był Janas: - Przede wszystkim dobrze kierował linią obrony.

Nieco gorzej w oczach szkoleniowca łódzkiej drużyny wypadł Darvydas Sernas. - Myślę, że można było oczekiwać od niego nieco więcej - ocenił były selekcjoner reprezentacji Polski. Litwin, choć rzeczywiście nie zachwycił, przeprowadził na lewej stronie boiska kilka ciekawych akcji, groźny był także pod bramką rywali. Reprezentant Litwy pokazał, że nie przez przypadek interesowała się nim zimą warszawska Legia.

Komentarze (0)