Sapela bohaterem Bełchatowa

W Przeglądzie Sportowym czytamy, że Łukasz Sapela był jedną z wyróżniających się postaci sobotniego spotkania PGE GKS z krakowską Wisłą. To dzięki niemu Bełchatowianie zachowali czyste konto.

Michał Gąsior
Michał Gąsior

Bramkarz PGE GKS przed meczem musiał obawiać się najlepszego snajpera Białej Gwiazdy Pawła Brożka. Takiego scenariusza nikt nie przewidywał: napastnik mistrza Polski musiał jeszcze przed przerwą opuścić boisko z powodu kontuzji, która prawdopodobnie wykluczy go z gry na kilka miesięcy. - Naprawdę nie wiem, co się stało. Nie wiem też, ile będzie trwała przerwa - mówił reprezentant Polski, który doznał urazu właśnie w walce z Łukaszem Sapelą. Obaj wyskoczyli do piłki w polu karnym i obaj chwilę później wylądowali na murawie. - Zauważyłem Brożka więc schowałem kolano, mojej winy w tym jego upadku nie było, po prostu takie rzeczy się zdarzają - tłumaczył golkiper miejscowych. W drugiej połowie to on niemal w pojedynkę powstrzymał Wiślaków.

Do momentu fatalnego urazu Brożka goście powinni byli prowadzić. Najpierw Sapela wspaniale obronił mocny strzał Juniora Diaza z dystansu, a potem wygrał pojedynek sam na sam z Radosławem Sobolewskim. Próbował również Piotr Ćwielong, ale i tym razem lepszy okazał się 27-letni bramkarz. - Wiadomo, że dobry bramkarz musi mieć trochę szczęścia, a dzisiaj akurat ono mi sprzyjało - stwierdził po końcowym gwizdku Sapela. Rzeczywiście w tej tezie jest sporo racji, bowiem to zawodnicy Wisły często po prostu trafiali w środek bramki rywala.

Sapela wystąpił w lidze po raz pierwszy od maja 2008 roku. - Miałem ostatnio sporo pecha, nękały mnie kontuzje. Ale pokazałem, że w piłkę grać nie zapomniałem. Nie czułem żadnej presji, przed meczem trener bramkarzy Zbigniew Robakiewicz powiedział, że niby czym mam się stresować. Zaznaczał: Wrócić na boisko i to jeszcze przeciwko Wiśle Kraków to jest coś. Nie może być lepszego momentu. Miał rację - dodawał wychowanek PGE GKS.

Zawodnik nie ma pewności, czy wystąpi w kolejnym meczu z ŁKS-em Łódź. Wydaje się jednak, że trener Rafał Ulatowski nie ma wątpliwości: - Po dwóch porażkach w lidze, posadziłem na ławce Krzysztofa Kozika nie z powodu, że był słaby. Zmieniając bramkarza szukałem przede wszystkim większej komunikacji pomiędzy linią obrony a bramką. Łukasz, w przeciwieństwie do Krzyśka więcej krzyczy, ustawiając linię defensywną - powiedział szkoleniowiec z Bełchatowa.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×