Marcina Listkowskiego nie było w podstawowym składzie Pogoni Szczecin przez osiem miesięcy. Junior był jednym z ulubieńców trenera Czesława Michniewicza. W ocenie Kazimierza Moskala przegrywa rywalizację z doświadczonymi piłkarzami i w rundzie jesiennej zagrał w Lotto Ekstraklasie tylko 87 minut.
- Na pewno liczyłem na więcej. Każdy piłkarz nie jest zadowolony gdy nie gra. Muszę nadal pracować i dawać trenerowi sygnały, że kiedy będzie mnie potrzebować, może na mnie liczyć - powiedział Listkowski.
Pomocnik spędził 68 minut na boisku w przegranym 0:2 meczu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Miał 31 kontaktów z piłką, oddał jeden strzał i to jego stroną Pogoń przeprowadziła więcej akcji. Żadna z nich nie była jednak bardzo niebezpieczna dla przeciwnika.
- To dla mnie pierwszy występ w jedenastce po blisko roku, więc czułem jakbym od nowa zaczynał łapać minuty w Ekstraklasie. Trudno mi było na początku wejść w mecz, później czułem się trochę lepiej, ale grałem podobnie jak cała drużyna: kiepsko - przyznał nastolatek.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Dudek: To najlepszy rok reprezentacji po '82
I dodał: - Chcieliśmy kreować akcje przez środek, a skrzydłowi mieli za zadanie schodzić tam i pomagać. Termalica w miarę fajnie zagęściła tę strefę i trudno było nam się przebić. Rywale górowali walką i zaangażowaniem, ponadto dobrze kontrowali.
Po porażce w Niecieczy Pogoń znalazła się na 7. miejscu w Lotto Ekstraklasie. Nad grupą spadkową ma symboliczną przewagę, więc nie może być pewna, że w drugiej części sezonu zagra o medale.
- Było w tej rundzie wiele fajnych momentów, ale zarazem za dużo punktów oddaliśmy rywalom. Pamiętam mecze, w których dominowaliśmy, a później wynik nam uciekał i kończyło się remisem albo porażką - wspominał Listkowski.
Po meczu z Bruk-Betem piłkarze Pogoni rozpoczęli urlopy w marnych nastrojach. Rywal, którego na własnym stadionie pokonali 5:0, zrewanżował się i przedłużył serię meczów Pogoni bez zwycięstwa do czterech.
- Brak mi słów po tym meczu. Byliśmy zupełnie inaczej nastawieni niż zagraliśmy. Mieliśmy takie fragmenty, w których podawaliśmy niecelnie i nie potrafiliśmy nawet przenieść piłki na połowę przeciwnika. Przykro nam, że w taki sposób zakończyliśmy rok. Trener uczulał nas, że rewanż z Termalicą będzie zdecydowanie inny niż pierwszy mecz i niestety, na boisku się to potwierdziło - dodał Listkowski.