W kolejnym spotkaniu z Polonią Warszawa trener Ryszard Tarasiewicz posadzi Capa na ławce i tak już może zostać do końca sezonu. Czech dostał swoją szansę w ostatniej konfrontacji z Odrą, ale raczej niczym się nie wyróżnił i trudno spodziewać się, by we Wrocławiu wiązali z nim nadzieje.
Od jakiegoś czasu Cap stracił miejsce w podstawowej "jedenastce" na rzecz dużo młodszego Mariusza Pawelca. 23-letni wychowanek Górnika Łęczna to niewątpliwie zawodnik, na którego może liczyć w przyszłości Tarasiewicz. Vladimir jest o 10 lat starszy i gra tylko wtedy, gdy młodszy kolega jest kontuzjowany. Tak właśnie było w ostatni weekend, lecz Czech zupełnie nie radził sobie z pomocnikiem gości Janem Wosiem.
- O tym, co będzie w czerwcu, nie myślę. Robię na treningach swoje, a trener decyduje kto gra. To nic niezwykłego, że przeważnie stawia na dużo młodszego piłkarza - mówi Cap, który półtora roku temu został sprowadzony do Wrocławia z Zagłębia Lubin. Klub z Dolnego Śląska zapłacił za niego 70 tysięcy złotych. W drugiej lidze przylgnął do niego status solidnego, lecz kontuzjogennego piłkarza. Z tego właśnie powodu trener Śląska zaczął szukać na tą pozycję młodszych zawodników, którzy będą mogli regularnie pokazywać się na boisku.