Spotkanie bez historii - relacja z meczu Podbeskidzie Bielsko-Biała - Motor Lublin

Inauguracyjny mecz w Bielsku-Białej okazał się niewypałem. Bielszczanie nie sprostali przeciętnemu Motorowi Lublin, sami nie pokazując zbyt ciekawego futbolu. Trener Górali Marcin Brosz ma sporo powodów do myślenia nad kolejną ligową potyczką, która już w najbliższy piątek w Kielcach.

Ariel Brończyk
Ariel Brończyk

Ten dzień miał być świętem futbolu w stolicy Podbeskidzia. Piłkarze z Bielska-Białej zapowiadali rehabilitację za ubiegłotygodniową porażkę z Wartą w Poznaniu, na stadionie natomiast pojawił się pierwszy element przyszłego nowoczesnego obiektu, jakim jest podgrzewana murawa. Do całej otoczki przyczynili się także kibice, którzy mimo przenikliwego zimna gorąco i fanatycznie dopingowali swoich pupili. Niestety piłkarze obu ekip nie dostosowali się do festiwalowego charakteru sobotniego popołudnia przy Rychlińskiego i przeciętne spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

Już od początku meczu na boisku zbyt wiele się nie działo. Co prawda Górale częściej byli przy futbolówce, lecz pierwszą groźną akcję stworzyła ekipa Motoru. Szybki kontratak gości z Lublina mógł i powinien wykorzystać w 16. minucie Kamil Oziemczuk, jednak napastnik lublinian fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam z Łukaszem Merdą.

Górale po trzydziestu minutach gry obudzili się, jednak przebudzenie piłkarzy trwało zaledwie kilkaset sekund. Pierwsze w 29. minucie Krzysztof Chrapek pomknął lewą stroną, lecz będąc w dogodnej sytuacji, zamiast uderzać, oddał piłkę Martinowi Matusowi, a ten fatalnie skiksował. Słowacki napastnik tego dnia był wyjątkowo nieskuteczny. Kolejną dobrą szansę bielszczanie stworzyli sobie w 31. minucie. Dobra akcja została zakończona strzałem Damiana Świerblewskiego, piłka jednak zatrzymała się na poprzeczce. Poprawka Krzysztofa Chrapka okazała się niecelna.

Do końca pierwszej połowy nic wielkiego się nie wydarzyło. Kibice, którzy przybyli oglądać drużynę Górali, kręcili głowami z niedowierzaniem. Po przerwie miało wszystko ulec diametralnej zmianie. Jednak tak też się nie stało.

Po zmianie stron inauguracyjny kwadrans to kserokopia pierwszej połowy, czyli sytuacji jak na lekarstwo po obu stronach gry. Bielszczanie bili głową o mur defensywnie nastawionego Motoru. W 65. minucie znów na moment zrobiło się gorąco, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka przeleciała pod nogami bezradnych obrońców Motoru. Ku niepocieszeniu miejscowych kibiców futbolówka też otarła się od kilku graczy Podbeskidzia. A wystarczyło tylko dołożyć nogę.

Motor mądrze przedłużał grę, dzięki czemu zyskiwane przez lublinian sekundy skutecznie oddalały Górali od pierwszego wiosennego zwycięstwa. Dokonane przez Marcina Brosza zmiany nie zdały egzaminu i gra Podbeskidziu nie kleiła się do końca spotkania.

Po dwóch kolejkach Podbeskidzie zdobyło zaledwie jeden punkt, a patrząc na pozycję zespołów z którymi przyszło mierzyć się Góralom, nie napawa to optymizmem. Już w najbliższy piątek bielszczan czeka kolejna ligowa batalia, tym razem w Kielcach z tamtejszą Koroną. Ewentualna porażka w meczu o przysłowiowe sześć punktów mocno oddali marzenia o Ekstraklasie.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Motor Lublin 0:0

Składy:

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Merda - Cienciała, Szmatiuk, Konieczny, Dancik, Matawu (67' Brzezina), Żmudziński, Białek, Świerblewski (81' Zaremba), Matus (67' Malinowski), Chrapek.

Motor Lublin: Mierzwa - Falisiewicz, Ptaszyński, Maciejewski, Misztal, Żmuda, Drej, Maziarz (72' Rafał Król), Piotrowicz (90+3' Dykij), Oziemczuk (84' Kamil Król), Syroka.

Żółte kartki: Białek, Chrapek (Podbeskidzie) oraz Maziarz, Drej, Żmuda (Motor).

Sędzia: Mariusz Trofimiec (Kielce)

Widzów: 2500.

Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Łukasz Merda.

Najlepszy piłkarz Motoru: Przemysław Mierzwa.

Piłkarz meczu: brak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×