W tej lidze można bardzo dużo zdziałać walką - rozmowa z Jakubem Grzegorzewskim, napastnikiem Górnika Łęczna

Do pierwszej drużyny powrócił dopiero w 12. kolejce i pozytywnie wpłynął na grę zielono-czarnych. W minionej kolejce zdobył ósmą bramkę. Na łamach portalu SportoweFakty.pl niespełna 27-letni piłkarz analizuje zwycięski pojedynek z Flotą Świnoujście.

Paweł Patyra
Paweł Patyra

Paweł Patyra: W Świnoujściu zdobył pan kolejnego gola, ale styl gry chyba nie do końca był adekwatny do tego, czego oczekiwaliby od Górnika kibice?

Jakub Grzegorzewski: Gol cieszy, natomiast styl gry był adekwatny do boiska, na jakim graliśmy. Nie pozwalało ono na finezyjną grę, więc trener nakazał nam grać prostą piłkę. Nie klepać z tyłu, bo piłka mogła skoczyć i sami wsadzilibyśmy się na konia. Graliśmy prosto i wygraliśmy 2:0. Nikt nie będzie pamiętał jaki był styl gry. Myślę, że na dobrym boisku będziemy grali piłką, tak jak było z Zagłębiem Lubin, chociaż przegraliśmy tam 0:3. Kibic, który nie widział tamtego meczu może pomyśleć, że wygrali gładko i przyjemnie a wcale tak nie było.

W pamięci szczególnie utkwiła mi sytuacja z sobotniego meczu, kiedy przy krótkim podaniu po ziemi piłka trzy razy podskoczyła na murawie...

- Na takim boisku nie ma co kombinować. Graliśmy bezpieczniejsze długie piłki na przebitkę, aczkolwiek myślę, że przeprowadziliśmy też parę akcji, wymieniając podania po ziemi. Gra dołem mogła spowodować, że sami stworzylibyśmy zagrożenie pod swoją bramką.

Jak udało się panu wygrać pojedynek z wyższymi rywalami i zdobyć gola?

- Myślę, że to było nieporozumienie dwóch stoperów, chyba nie krzyknęli nic do siebie. Ja walczyłem bark w bark, chciałem strzelić lobem i tak zrobiłem. Cieszę się, że piłka wpadła do bramki i prowadziliśmy 1:0. Szybko strzelony gol ustawił mecz. Myślę, że cały zespół zasłużył na pochwały.

Wynik 1:0 nie był bezpieczny. Flota wciąż naciskała.

- Na pewno druga bramka Piotrka Karwana była bardzo ważna. Nie wiem czy nawet nie ważniejsza od tej z początku meczu - ona przesądziła o tym, że wygraliśmy. Przy stanie 1:0 praktycznie do ostatniej minuty drżelibyśmy o wynik. Myślę, że ta druga bramka zupełnie podcięła skrzydła Flocie.

Rywale kilka razy mieli duże szanse na zdobycie bramki, w jednej sytuacji Krzysztof Radwański wybijał piłkę z linii bramkowej.

- Mieli właściwie tylko taką jedną sytuację w I połowie. Mieli też kilka strzałów, ale to wszystko było podyktowane tym, że sprezentowaliśmy im za dużo rzutów wolnych. Sędzia gwizdał je niedaleko pola karnego.

Wyniki minionej kolejki cieszą szczególnie?

- Po meczu dowiedziałem się, że drużyny z czołówki pogubiły punkty. My wygraliśmy, więc liga zrobi się jeszcze ciekawsza. Jest duży ścisk w górnej, tak samo jak w dolnej części tabeli. Myślę, że do końca będzie walka o awans.

W sobotę czeka was ostatni z serii trzech meczów wyjazdowych. Po pojedynkach z czołowymi drużynami I ligi, zagracie z Dolcanem Ząbki, ale chyba nie możecie spodziewać się łatwej przeprawy, chociaż jesienią było 3:0?

- Ja tego meczu nie widziałem, bo wtedy jeszcze nie byłem w pierwszym zespole. Myślę, że będzie to ciężkie spotkanie. Jeśli nie włożymy 100 procent swoich możliwości w ten mecz, to nie zdobędziemy tam punktów. Potwierdziliśmy w Świnoujściu, że determinacja jest bardzo ważna i nieraz umiejętności piłkarskie schodzą na dalszy plan. W tej lidze można bardzo dużo zdziałać walką. Myślę, że jesteśmy lepsi piłkarsko. Szanujemy Dolcan Ząbki i zawodników, ale znamy też wartość swojej drużyny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×