4:0 praktycznie przesądza losy awansu, ale nikt nie mógł zakładać takiego scenariusza akurat w momencie, w którym podopieczni Unaia Emery'ego mają problemy nawet na krajowym podwórku (to pierwsza taka sytuacja od kilku lat), a sam szkoleniowiec zbiera sporo krytyki.
W środę w PSG zagrało wszystko. Jeśli Nasser Al-Khelaifi, który od 2011 roku łoży na klub ogromne pieniądze, wyobrażał sobie kiedyś mecz marzeń, to właśnie go dostał. Znakomita obrona, perfekcyjnie funkcjonująca maszyna w środku pola i zabójczy atak, który "odpalił" w najbardziej odpowiednim momencie, a który w tym sezonie mistrz Francji pokazuje niezmiernie rzadko.
Występy w Ligue 1 nie zwiastowały ekipie Unaia Emery'ego nic dobrego. Dotąd zdobyła o 25 goli mniej niż AS Monaco i zajmuje dopiero 2. miejsce, co jest wynikiem w pełni zasłużonym, bo to Kamil Glik i koledzy zachwycają stylem i gromią kolejnych przeciwników. Paryżanie natomiast w wielu meczach grywali siermiężnie i nawet nisko notowane zespoły pokonywali nader skromnie.
W starciu z Barcą mistrz Francji wzniósł się jednak na poziom, którego wcześniej nie osiągał. Niesamowitą przemianę przeszedł Angel di Maria. Dwa gole może wreszcie obudzą Argentyńczyka, który w rozgrywkach krajowych spisywał się dotąd mizernie i był mocno krytykowany, za co zresztą kilka razy zapłacił utratą miejsca w podstawowym składzie. Kapitalnie zagrał też Julian Draxler, a Niemiec wcale nie był zimą pierwszym wyborem francuskiego klubu, tyle że ściągnięcie większych nazwisk okazało się niemożliwe. Nie dziwi tylko gol Edinsona Cavaniego, bo akurat Urugwajczyk rozgrywa kapitalny sezon i wyraźnie odżył po odejściu Zlatana Ibrahimovicia.
ZOBACZ WIDEO Znakomite parady Skorupskiego nie pomogły. Zobacz skrót meczu Inter Mediolan - Empoli FC [ZDJĘCIA ELEVEN]
Nie byłoby jednak tego pogromu, gdyby nie zatrważająca postawa Barcelony. W środę Duma Katalonii nie była dumą, a drużyną wstydu - zblazowaną, bez wyrazu i straszliwie stłamszoną - taką samą, jak ta, która w półfinale sezonu 2012/2013 przegrała 0:4 w Monachium z Bayernem. Potem na dokładkę poległa jeszcze 0:3 u siebie i na tym jej marzenia o triumfie w Champions League się zakończyły. Wtedy to był jednak półfinał, a teraz już 1/8 finału!
Losy dwumeczu są praktycznie rozstrzygnięte - nie tylko dlatego, że PSG wygrało wysoko. Mistrz Francji rozbił przeciwnika mentalnie i ten nie ma prawa wierzyć, że nagle na Camp Nou wszystko się odwróci.
Nam szkoda tylko jednego. W tym wielkim śnie drużyny z Paryża nie bierze udziału Grzegorz Krychowiak i to się już chyba niestety nie zmieni.