Jacek Stańczyk: Barcelona – PSG. Człowiek umrze głupi (komentarz)

Reuters
Reuters

Człowiek uczy się całe życie a i tak głupi umrze. Piłki nożnej nie da się pojąć. Mecz Barcelony z PSG jest tego dobrą lekcją.

Niemożliwie po prostu nie istnieje. Nie istniało, gdy w 1999 roku obrońca Bayernu Monachium Sami Kuffour zapłakany walił pięścią w murawę. Kilka chwil wcześniej, w dwie minuty doliczonego czasu gry piłkarze Manchesteru United pozbawili go i jego kolegów wygranej w Lidze Mistrzów. Nie istniało w 2005 roku, gdy pod koniec dogrywki Andrij Szewczenko z kilkudziesięciu centymetrów trafił w palec Jerzego Dudka, a piłka poleciała wysoko nad bramką . A potem Polak w serii rzutów karnych wygrał piłkarskie "You Can Dance". I zaprezentował światu swój taniec. Jego Liverpool przegrywał w Stambule 0:3 z Milanem. Ligę Mistrzów wygrał.

W 62. minucie środowego meczu, gdy Edinson Cavani strzelił gola dla paryżan, wydawało się, że tym razem nic już się nie da zrobić. I nawet piłkarz nazywany piłkarskim bogiem, czyli Lionel Messi, nie jest w stanie stworzyć czegoś z niczego. Kolega się śmiał, że podobno Francuzi nigdy się tak długo nie bronili jak we wtorek w Barcelonie. W piątej minucie doliczonego czasu ich ruch oporu ostatecznie padł.

To był piękny wieczór z jednej strony. Piłka jest rozrywką, a w ten wieczór było jej jak w katalońskiej corridzie. Barcelona ruszyła niczym wściekły byk, szybko rywali nadziała na rogi. A potem kopała. Francuzi jednak odpowiedzieli i pierwsza myśl, jaka przychodziła do głowy, była taka: No nie, nie tym razem. Tu już nic się nie wydarzy.

Wydarzyło tyle, że ten cały dwumecz szybko znalazł się na jednej z pierwszych stron w historii futbolu.

Jednak też spotkałem się od razu opinią, że to był wieczór hańby. Hańby futbolu. Wieża Eiffla może zapłonie kukłą sędziego Deniza Ayetkina z Niemiec. To pewnie nad Sekwaną teraz wróg publiczny numer jeden. Dał Barcelonie dwa rzuty karne, których prawdopodobnie dać nie powinien. To dwie największe kontrowersje, wiele było tych mniejszych, ledwie dostrzegalnych.

Mam więc pytanie: czy piłkarze z Paryża to teraz wielcy poszkodowani, czy jednak frajerzy XXI wieku? Bo to, że sędzia im nie pomógł - to jedno. Ale to, że nie pomogli sobie sami w kilku innych sytuacjach - to drugie.

Barcelona przegrała w Paryżu 0:4. U siebie od 50. minuty wygrywała 3:0 i do dogrywki potrzebowała jednego trafienia. Od 62. minuty wygrywała już tylko 3:1, do awansu potrzebowała aż trzech goli. Strzeliła je w ostatnich siedmiu minutach meczu.

To się nie miało prawa zdarzyć, a zdarzyło. Nawet nie próbujcie tego pojąć.

Jacek Stańczyk

[color=black]ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

[/color]

Źródło artykułu: