WP SportoweFakty: Za panem debiut w Premier League w meczu z Liverpoolem (2:0). Kilka dni po transferze zagrał pan w pierwszym składzie.
Kamil Grosicki: Szczerze, to spodziewałem się bardziej, że wejdę z ławki rezerwowych. Nie znałem nawet imion wszystkich kolegów, a z trenerem Marco Silvą też w zasadzie nie rozmawiałem. Dopiero przed meczem, kiedy powiedział mi, że gram od początku.
Udzielił jakichś rad?
- Powiedział, że mam grać tak, jak umiem i lubię, a co się stanie, to on już weźmie za to odpowiedzialność. Wiedział, że nie znam zespołu i zespół nie zna mnie. Wszystko działo się w szybkim tempie, nie było czasu na myślenie.
Jak pan ocenia swój debiut?
- Jestem bardziej zadowolony z wyniku. Tak jak napisałem na swoich portalach społecznościowych: było OK. Odnotowałem występ, miałem udział przy pierwszym golu. Próbowałem pokazać swoje atuty też w innych akcjach. Bardzo mocno się broniliśmy, musiałem częściej skupiać się na defensywie. Przyjdą jednak mecze, kiedy będę mógł pokazać całą swoją moc w ataku. Stresu nie było. Nie mam 18 lat. Rozegrałem już trochę meczów z klasowymi rywalami. Lubię grać z najlepszymi.
ZOBACZ WIDEO Trzy gole Barcelony. Zobacz skrót meczu z A. Bilbao [ZDJĘCIA ELEVEN]
Liga angielska jest bardziej wymagająca od francuskiej?
- Nie zauważyłem wielkiej różnicy w porównaniu do Francji, może pod względem fizycznym trzeba zostawić naprawdę dużo zdrowia na boisku. Odczuwałem to w momencie, gdy broniliśmy się w drugiej połowie, a Liverpool mocno nacierał. Spodziewałem się jednak więcej po Liverpoolu, widać, że jest w kryzysie. W Hull gramy innym ustawieniem niż w reprezentacji Polski i Stade Rennes - na jednego, a nie dwóch napastników. Mądrzej trzeba się też ustawiać, czasem wystarczy zrobić kilka kroków w jedną stronę i już takim ruchem robi się przewagę. Muszę złapać nowe założenia taktyczne, ale wszystkiego się nauczę.
Ostatnio wszystko szybko się działo, ochłonął pan już po transferze?
- W tygodniu będzie trochę spokoju, bo poprawiły się wyniki. Będę mógł się teraz skupić na treningach, poznać zespół, porozmawiać z chłopakami i trenerem. Po spotkaniu z Arsenalem będziemy mieli dwa tygodnie przerwy od rozgrywek i najpewniej wyjedziemy na krótkie zgrupowanie do Portugalii. W klubie jest nowy trener, który pracuje tu od stycznia. Tam się w stu procentach poznamy.
Marco Silva mocno zabiegał o pana w ostatnich tygodniach. Wydzwaniał, przekonywał do transferu.
- Mówił mi, że pozycja klubu w tabeli źle wygląda, ale żebym na to nie patrzył. Że sprowadza nowych zawodników, że prezesi wierzą w jego wizję. To młody trener, cały czas się uczy, dużo podpowiada. To dla mnie coś nowego, bo wcześniej pracowałem praktycznie tylko z doświadczonymi szkoleniowcami. Mimo młodego wieku Silva już ma sukcesy na koncie i ciekawy pogląd na piłkę. Tak naprawdę długo nie musiał mnie namawiać. Gdybym dostał ofertę z ostatniego klubu innej ligi, to bym się poważnie zastanawiał nad transferem. Tu nie miałem wątpliwości.
Zagrał pan va banque i wychodzi na pana. Hull w dwóch ostatnich meczach zdobyło cztery punkty, jest bliskie opuszczenia strefy spadkowej.
- Ja się spadku nie bałem i nie boję. Decyzji bym nie zmienił. Każdy gra o różne cele: jedni o mistrzostwo kraju, drudzy o utrzymanie. Dla mnie wyzwanie na dziś to uratowanie dla klubu Premier League. I jestem pewien, że nam się uda. Chcę tu grać przez najbliższe lata.
Po meczu z Liverpoolem spotkał się pan z polskimi kibicami.
- W Hull jest mnóstwo Polaków, zarejestrowanych chyba około 10 tysięcy. Zostałem zaproszony na obiad do restauracji "Izabela". Po meczu fani odśpiewali mi "sto lat", cieszyli się, że gram w tym zespole. To miłe. W tygodniu czeka mnie pewnie małe wkupne do drużyny. Z tego co się orientuję, będę musiał zaśpiewać piosenkę i postawić coś do jedzenia. Jestem na to przygotowany.
Planuje pan pożegnać się osobiście z kibicami Rennes?
- Do wszystkich w klubie rozesłałem smsy, podziękowałem za trzy lata gry, rozstaliśmy się w przyjacielskich relacjach. Z kibicami pożegnałem się za pomocą mediów społecznościowych. Oni wiedzą, co myślę.
Rozmawiał Mateusz Skwierawski