Piękne kobiety w pięknej grze. Lech dopadł Mihaia Raduta

Materiały prasowe / Adam Ciereszko/lechpoznan.pl
Materiały prasowe / Adam Ciereszko/lechpoznan.pl

W dzieciństwie otarł się o śmierć, lekarze z żołądka wyjmowali mu zabawkę. Jako nastolatek był jednym z największych talentów, a jako dorosły facet uganiał się za pięknymi kobietami. I całkiem dobrze gra w piłkę. Mihai Radut trafił do Lecha Poznań.

- Miał dwa lata, bawił się w domu - jeden z jego przyjaciół zwierzył się kilka lat temu rumuńskim mediom. - Nagle połknął jakąś zabawkę. Rodzice w panice zabrali go do szpitala. Nie było innego wyjścia, trzeba było operować. Lekarze wyjmowali mu ten przedmiot z brzucha - opowiadał. Do dziś nie wiadomo, co znalazło się w żołądku chłopczyka.

Na szczęście przeżył, ma na brzuchu bliznę po skalpelu. I wyrósł na niezłego piłkarza, który jednak w tym momencie powinien grać w zdecydowanie lepszym klubie niż Lech Poznań. Z całym szacunkiem dla "Kolejorza" - nie wszystko jednak poszło tak, jak sobie zaplanował piłkarz.

Poznali się na Ronaldo, na rumuńskim Messim i Xavim już nie

Nie był jeszcze nawet pełnoletni, a do wszystkich diabłów posłał słynną na całym świecie szkółkę Sportingu Lizbona. Tę samą, która wychowała choćby Cristiano Ronaldo. I tę samą, która za jego sprowadzenie z klubu FC Ardealul Cluj zapłaciła 120 tysięcy euro. Po niecałym roku piłkarskich szlifów w Portugalii powiedział rodzicom, że nie zamierza tam więcej grać, bo trenerzy nie wykorzystują w pełni jego możliwości. Zamiast w pomocy musiał biegać na prawej obronie. Ojciec, były piłkarz Valentin Radut, chyba za wiele nie miał do powiedzenia, bo młody, jak postanowił, tak zrobił. I wrócił do ojczyzny, do klubu Internaţional Curtea de Argeş.

Musiał zostać piłkarzem, skoro futbolówkę kopał tato. Na pierwszy trening w rodzinnej Slatinie poszedł, gdy miał 12 lat. I szybko się okazało, że ma talent. Zabiegały o niego Dinamo i Steaua, ostatecznie skończył w Lizbonie. W International rozpoczął już przygodę z dorosłym futbolem. Rok wystarczył, aby po obiecującego 20-latka sięgnął największy rumuński klub czyli Steaua. To było latem 2010 roku, a 750 tysięcy euro w tamtym oknie transferowym było największą sumą wydaną w lidze rumuńskiej. Gigi Becali, kontrowersyjny właściciel Steauy, nie przebierał w słowach. - To Messi i Xavi w jednym - chwalił się, a młody musiał być wniebowzięty. Niedługo potem sam się przekonał, co to znaczy, gdy Becali jest twoim szefem.

ZOBACZ WIDEO Jakub Piątek: nawet nie miałem czasu, by coś udowodnić (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Seksbomba wysysa z niego życie

Doradcy Becaliego donieśli mu, że chłopak spotyka się z dużo starszą od niego modelką. To była rumuńska seksbomba Gina Pistol. On miał 21 lat, ona 32. Gigi Becali szybko wywnioskował, że kobieta jest powodem słabszej formy pomocnika. Emanuel Rosu, jeden z najbardziej cenionych rumuńskich dziennikarzy wspomina nam: - Mówił, że ona wysysa z niego życie.

I zagroził, że dalsze trwanie w związku będzie oznaczało rozstanie z klubem. Nie był to pierwszy raz, gdy właściciel klubu z Bukaresztu właził z butami w życie prywatne zawodników. Dobrze wie o tym inny rumuński talent Mihai Costea, który w Polsce grał w Zawiszy Bydgoszcz. Jego przypadek był bardzo podobny do przypadku Raduta. Też występował w Steaule, też chodził z celebrytką, tyle że Danielą Crudu. Becali uważał, że kobieta ma na piłkarza zły wpływ. W jednej z wypowiedzi zasugerował, że jest prostytutką. - Mam kilku przyjaciół, którzy płacili za seks z nią. Dostawała za to pieniądze - opowiadał.

Mihai Radut koniec końców po wielu perypetiach rozstał się z Pistol. Wiązał się również z innymi modelkami. Ostatnio oświadczył się obecnej dziewczynie Dianie Gherlan. Emanuel Rosu: - Na pewno gustuje w modelkach, miał kilka znanych dziewczyn, ale to wszystko. Pochodzi z dobrego domu, nigdy nie było z nim jakichś większych problemów.

Przygoda ze Steauą była średnio udana. W sumie w 54 meczach strzelił tylko dwa gole i raz asystował. Po dwóch latach został wypożyczony do Pandurii Targu Jiu, potem do tego klubu sprzedany.

Lech w końcu go dopadł

 - To jest dobry piłkarz, ale moim zdaniem nie wystarczająco ambitny. Miał zadatki na jednego z naszych najlepszych graczy, miał dobry początek w Steaule, ale potem zawiódł - mówi o piłkarzu rumuński dziennikarz. - Ma jakiś problem z psychiką. Być może teraz już zmężniał, wydoroślał. Na pewno musi mieć przed sobą wyzwania. I wiele będzie zależało od zaufania, jakie dostanie od trenera. Radut musi czuć stuprocentowe wsparcie, w przeciwnym razie może zawieść. Lubi mieć piłkę przy nodze, umie naprawdę sporo. Jednak trzeba na niego zdecydowanie postawić - dodaje.

Czas spędzony w Pandurii był jego najlepszym w karierze. A szczególnie ostatni sezon, gdy grał dużo, strzelił cztery gole, pięć razy asystował i miał nawet szansę znaleźć się w kadrze Rumunii na Euro 2016. Ostatecznie do niej nie trafił. Reprezentacyjna przygoda piłkarza to tylko trzy nieznaczące mecze.

Lech Poznań chciał tego piłkarza pozyskać już rok temu. Piotr Rutkowski, wiceprezes klubu, ujawnia: - Wtedy miał szansę na powołanie do reprezentacji na Euro 2016 i zdecydował się nie zmieniać barw. Również latem prowadzone były rozmowy, jednak wówczas naszym priorytetem było pozyskanie na pozycję skrzydłowego Polaka. Do Lecha trafił Maciej Makuszewski.

Latem Rumun był w Polsce, oglądał klub. Poznaniacy nie mieli jednak żadnych szans, gdy 26-latek dostał ofertę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Hatta Club z Dubaju zdecydował się mu płacić nawet 30 tysięcy euro miesięcznie. Rumun podpisał kontrakt, lecz szybko Azję opuszczał. Pobyt zakończył się na dwóch ligowych meczach i kilku pucharowych. Emanuel Rosu wyjaśnia: - Nie pasowało mu tam życie, klub według niego też nie był do końca profesjonalny.

Jego zalety to bardzo dobra technika, świetnie ułożona prawa noga, doskonałe fragmenty gry. Sam Radut charakteryzuje siebie tak: - Moją silną stroną jest technika. Lubię grać w zespołach, które atakują i wywierają presję na rywalach.
Rutkowski dodaje: - Imponuje nam jego wyszkolenie techniczne i skuteczność w pojedynkach. Może grać na obu bokach pomocy, a także za napastnikiem. Do Lecha sprowadzamy go jednak przede wszystkim, by wzmocnić zespół na skrzydłach.

Emanuel Rosu uważa, że Radut nie jest jednak klasycznym szybkim skrzydłowym, a najlepiej spisuje się w taktyce 4-3-3 grając jako jeden z trzech pomocników. Choć faktycznie jako ten grający bardziej na boku.

Do Lecha 26-latek przychodzi po kilku miesiącach bez poważnego grania, jako wolny zawodnik. Dlatego dostał na początku półroczną umowę. Jak się sprawdzi, zostanie na trzy lata.

Jacek Stańczyk
Źródło artykułu: