Premier League: pierwsza porażka Arsenalu od czterech miesięcy, Everton sprawcą sensacji!

PAP/EPA / PETER POWELL
PAP/EPA / PETER POWELL

Ogromne emocje na Goodison Park. Arsenal prowadził z Evertonem, ale ostatecznie przegrał 1:2, doznając pierwszej ligowej porażki od czterech miesięcy. Widowisko było ekscytujące do ostatnich minut.

W tym artykule dowiesz się o:

To na pewno nie była partia piłkarskich szachów. Oba zespoły porzuciły kalkulację i od pierwszych chwil atakowały bardzo odważnie. W efekcie oglądaliśmy szybki i otwarty mecz. Wynik otworzyli Kanonierzy, którym w 20. minucie dopisało szczęście. Phil Jagielka sfaulował przed polem karnym Francisa Coquelina, z rzutu wolnego nie najlepiej uderzył Alexis Sanchez, ale piłka odbiła się po drodze od Ashleya Williamsa i ten rykoszet sprawił, że Maarten Stekelenburg nie zdołał uratować gospodarzy.

W tym momencie Arsenal był liderem Premier League, bo przy zwycięstwie zrównałby się punktami i różnicą bramek z Chelsea, lecz miał ich więcej strzelonych. Atak na 1. miejsce się jednak nie udał, gdyż ekipa Arsene'a Wengera popełniła dwa brzemienne w skutkach błędy w tyłach. Pod koniec pierwszej połowy Seamus Coleman zamknął centrę Leightona Bainesa i trafił do siatki głową, zaś w 86. minucie także głową, ale po rzucie rożnym zwycięskiego gola dla The Toffees zdobył Williams, rehabilitując się tym samym za złą interwencję przy bramce Sancheza.

Mecz dostarczył niesamowitych emocji. To był kawał angielskiego futbolu w najlepszym wydaniu - z niesamowitym tempem przez 90 minut i mnóstwem podbramkowych spięć. Wynik zresztą wisiał na włosku do samego końca. W ostatniej akcji ekipa Ronalda Koemana cudem wybroniła skromne prowadzenie. Stekelenburg fruwał w powietrzu, by przecinać kolejne centry Kanonierów, w końcu do piłki dopadł Alex Iwobi i wydawało się, że musi wyrównać, ale jak spod ziemi wyrósł jeden z zawodników Evertonu, który uratował swój zespół na linii bramkowej.

Goście nie wywalczyli na Goodison Park nawet remisu i po wtorkowej porażce (pierwszej od inauguracyjnego starcia z Liverpoolem) wciąż tracą do liderującej Chelsea trzy punkty. Jeśli The Blues pokonają w środę ostatni w tabeli Sunderland, to podwoją ten dystans.

Everton - Arsenal Londyn 2:1 (1:1)
0:1 - Alexis Sanchez 20'
1:1 - Seamus Coleman 44'
2:1 - Ashley Williams 86'

Składy:

Everton: Maarten Stekelenburg - Seamus Coleman, Phil Jagielka, Ashley Williams, Leighton Baines, James McCarthy (90' Ramiro Funes Mori), Idrissa Gueye, Ross Barkley, Aaron Lennon (68' Kevin Mirallas), Romelu Lukaku, Enner Valencia (79' Dominic Calvert-Lewin).

Arsenal Londyn: Petr Cech - Hector Bellerin, Gabriel Paulista, Laurent Koscielny, Nacho Monreal, Francis Coquelin (88' Lucas Perez), Granit Xhaka, Theo Walcott (71' Olivier Giroud), Mesut Oezil, Alex Oxlade-Chamberlain (71' Alex Iwobi), Alexis Sanchez.

Żółte kartki: Phil Jagielka, James McCarthy (Everton) oraz Laurent Koscielny (Arsenal Londyn).

Czerwona kartka: Phil Jagielka /90+3' za drugą żółtą/ (Everton).

Sędzia: Mark Clattenburg.

ZOBACZ WIDEO Dawid Kownacki: nauczyłem się, że nic nie muszę (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Komentarze (1)
avatar
MoronHunter
14.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Należy wspomnieć też o sędziowaniu, które mocno ułatwiło Evertonowi zwycięstwo. Czytaj całość