Jacek Zieliński w tym sezonie wypróbował już sześciu zawodników, którzy kandydowali do roli podstawowego napastnika. Po rundzie jesiennej z Lechii odszedł Piotr Cetnarowicz, który grał poniżej oczekiwań i w sześciu występach ani razu nie trafił do siatki. W zimowym okienku transferowym sprowadzono kolejnych dwóch atakujących: Piotra Trafarskiego, który jesienią w trzecioligowej Olimpii Elbląg strzelił aż 20 goli, i Jakuba Zabłockiego z Polonii Bytom. 26-letni Trafarski zagrał w drugiej połowie spotkania z Cracovią, ale nie wpisał się na listę strzelców. Z kolei ten drugi wciąż czeka na swój debiut w barwach lechistów. - Kuba podkreśla, że rozstał się z Polonią w zgodzie i żadnych rachunków do wyrównania nie ma. Generalnie nie patrzę, skąd przyszedł, a oczekuję, aby w każdym meczu podopieczni grali z pełnym zaangażowaniem i agresywnością. Przed tygodniem na kilka chwil wyłamali się z walki o piłkę i Cracovia to bezwzględnie wykorzystała - mówi 42-letni szkoleniowiec gdańszczan.
Wydaje się, że od pierwszych minut w niedzielnym meczu z Polonią wybiegnie obok Kowalczyka Paweł Buzała. Piotr Wiśniewski podobnie jak Zabłocki rozpocznie mecz na ławce rezerwowych. Całkiem możliwy jest też występ Andrzeja Rybskiego, który w pierwszych spotkaniach na wiosnę zaczynał w podstawowej "jedenastce", ale już przed tygodniem został zmieniony w przerwie. - We wszystkich moich klubach w ataku była duża konkurencja, a zatem jestem do tego przyzwyczajony. Także rotacja w składzie jest rzeczą naturalną. Dam z siebie wszystko bez względu na to, kiedy pojawię się na boisku - zapewnia Rybski.
Zieliński jest chyba jednak zdecydowany na Buzałę: - Andrzej dostawał szansę w ostatnich meczach, a Paweł po słabej pierwszej połowie ze Śląskiem, w drugiej grał dużo lepiej.