Pobicia, groźby, agresja: Jak lokalne związki walczą ze smutną, sędziowską rzeczywistością?

Pobicie metalowym prętem, groźby przestrzelenia kolan, napaść słowna i fizyczna - to spotykało sędziów w najniższych i dziecięcych ligach w 2016 roku. W "terenie" rozpoczęły się właśnie kursy sędziowskie. Czy kandydatów na arbitrów czeka podobny los?

Problem jest globalny i nie dotyczy tylko Polski. W Anglii już kilka lat temu postanowiono z nim walczyć, efektem była medialna kampania "Respect" między innymi z Howardem Webbem w roli głównej. Agresywnych zachowań wobec sędziów w najniższych ligach angielskich było dzięki temu mniej, ale tylko do czasu, bo gdy zdecydowano się wstrzymać kampanię, wszystko wróciło. Angielska federacja ma więc kolejny problem, bo arbitrzy z najniższych lig zapowiedzieli ogólnokrajowy strajk.

[b]

Psycholog na kursie i szkoleniach[/b]

W Polsce o problemie agresji podczas piłkarskich meczów najmłodszych roczników i w najniższych ligach pisało się w ostatnich miesiącach dużo. Na jaw wyszło na przykład, że w Warszawie po meczu drużyn do lat 16 trener krzyczał do sędziego: "Czy możesz mi powiedzieć, coś ty mały cwelu odpierd****?". Albo: "Kim ty jesteś lamusie, żeby mnie wyganiać? Wiesz, że ja jestem poje**** i zaraz ci tak wpier****, że nie wyjdziesz". Inny przykład, również po meczu młodzieży, również trener: "Przestrzelę ci kolana Ty kur**, spalę ci dom".

W innych okręgach w Polsce podobne sytuacje także się zdarzały, jak na przykład najgłośniejsza, bo przedstawiona przez TVN24 sprawa zaatakowanego sędziego podczas meczu B-klasy. Arbiter podjął decyzję na boisku, a jeden z zawodników postanowił pięściami wytłumaczyć, że się pomylił. Było więc głośno, często nerwowo, szokująco, ale czy odpowiednie władze wyciągnęły wnioski przed startem rundy wiosennej? Czy ma to swoje odzwierciedlenie w rozpoczynających się właśnie w całej Polsce kursach na kandydatów na sędziów piłkarskich?

- Kiedyś wydziały sędziowskie w ogóle nie zajmowały się tymi problemami, mimo że występowały tak samo jak teraz. Po prostu uznawano, że to normalna rzeczywistość. Sędziowie musieli sobie z tym radzić - mówi WP SportoweFakty Marcin Brenda z Wydziału Sędziowskiego Warszawa. - Niedopuszczalne zjawiska się nasiliły, bo mocno w ostatnich latach zmieniła się piłka lokalna. Powstało dużo szkółek, nie zawsze i nie wszyscy ich pracownicy i trenerzy znają standardy i poprawne wzory zachowań - zauważa z kolei Artur Mądrzak, przewodniczący WS Warszawa.

ZOBACZ WIDEO Piękne gole di Marii i Cavaniego dały zwycięstwo PSG - zobacz skrót meczu z Bordeaux [ZDJĘCIA ELEVEN]

W tym roku w Poznaniu na kurs zgłosiło się 57 osób, więc sukcesem będzie, jeśli za rok z tej grupy wciąż po boiskach biegać będzie 20-25 sędziów. Reszta zapewne zrezygnuje po kilku meczach, w których pofrunie w ich kierunku niejedna, łacińska wiązanka.

W Warszawie wprowadzono szereg zmian. Na przykład w rozkładzie zimowych szkoleń dla sędziów z najniższych klas rozgrywkowych znalazło się miejsce na spotkania z psychologiem sportowym. - Chcemy od początku oswajać młodych sędziów ze współpracą z takimi specjalistami, ale rzeczywiście, jakiś wpływ na doprowadzenie do spotkania miały też jesienne wydarzenia - zauważa Mądrzak.

Spotkanie z psychologiem sportowym odbędzie się też podczas trwającego kursu dla kandydatów na sędziów. - Pani psycholog, która spotka się z sędziami, współpracuje z PZPN, jest do dyspozycji sędziów ekstraklasy, więc dokładnie wie, z jakimi problemami spotykają się i muszą walczyć arbitrzy - dodaje Brenda.

Spotkanie z psychologiem ma pomóc młodym sędziom radzić sobie z presją, która jest na nich nakładana przez trenerów czy kibiców, często agresywnych i nieprzebierających w słowach. Zresztą, bardzo duża część absolwentów kursów w całej Polsce rezygnuje już w pierwszym roku pracy na boiskach, tuż po tym, gdy dowiadują się od kibiców czy trenerów, że "są chu****" czy mówiąc bez wulgaryzmów - "do niczego się nie nadają".

Ponadto WS Warszawa od wiosny uruchomi specjalny adres e-mail. - Arbiter, który będzie chciał zasygnalizować, że w klubie dzieją się niepokojące rzeczy, będzie mógł napisać wiadomość. Efektem tego będą niezapowiedziane wizyty delegatów i specjalnych obserwatorów. Nie zawsze sędzia ma odwagę, żeby o pewnych sprawach napisać w sprawozdaniu meczowym, choćby z obawy przed późniejszymi pretensjami opisanych osób czy klubów, dlatego odbędzie się także specjalne spotkanie z członkiem Wydziału Dyscypliny Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej - mówi Mądrzak.

- Dyskutowaliśmy w różnych środowiskach - trenerskim, sędziowskim i związkowym - nad sposobami walki z agresją i KOR-em (Komitetem Oszalałych Rodziców - przyp. WP). Zaangażowaliśmy się w walkę z tymi zjawiskami, tak samo zresztą, jak środowisko trenerów reprezentowane przez Marcina Sasala - zdradza Brenda. Właśnie ze wspomnianą współpracą różnych środowisk władze WS wiążą wielkie nadzieje. Wiosna pokaże, jaki efekt przyniosą przeprowadzone dyskusje. - Wiadomo, że system nie będzie na początku idealny i będziemy musieli go udoskonalać, uszczelniać. Jeśli coś nie będzie działać, wprowadzimy korekty - zapowiada Mądrzak.

To wszystko jednak rozwiązania wprowadzone przez działaczy z Warszawy. Jak się okazuje, "w terenie" z różnych względów wygląda to inaczej.
[nextpage]Na psychologa nie ma kasy?

- U nas spotkanie z psychologiem nie jest na razie potrzebne. Nie spotkaliśmy się jeszcze w naszym okręgu z taką sytuacją, żeby sędzia musiał przerwać zawody z powodów, o których rozmawiamy. W ostatnich trzech latach nie przypominam sobie sytuacji, żeby jakiś sędzia poprosił o nie wysyłanie go na mecze orlików czy żaków. Raz, kiedyś, coś takiego się zdarzyło, więc chłopak jeździł w trójce sędziowskiej z bardziej doświadczonymi kolegami - mówi sekretarz Lubuskiego Kolegium Sędziów, Wiesław Baranowski. Dodaje jednak, że w ostatnim czasie agresywne zachowania się nasiliły. - Boiska do gry w kategorii orlik czy żak często otaczane są przez rodziców, uważających swoje dzieci za najlepsze na świecie. To prowadzi do różnych zachowań. Sam zresztą, jako bardzo doświadczony sędzia, musiałem się nasłuchać krzyków ze strony rodzica - mówi żywa legenda środowiska sędziowskiego w regionie.

- Spotkanie z psychologiem to bardzo dobry pomysł, może niekoniecznie podczas kursu, żeby nie straszyć tych młodych, chętnych do sędziowania ludzi, ale już dla aktywnych sędziów. W małych podokręgach, takich jak nasz, nie widzę jednak wolnych funduszy, żeby móc sobie na to pozwolić - mówi nam z kolei Rafał Redziński, przewodniczący zielonogórsko-nowosolskiego Podkolegium Sędziów.

Bo jedną sprawę należy dokładnie wyjaśnić: na kurs w Warszawie zgłosiło się ponad 100 kandydatów, wpisowe wynosiło 300 złotych. W podokręgu zielonogórsko-nowosolskim w minionym roku do egzaminu podeszło natomiast... siedmiu sędziów, z czego czterech zdało. - W tym roku organizujemy kurs dla wszystkich podokręgów z południowej części województwa lubuskiego, weźmie w nim udział około 40 osób - zdradza Redziński. W Gdańsku zapisało się na kurs około 50 osób, podobnie wygląda sytuacja w Krakowie. Mówimy więc o działaniu na o wiele mniejszą skalę.

W żadnym z ośrodków lokalnych, z przedstawicielami których rozmawialiśmy - Gdańsk, Poznań, Kraków, Zielona Góra - nie zdecydowano się na wykłady psychologa podczas rozpoczynających się właśnie kursów. - Wiadomo, są trenerzy i rodzice, którzy czasem coś krzyczą. Możemy nawet wskazać imiennie bardziej wybuchowych trenerów, czyli takich, którzy zawsze sprawiają problemy. Ale ogólnie takiej skali agresji, o jakiej pisało się ostatnio w kontekście Mazowsza, u nas nie ma. Kiedyś zdarzały się popchnięcia, rozerwania koszulki sędziemu, ale to były pojedyncze przypadki - mówi nam Adam Skurat, sędzia i kierownik kursu w Pomorskim Kolegium Sędziów. Dodaje: - Opieramy się na harmonogramie PZPN, ale zajęcia rozwinąłem o kwestie praktyczne, bo praktyka i teoria to w sędziowaniu dwie zupełnie różne sprawy. Mówimy jak się zachowywać, szczególną uwagę zwracamy na kontrowersyjne sytuacje, które mogą prowadzić do agresywnych zachowań. Na niektóre rzeczy nie mamy jednak wpływu, natomiast po kursie mamy stały monitoring absolwentów. Gdy mają z czymś problem albo sobie nie radzą, w każdej chwili mogą się do nas zgłosić.

- Ostatnio wiele mówiło się o wydarzeniach, które miały miejsce w naszym okręgu. Sędzia został pobity, było o tym nawet w telewizji. W tym samym czasie było jeszcze inne zdarzenie, w którym sędzia dostał od kibica. Nie chcę mówić, że arbitrzy są nieomylni, ale nie może być tak, że sędzia popełni błąd, a ktoś pięściami sam mu chce wymierzyć sprawiedliwość. Jesteśmy tylko ludźmi. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie komu prowadzić zawodów - mówi z kolei Łukasz Araszkiewicz z Kolegium Sędziów przy Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej. Dodaje: - Przez to, że na meczach w najniższych klasach sędziom strasznie się obrywa, zgłasza się do nas coraz mniej kandydatów na kursy sędziowskie. Po około roku zostaje 10-20 procent absolwentów, reszta rezygnuje, bo nie ma ochoty na wysłuchiwanie obelg między innymi od zwariowanych rodziców na meczach, za które dostają 30 złotych.

W tym roku w Poznaniu na kurs zgłosiło się 57 osób, więc sukcesem będzie, jeśli za rok z tej grupy wciąż po boiskach biegać będzie 20-25 sędziów. Reszta zapewne zrezygnuje po kilku meczach, w których pofrunie w ich kierunku niejedna, łacińska wiązanka.

- W naszym wydziale sędziowskim organizując kurs zależy nam przede wszystkim na tym, aby dobrze przygotować młodych ludzi do tego fachu oraz żeby stworzyli fajną, zżytą grupę, żeby pomagali sobie na początku tej przygody. Na pierwszych zajęciach jest zapoznanie, później analizujemy wszystkie artykuły Przepisów Gry w Piłkę Nożną. Następnie mamy zajęcia praktyczne, to bardzo ważne, bo czasem zdarzało się, że nowy sędzia pierwszy raz trzymał chorągiewkę w ręku dopiero, gdy przyjeżdżał na swój pierwszy mecz. Później jest egzamin sprawdzający, ale bez żadnych konsekwencji. No i na końcu kursu ten najważniejszy, a po jego zdaniu nasi kursanci zostają "sędziami próbnymi" i są nimi około rok. W tym czasie przyglądamy się ich postępom - tłumaczy Araszkiewicz. - A spotkanie z psychologiem? Fajny pomysł, muszę podpytać o to kolegów z Warszawy. Może niekoniecznie do zastosowania już na kursie sędziowskim, bo ci młodzi ludzie nie wiedzą, co ich czeka, ale po kilku miesiącach sędziowania, kiedy nabiorą pierwszych doświadczeń - jak najbardziej. - uważa Araszkiewicz.

Warto, żeby przed startem rundy kluby odwiedzali przedstawiciele wydziału sędziowskiego bądź po prostu wybrani sędziowie, którzy tłumaczyliby rodzicom i młodym zawodnikom, na czym polega praca sędziego, tłumaczyliby przepisy i dlaczego na przykład wychwycenie spalonego na dużym boisku bez pomocy asystentów jest czasem niemożliwe.

W trakcie kursu każdy młody sędzia może się zgłosić z każdym problemem do opiekuna grupy. - U nas w tym roku wyznaczyliśmy do pełnienia tej roli dwóch sędziów głównych z 3. ligi. Nad całością czuwa Komisja Szkoleniowa. Kursantów zachęcamy do dzielenia się z nami swoimi wrażeniami i problemami. Opiekunowie też przechodzili tę samą drogę. Oni są tak zwanym lekarzem pierwszego kontaktu - zdradza Araszkiewicz.

Chcieli nagrać trenera, bo szalał przy linii

W Krakowie na kurs zapisało się około 50 osób. - Agresja to realny problem, ale nie powtarza się nagminnie. Nie chcę oczywiście bronić trenerów, którym puściły w jakimś meczu nerwy, ale przeważnie są to przypadki, które się nie powtarzają. Ale zdarzają się jednostki, o których wiemy, że sprawiają problemy - mówi nam Andrzej Rosadziński z kolegium sędziów Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Sędziowie z Krakowa i okolic czasem sprawy próbowali brać w swoje ręce. Pewien trener, który wciąż prowadzi zresztą jedną z drużyn w klasie okręgowej, niemal zawsze na meczach zachowywał się niestosownie przy linii, sędziowie mieli z nim wiele problemów. Wpadli więc na pomysł, żeby na jednym meczu zainstalować kamerę i uwiecznić zachowanie niesfornego szkoleniowca. Ten się jednak zorientował, co jest grane i cały mecz był wzorem cierpliwości i spokoju. Kwestia karania winnych to już jednak materiał na inny tekst, dotyczy bowiem działalności wydziałów dyscypliny przy odpowiednich, lokalnych związkach.

- Zaproszenie do współpracy psychologa sportowego już na etapie kursu dla kandydatów i szkoleń dla sędziów niższych szczebli to bardzo dobra decyzja, ponieważ sędziowie powinni być przygotowani pod wieloma względami. Trzeba jednak iść dalej, proponować kolejne rozwiązania - mówi WP SportoweFakty Rafał Rostkowski, sędzia międzynarodowy i dodaje: - Na przykład warto, żeby przed startem rundy kluby odwiedzali przedstawiciele wydziału sędziowskiego bądź po prostu wybrani sędziowie, którzy tłumaczyliby rodzicom i młodym zawodnikom, na czym polega praca sędziego, tłumaczyliby przepisy i dlaczego na przykład wychwycenie spalonego na dużym boisku bez pomocy asystentów jest czasem niemożliwe.

- W ostatnim czasie dostałem bardzo wiele wiadomości, również od ludzi, których nie znam. Widać, że problem dotyka wiele osób, jest to kwestia, o której trzeba rozmawiać. Wierzę, że dzięki tekstom, które powstawały w ostatnich miesiącach, w rundzie wiosennej będzie o wiele mniej aktów agresji. Proces uświadamiania musi jednak trwać bez przerwy. Kolejne problemy w Anglii, gdzie agresja powróciła z większą siłą wkrótce po wstrzymaniu kampanii "Respect", dowodzą tego niezbicie - tyle Rostkowski.

Paweł Kapusta

Źródło artykułu: