Nie takiego rezultatu spodziewali się kibice Śląska Wrocław. To spotkanie śmiało można było określić meczem o sześć punktów. Wrocławianie nie wykorzystali jednak szansy i w walce z bezpośrednim rywalem o udział w europejskich pucharach zanotowali porażkę.
Od początku do ataków ruszyli gracze warszawskiej Polonii. Już na samym początku meczu ładną akcję gości przerwał Piotr Celeban. Zawodnicy z Warszawy w całym spotkaniu grali jednak bardzo agresywnie i nie pozwalali Śląskowi na "rozwinięcie skrzydeł". Pierwsza i jak się później okazało jedyna bramka padła już w 8. minucie. Prawą stroną przedarł się Radosław Majewski, płasko podał w pole karne, tam do piłki dopadł niepilnowany przez nikogo Łukasz Trałka. Po jego strzale piłka odbiła się od jednego słupka, potem od drugiego i... wpadła do bramki.
Przez następnych kilkanaście minut piłkarze Śląska bili niczym głową w mur. Każda akcja wrocławian była skutecznie rozbijana przez defensywę gości. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie potrafili stworzyć groźnej akcji, nawet po stałych fragmentach gry nie kotłowało się pod bramką strzeżoną przez Sebastiana Przyrowskiego. W 24. minucie przed kolejną stanęli zawodnicy grający w czarnych koszulach. Świetną akcję prawą stroną przeprowadził Radek Mynar, który w polu karnym przedryblował dwóch obrońców Śląska, zwlekał jednak ze strzałem, który ostatecznie został zablokowany. Po blisko pół godzinie gry stało się jasne, że prędzej czy później któryś zawodnik otrzyma czerwoną kartkę. Gracze obu drużyn grali bardzo brutalnie, mnożyły się faule, a sędzia tracił kontrolę nad tym, co się dzieje na boisku. W 31. i 37. minucie przed szansą stanęli wrocławianie, po raz kolejny zabrakło jednak dokładności. Mimo starań po pierwszej połowie meczu goście schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Druga część gry rozpoczęła się od ładnej akcji gospodarzy. Sebastian Mila podawał do Marka Gancarczyka, ten do Przemysława Łudzińskiego. Ostatecznie piłka znów trafiła do Mili, jednak byłemu reprezentantowi Polski brakło już czasu na strzał. W dalszym ciągu gracze obu zespołów grali bardzo ostro, a sędzia nie wahał się wyciągać żółtego kartonika. W 58. minucie, po faulu na Tomaszu Szewczuku, który miał miejsce w polu karnym, drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Tomasz Jodłowiec. Decyzja arbitra nie mogła być inna - rzut karny dla gospodarzy. Do futbolówki ustawionej 11. metrów od bramki Przyrowskiego podszedł Łudziński i strzelił..., ale obok słupka. - Jak tylko będę mógł podejść do następnego rzutu karnego, to nie będzie problemu - powiedział po spotkaniu pechowy strzelec jedenastki. To już trzeci niewykorzystany rzut karny przez Śląsk w tym sezonie. - Uważam, że sędzia niesłusznie podyktował rzut karny, który został wymuszony. Sędziowie nie mogą dyktować takich karnych, gdyż rzut karny to ma być ewidentny faul, a nie przepychanka. To nie są szachy - skomentował po meczu decyzję arbitra o podyktowaniu "wapna" Igor Kozioł.
W 68. minucie ładną akcją popisał się Szewczuk, który przedarł się w pole karne i oddał groźny strzał. Przyrowski z największym trudem wybił piłkę ponad poprzeczką. W następnych minutach gospodarze starali się znaleźć drogę do bramki Polonii, nic z tego jednak nie wychodziło. Praktycznie każda akcja Śląska musiała być rozegrana przez Sebastiana Milę, który miał małe pole manewru. Gdy tylko znajdował się on przy piłce natychmiast doskakiwało do niego dwóch, trzech graczy z Warszawy. W 80. minucie blondwłosy pomocnik miał jednak parę metrów wolnej przestrzeni i natychmiast zdecydował się na strzał z dystansu. Po rykoszecie piłka przeszła jednak obok bramki Przyrowskiego. Mimo że wrocławianie grali z przewagą jednego zawodnika, to nie potrafili tego wykorzystać. W ostatnich minutach Śląsk zamiast atakować, to nie potrafił przeprowadzić nawet groźnej akcji. Po ostatnim gwizdku sędziego to goście unieśli ręce w geście radości.
Wrocławski Śląsk przegrał na własnym boisku dopiero drugi raz w sezonie. Wrocławianie przerwali także długą passę meczów bez porażki. Widowisko nie stało na wysokim poziomie, obydwa zespoły nie stworzyły wielu sytuacji bramkowych. W spotkaniu o sześć punktów lepsza okazała się jednak Polonia i to gracze ze stolicy kraju są w tej chwili bliżsi awansu do europejskich pucharów. - Drużyna pokazała charakter grając w dziesiątkę z dobrym przeciwnikiem, jakim jest zespół Ryszarda Tarasiewicza. Wygraliśmy mecz we Wrocławiu i myślę, że to pozwoli nam myśleć o tym, że mamy szanse znaleźć się w pierwszej trójce - podsumował po meczu Bogusław Kaczmarek, szkoleniowiec Polonii Warszawa.
Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa 0:1 (0:1)
0:1 - Trałka 8'
Składy:
Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Fojut (86' Sobociński), Pawelec - M. Gancarczyk, Górski (67' Sotirović), Mila, J. Gancarczyk - Szewczuk, Łudziński.
Polonia Warszawa: Przyrowski - Mynar, Jodłowiec, Dziewicki (46' Skrzyński) - Lato, Piątek, Trałka, Kozioł, Majewski (82' Gajtkowski)), Sokołowski - Gołębiewski (61' Lazarevski).
Żółte kartki: Kaczmarek, Mila, Pawelec (Śląsk) oraz Gołębiewski, Trałka, Jodłowiec, Mynar, Kozioł, Lato (Polonia).
Czerwona kartka: Jodłowiec /58’/ (Polonia) - za drugą żółtą.
Inne wydarzenia: Łudziński (Śląsk) w 58. minucie nie wykorzystał rzutu karnego.
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 9000.
Najlepszy piłkarz Śląska: -
Najlepszy piłkarz Polonii: Łukasz Trałka.
Piłkarz meczu: Łukasz Trałka.