Mateusz Piątkowski był zawodnikiem APOEL-u od lipca 2015 roku. W minionym sezonie sięgnął z nim po mistrzostwo Cypru, ale jego wkład w zdobycie tytułu był znikomy - wystąpił w 14 meczach i strzelił jednego gola.
Przed bieżącą kampanią klub z Nikozji zadecydował, że nie wiąże przyszłości z Polakiem. Problem w tym, że umowa Piątkowskiego była ważna do czerwca 2018 roku, więc APOEL próbował zmusić go do rozwiązania kontraktu, stosując nieczyste zagrania.
Na początku listopada o sytuacji, w jakiej znalazł się Piątkowski, poinformowała Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych (FIFPro). Polski napastnik nie miał prawa do treningów z I zespołem, a jego aktywność sprowadzała się do 45-minutowych samotnych sesji treningowych. "Kiedy trenuje na boisku, uruchamiane są zraszacze, które spryskują go wodą" - czytaliśmy w tekście FIFPro. - Czuje się jak niechciany śmieć - mówił reprezentujący go prawnik, Marcin Kwiecień.
Ponadto Piątkowski nie mógł zaparkować auta pod stadionem i miał ograniczony dostęp do sprzętu treningowego. Podczas spotkań APOEL-u nie może siedzieć z kolegami z drużyny na trybunie i był zmuszany do siedzenia wśród kibiców, którzy oskarżali go o żerowanie na ich klubie, co doprowadzało do nieprzyjemnych sytuacji.
Podobny los co Piątkowskiego spotkał też m.in. Semira Stilicia, ale Bośniak rozwiązał kontrakt z APOEL-em już we wrześniu.
ZOBACZ WIDEO Chińczycy inwestują gigantyczne pieniądze w piłkę nożną. "Ta liga ciągle jest prowincjonalna"