Nowy nabytek MKS-u Kluczbork wierzy w utrzymanie. "Drużyna nie jest słaba"

MKS Kluczbork zakontraktował już dwóch nowych zawodników. Jednym z nich jest Krzysztof Bodziony, który wierzy w utrzymanie kluczborskiego zespołu w I lidze. - Drużyna nie jest słaba - przyznał 31-letni pomocnik.

Sytuacja MKS-u Kluczbork jest nie do pozazdroszczenia. Ekipa z Opolszczyzny ma na swoim koncie 12 punktów i zajmuje ostatnią pozycję w ligowej tabeli. Na dorobek ten złożyło się jedno zwycięstwo, dziewięć remisów i osiem porażek. Strata do miejsca gwarantującego utrzymanie w I lidze wynosi aż 8 "oczek".

Kluczborczanie nie tracą jednak wiary w pozytywne zakończenie rozgrywek i wywalczenie utrzymania na zapleczu Lotto Ekstraklasy. Nowymi zawodnikami MKS-u zostali gracze z przeszłością w najwyższej klasie rozgrywkowej: Krzysztof Bodziony i Wojciech Kaczmarek. Nie jest to jednak koniec transferów.

Celem postawionym przed drużyną jest walka o utrzymanie. - Przyszedłem do klubu z 1 ligi i zrobię wszystko, żeby występować dalej na tym samym poziomie rozrywkowym. Drużyna aż 9 razy zremisowała, więc nie jest na tyle słaba, by nie zaczęła wygrywać, gdyż jak widać, wielkiej przepaści tutaj nie było. Znacznie gorzej wygląda to jeśli chodzi o zdobyte punkty. W moim przypadku dłuższe umowy zawsze mi służyły, czułem się lepiej i pewniej. Mogłem też w pełni oddać się zespołowi - powiedział Bodziony.

31-latek rundę jesienną spędził w III-ligowym Pelikanie Łowicz. Wcześniej grał głównie w I lidze. - Najchętniej zapomniałbym o tej całej sytuacji. Podczas ostatniego okienka transferowego bardzo długo wraz z menadżerem czekałem na właściwy klub i przeczekaliśmy. Faktem jest, że progi postawiłem sobie wysokie, lecz wciąż brak było konkretów i byliśmy trochę zwodzeni. Nazwy klubu oczywiście nie podam. Zrobił się wrzesień, a ja nie wyobrażałem sobie, żeby nie grać w piłkę. Dowiedział się o tym dyrektor Pelikana Łowicz, którego znałem już wcześniej, "nie dawał mi żyć" i znalazłem się w 3 lidze - przyznał Bodziony, który miał również ofertę z GKS-u Tychy.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież

Komentarze (0)