Gwiazdy na gwiazdkę: Diego Costa

Najbardziej znienawidzony piłkarz świata, człowiek bez serca i bez wstydu, prowokator, plujący na przeciwników, bestia. Doskonały, silny, rozbijający rywali, pewny siebie… Diego Costa to zawodnik wzbudzający skrajne emocje.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Getty Images / Julian Finney

Wróg publiczny numer 1

Najbardziej znienawidzony piłkarz świata, człowiek bez serca i bez wstydu, prowokator, plujący na przeciwników, bestia. Doskonały, silny, rozbijający rywali, pewny siebie… Diego Costa to zawodnik wzbudzający skrajne emocje. Co o nim jest prawdą, a co tylko mitem?

Żeby dobrze zrozumieć, kim jest napastnik Chelsea Londyn, koniecznie trzeba cofnąć się do lat jego dzieciństwa. Urodził się i wychował w Lagarto, brazylijskim mieście. Nie traktował piłki nożnej jako sposobu na wyrwanie się z biedy, jak to często w przypadku Brazylijczyków bywa. Ojciec pracował ciężko, był rolnikiem, pieniędzy jego rodzinie jednak nie brakowało. Piłka dla Diego to była zabawa. Ale na poważnie, grał nie tylko z rówieśnikami, bo także z kolegami sporo starszymi. Musiał więc nauczyć się sprytu, przepychania z silniejszymi rywalami, nie wyszkoliła go żadna słynna piłkarska akademia, wszystko, z czego słynie dziś, wyniósł z ulic Lagarto. Będąc dzieckiem nie trenował w żadnym klubie… W rodzinnym mieście takiego nie było, ba, nie było nawet trawiastych boisk.

Na granicy z Paragwajem

- Zawsze miał agresywny sposób bycia. Więcej niż raz kończyło się to bójką - wspominał ojciec reprezentanta Hiszpanii, Jose de Jesus, w filmie dokumentalnym nakręconym przez hiszpański Canal Plus. A jako, że ojciec kochał futbol, synowi na imię dał Diego na cześć… Argentyńczyka Maradony. - Na boisku obrażałem wszystkich, nie miałem żadnego szacunku dla rywala. Myślałem, że muszę pozabijać przeciwników. Byłem przyzwyczajony, że dużo więksi, silniejsi rywale atakują innych łokciami, sądziłem, że to normalne - mówił Costa w rozmowie z "El Pais".

Diego do klubu trafił później, wpierw zapragnął się usamodzielnić. Opuścił Lagarto, przeprowadził się do Sao Paolo, aby pomóc wujkowi w prowadzeniu sklepu. Chciał zarabiać. Serwis internetowy BBC podaje, że nie tylko w ten sposób pozyskiwał pieniądze, bo również na granicy z Paragwajem kupował podrobione produkty znanych marek i potem upłynniał je w centrach handlowych. Wujek Jarminho, sam niespełniony piłkarz, dostrzegł jego talent i namówił Diego, ponoć obiecał, że będzie mu nawet za to płacił, aby ten zaczął treningi w klubie Barcelona Esportivo Capela. W wieku 16 lat Costa wreszcie miał klub.

W Brazylii jego krewki charakter szybko dał o sobie znać. Zdzielił rywala, a kiedy obejrzał czerwoną kartkę, ruszył jeszcze w stronę arbitra. Wyrok był wysoki, cztery miesiące dyskwalifikacji. Tyle że wpadł w oko gigantowi w świecie agentów piłkarskich Jorge Mendesowi. Jak podaje BBC, kara zawieszenia w magiczny sposób została anulowana, współpracownik Mendesa obejrzał Diego w meczu i przed ukończeniem 18. roku życia napastnik wylądował w Europie.

Był 2006 rok. Już po miesiącu pobytu w Portugalii, Diego chciał wracać do domu, ojciec przekonał go, żeby został. Prawdę mówiąc, dziwnie układały się jego losy: Braga wypożyczyła go do Penafiel, a więc klubu nie grającego wówczas w portugalskiej ekstraklasie i niedługo później jego pozyskanie ogłosiło Atletico Madryt, które zresztą od razu wypożyczyło go z powrotem do Bragi. Był piłkarzem tak nieznaczącym, iż prezydent Atletico Enrique Cerezo, przedstawiając sprowadzonego zawodnika wypalił, że to… nowy Kaka. A gdzie mu do gry na pozycji byłego gwiazdora Milanu i Realu Madryt? Zdaje się, że Jorge Mendes przy transferze musiał roztaczać swój czar.

Najmniej inteligentny?

- Był pewny siebie, a na boisku cechował go superegoizm. Nie mówię, że strzelał na bramkę z czterdziestu metrów, ale kiedy okazja była dobra, nie zauważał kolegów. Liczył się tylko on i gol - wspomina Marcin Chmiest, który w sezonie 2006-07 przez pół roku grał z Diego w Bradze. - Nie do końca chodził twardo po ziemi. Był raczej beztroski, lubił życie, trzymał się w grupie Brazylijczyków, którą charakteryzowało głośne słuchanie muzyki. W czasie moich występów w Bradze nie musiał walczyć o swoje, był już wypożyczony z Atletico, więc jeśli tylko zdrowie dopisywało, grał, bo po to był w tym zespole. Nie mogę też powiedzieć, że był superprofesjonalistą, nie stosował specjalnej diety, budowę ciała miał przeciętną, nie był jakoś wyjątkowo wyrzeźbiony, na treningu dawał z siebie więcej tylko przy ćwiczeniach, które sprawiały mu radość, resztę po prostu wykonywał. Technika? Nic nadzwyczajnego, grał z nami Brazylijczyk, prawy pomocnik. Jakbyśmy ich postawili obok siebie, można byłoby mieć wątpliwości, że Costa urodził się w Brazylii. Pamiętajmy jednak, że on wtedy miał 18 lat, w dalszym czasie mogło się wiele zmienić. Kiedy jednak przychodził mecz, pokazywał swoją wartość. Miał charakter do walki, choć nie nazwałbym go boiskowym bandytą. Myślę, że tę chęć do prowokacji wypracowali w nim trenerzy. Diego Simeone i Jose Mourinho lubią futbol kontaktowy, Costa świetnie się w to wpisał. Już w Bradze był naprawdę silny. Graliśmy z Parmą w Pucharze UEFA, on strzelił gola, a gościa z zespołu przeciwnego, próbującego go powstrzymać, niemal niósł na plecach kilka metrów.

Było widać, że pójdzie dalej

Eden Hazard powiedział niedawno, że Diego jest najgłośniejszym i najmniej inteligentnym piłkarzem Chelsea Londyn. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Belg żartował czy mówił na poważnie, niemniej są pewne symptomy, które pozwalają sądzić, że nie do końca to był dowcip. Nie tak dawno Chelsea opublikowała wideo. Hazard wcielił się w rolę reportera klubowej telewizji i zadawał pytania kolegom z zespołu. Diego Costa niewiele z siebie wydusił… poza szczeknięciem. Wyszło zabawnie, ale zapewne można wyobrazić sobie lepszy sposób na rozbawienie publiki. Costa, mimo że w Londynie jest już dwa lata, nie nauczył się języka angielskiego, wywiady z nim należą do rzadkości. Latem między innymi ze względu na kłopoty komunikacyjne oraz londyńską aurę, chciał wracać do Atletico, do Cholo Simeone, którego darzy wielkim szacunkiem, który zrobił z niego napastnika klasy światowej.

Czy Diego Costa zostanie królem strzelców obecnego sezonu Premier League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×