Sebastian Staszewski: Wiesz, że w Belfaście terroryści IRA wznowili swoją działalność?
Jakub Wawrzyniak: - Słyszałem o tym, ale nie boję się. Wierzę, że kadra będzie miała zapewnioną należytą ochronę. Jestem tego pewien.
A jesteś pewien miejsca w składzie na mecz z Irlandią? Marcin Komorowski jest kontuzjowany, a Kuba Wilk to jednak chyba nie reprezentacyjna półka.
- Nie zgodzę się z tobą, bo ta opinia dla Kuby jest krzywdząca. Jest to bardzo dobry piłkarz i wydaje mi się, że dałby sobie radę w kadrze. Ja ciągle muszę udowadniać, że należy mi się miejsce w reprezentacji. Nie czuję się pewniakiem. I nie mówię tego, żebym wyszedł na skromnego. Naprawdę tak myślę.
Naprawdę widzisz w osobach Wilka i Komorowskiego poważnych rywali w walce o miejsce w pierwszym składzie?
- A dlaczego nie? To jedni piłkarze jadą na kadrę grać w meczu, a drudzy jadą grać w gierkach? A może Kuba od poniedziałku będzie w znakomitej formie i to on wyjdzie w meczu z Irlandią. Każdy trener ma swoich pewniaków na pewne pozycje i to jest normalne. Ja do pewniaków i ulubieńców Leo nie należę i tak jak każdy piłkarz muszę udowodnić swoją przydatność dla drużyny narodowej.
Czyli nie masz obaw, że Marcin Komorowski nie sprawdzi się jako twój następca w Legii?
- Nie mam żadnych obaw. Trener Urban mu ufa i to też chyba dużo znaczy. Życzę Marcinowi, żeby na tej lewej stronie obrony prezentował się lepiej niż ja, bo skorzysta na tym Legia.
Mecz z Irlandią można nazwać spotkaniem kluczowym? W wypadku utraty punktów nasze szanse na awans staną się iluzoryczne.
- To na pewno spotkanie kluczowe, ale w naszej sytuacji, każdy mecz to superważna gra. Dla reprezentacji liczy się tylko zwycięstwo i z takim wystawieniem musimy wyjść na murawę. Jeżeli nie wygramy, to każdy kolejny mecz będzie skutkował gigantyczną dawką dodatkowych, a zbędnych emocji.
Rozmawiałeś o transferze do PAO z Leo Beenhakkerem?
- Przed transferem nie. Nie czułem potrzeby konsultacji swojej decyzji z selekcjonerem. Dopiero w Portugalii na zgrupowaniu Leo pogratulował mi dobrego wyboru i życzył powodzenia. Odbyliśmy krótką, ale miłą rozmowę.
A słyszałeś plotki, że podobno Beenhakker namawiał Henka ten Cate do tego transferu?
- Zachowajmy powagę. Nie bądźmy takimi typowymi Polakami i nie doszukujmy się we wszystkim korzystania ze znajomości i ułatwiania sobie życia. Koniec tematu.
Zapytam więc o coś przyjemniejszego. Pierwsze tygodnie w Grecji upłynęły pozytywnie?
- Jak najbardziej. Życie jest troszkę lepsze i wygodniejsze niż w Polsce. Pogoda, warunki. Nie ma czasu na zwiedzanie miasta a szkoda, bo jest co podziwiać. Ale na to przyjdzie jeszcze chwila. Przyjechałem tu grać w piłkę i na tym się skupiam.
Legenda klubu, Krzysztof Warzycha radził ci jak zawojować grecką Alpa Ethniki?
- Absolutnie nie. Krzysiek oczywiście służy pomocą. Dał mi swój numer i jeżeli mam jakieś sprawy bądź problemy śmiało mogę się z nim kontaktować. To bardzo sympatyczna osoba.
Dużym problemem jest pewnie język?
- Faktycznie, to spory problem. Na szczęście dobrze posługuję się angielskim i w Atenach nie mam problemów z większością spraw. Planujemy z żoną podjęcie nauki greckiego, bo to na pewno ułatwi nam życie.
W Atenach mieszka wielu naszych rodaków. Spotkałeś już Polaków mieszkających w stolicy Grecji?
- Jasne. Poza tym piłkarze PAO są bardzo popularni i idąc miastem nie sposób uniknąć prośby o zdjęcie czy autograf.
Odczułeś niechęć kibiców Olimpiakosu czy AEK do ludzi związanych z Panathinaikosem? Wielu piłkarzy podkreśla, że nienawiść, jaką darzą się wzajemnie kibice tych klubów przekracza wszelkie granice.
- Ja odczułem to wręcz przeciwnie. Spotkałem się z życzliwością ludzi, którzy otwarcie przyznają, że są za drużyną z Pireusu. Kibice gratulują mi dobrych występów, doradzają i życzą powodzenia. Osobiście nie odczułem żadnych symptomów nienawiści. To coś nowego, bo w Polsce sytuacja jest odwrotna. Podoba mi się takie podejście do kibicowania i do sportu.
Po sezonie do Aten wraca wypożyczony do OFI Kreta Arek Malarz. Będziesz miał więc nowego kolegę i kompana do mieszkania w pokoju w trakcie meczów wyjazdowych.
- To też plus tego transferu. Na treningu będzie można porozmawiać po polsku, będzie z kim iść na kolację.
Trener Henk ten Cate wystawia cię albo na lewej obronie albo na środku defensywy. Nie wolałbyś mieć jednej, określonej pozycji?
- Jest to trochę pomieszane, ale już nie robi to na mnie wrażenia. Przyzwyczajam się do tego, że trener lubi pomieszać składem. W Legii grałem głównie na lewej stronie, tu na środku. I jest OK. Nie chcę nawet narzekać, żeby nie palić mostów. Obojętnie gdzie, ale ważne żebym grał.
Jesteś zadowolony ze swoich pierwszych występów w barwach Koniczynek?
- Zawsze może być lepiej. Kiedy schodziłem z boiska miałem przekonanie, że zrobiłem to, co do mnie należało.
Trochę pechowo wypadł twój debiut w Lidze Mistrzów.
- Dlaczego pechowo?
W pierwszym meczu sprokurowałeś rzut karny, w drugim miałeś udział przy straconej bramce.
- Nie przesadzajmy. Ja uważam, że wejście w Ligę Mistrzów miałem nie najgorsze.
Dlaczego w ostatniej kolejce ligi greckiej, z Thrasovoulosem, cały mecz przesiedziałeś na ławce rezerwowych?
- Cate lubi zmiany. Nigdy nie spotkałem się z trenerem, który tak często przeprowadzałby rotacje. Zdarzyło się, że piłkarz zagra dobre 90 minut a na kolejne spotkanie trener nie bierze go nawet do kadry. Na początku mnie to szokowało, ale się przyzwyczaiłem. Dlatego nie panikuję z powodu jednego spotkania. Będzie dobrze!