Czytaj w "PN": Raport z młodzieżówki po niedawnej studniówce

Newspix / Jakub Piasecki
Newspix / Jakub Piasecki

Niespełna 100 dni pozostało do inauguracji finałów Młodzieżowych Mistrzostw Europy, które w dniach 16-30 czerwca zostaną rozegrane na sześciu polskich stadionach.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Godlewski

Przygotowania miast-organizatorów - poza niezbędną wymianą nawierzchni na części boisk - dopięte są w Bydgoszczy, Gdyni, Kielcach, Krakowie, Lublinie i Tychach na ostatni guzik. Niewiele znaków zapytania pozostało też w kadrze trenera Marcina Dorny, który ostateczny 23-osobowy skład na Euro U-21 musi podać na początku czerwca.

Niewiadomych w młodzieżowej reprezentacji Polski pozostanie jeszcze mniej po marcowym zgrupowaniu w Wieliczce (początek w poniedziałek, 20.3), podczas którego Biało-Czerwoni zmierzą się z Włochami (23.3) i cztery dni później z Czechami. Stadiony konfrontacji zostały wybrane nieprzypadkowo, z południowymi sąsiadami kadra Dorny zmierzy się na Arenie Kielce, na której w czerwcu będzie rywalizować z Anglikami. Z kolei gości z Italii Orlęta podejmą na obiekcie Cracovii. Czyli tam, gdzie odbędzie się mecz finałowy Euro U-21. A skoro trener drugiej pod względem ważności reprezentacji Polski chce w przedostatnim oficjalnym sprawdzianie przetestować boisko przy ulicy Kałuży, to należy zakładać, że mierzy wysoko; w każdym razie nie wyklucza pozostania naszego zespołu w turnieju do ostatniego dnia.

Zaciąg z pierwszej reprezentacji

Bazą polskiej młodzieżówki podczas finałów MME będzie Lublin (a konkretnie położone nieco na uboczu miasta, przy ogrodzie botanicznym hotele: Willowa lub Royal Botanic). Biało-Czerwoni stawią się tam 14 czerwca, wcześniej - od 5.6 - będą przygotowywać się w Arłamowie. A zatem w tym samym ośrodku w Bieszczadach, w którym nad formą - jak się okazało wystarczającą do awansu do ćwierćfinału seniorskiego Euro - pracowali przed wylotem do Francji podopieczni Adama Nawałki. Plany trenera młodzieżówki - który styl prowadzenia drużyny, łącznie z analizami, które czasem trwają po świt, przejął od selekcjonera pierwszej reprezentacji - zakładają ogłoszenie turniejowego składu dwa tygodnie przed spotkaniem inaugurującym udział Biało-Czerwonych w mistrzostwach (16.6, godz. 20.45, w Lublinie ze Słowacją). Z góry jednak wiadomo, że Dorna nie będzie miał stuprocentowego komfortu w doborze zawodników i w finalnych przygotowaniach. Pojawienie się całkiem licznej grupy ważnych piłkarzy będzie po pierwsze konsultowane z Nawałką.

Po drugie zaś - może utrudnić przebieg przygotowań. Jeśli bowiem ci, którzy dostaną zgodę selekcjonera na występ w MME, będą potrzebni w meczu z Rumunią w kwalifikacjach rosyjskiego mundialu (10.6 w Warszawie), do Arłamowa przyjadą jedynie po to, by przywitać się z kolegami.

ZOBACZ WIDEO Nie Ramos a Casemiro dał zwycięstwo Realowi. Zobacz skrót meczu Athletic - Real [ZDJĘCIA ELEVEN]

Zbiór wspólny reprezentacji Polski i młodzieżówki obejmuje na dziś nazwiska Arkadiusza Milika, Piotra Zielińskiego, Karola Linettego, Pawła Dawidowicza i Bartosza Kapustki (wydaje się bowiem, że Mariusz Stępiński, który w przeciwieństwie do Dawidowicza był na Euro we Francji - choć nie zagrał tam nawet minuty - został po ME '16 oddelegowany na stałe do zespołu Dorny). O ile trudno dziś zakładać, żeby obrońca VfL Bochum i pomocnik Leicester byli nieodzowni Nawałce w konfrontacji z Rumunami, o tyle trio z Serie A w komplecie zajmuje wysokie pozycje w rankingu selekcjonera. Aby nie było wątpliwości - cały tercet przed rokiem w Arłamowie zgłosił - kierownikowi młodzieżówki, Stanisławowi Baczyńskiemu - chęć występu w młodzieżowym turnieju na polskich boiskach. Tyle że piłkarze nie zawsze mają decydujące zdanie przy podejmowaniu tak ważkich decyzji. Doskonale wie o tym Milik, który we wrześniu 2014 roku - zamiast na ostatnie spotkanie grupowe eliminacji MME, w tamtej edycji tożsamych z olimpijskimi, do Grecji - poleciał z pierwszą reprezentacją na Gibraltar. Wiadomo, w każdej poważnej federacji interes drużyny narodowej jest najważniejszy; inaczej być po prostu nie może. Na dodatek historia oczywiście przyznała rację Nawałce, bo to wówczas zaczął budować Arka wartego (przynajmniej dla SSC Napoli) ponad 30 milionów euro, a jeszcze wcześniej zaczął odgrywać wiodącą rolę w naszej seniorskiej kadrze. Co jednak nie zmienia faktu, że w młodzieżówce w starciu z Hellenami Milik przydałby się akurat wtedy jeszcze bardziej.

- Mieliśmy wtedy szansę pojechać na finały Młodzieżowych Mistrzostw Europy, decydował właśnie ten ostatni mecz z Grecją. Pewnie, Kacper Przybyłko miał dwie doskonałe sytuacje i gdyby je wykorzystał, dziś w ogóle nie wracalibyśmy do tamtego spotkania. Wywalczylibyśmy bowiem bezpośredni awans do turnieju finałowego. Problem w tym, że nie wykorzystał. Poza tym już wtedy nie był piłkarzem klasy Milika, którego na dodatek wszyscy w poprzedniej młodzieżówce bardzo lubili. Zabrakło nam wtedy Arka, a potem całemu rocznikowi naprawdę fajnych zawodników zabrakło występu w finałach MME, który pomógłby zbudować najpierw ich pewność siebie, a potem w szybszym tempie kariery - wspomina Baczyński. - Dlatego wierzę, że teraz będzie inaczej. Arek, Piotrek i Karol przydaliby się, i to bardzo, w naszym zespole. Wiedzą, jaka jest filozofia trenera Dorny, i mentalnie bardzo pasują do tej drużyny. O umiejętnościach nawet nie będę wspominał. Wystarczy spojrzeć, gdzie już grają i ile zapłaciły za każdego z nich włoskie kluby.

Decyzje w kluczowej kwestii oddelegowania pupili Nawałki do młodzieżówki będą zapadać oczywiście w czerwcu, i w największym stopniu zostaną - zapewne - uzależnione od sytuacji zdrowotnej i ówczesnego poziomu zmęczenia każdego z kadrowiczów pierwszej reprezentacji. W środowisku piłkarskim dość powszechna jest jednak opinia, że MME to turniej, który służy głównie promocji zdolnych, wschodzących zawodników. A zatem piłkarze z półki Milika i Zielińskiego nie mają w nim już wiele do ugrania. Ich obecność w 23-osobowej grupie na turniej byłaby więc niespodzianką. I to nawet sporego kalibru. Nie brakuje także głosów - poważnych - że powrót gwiazdek, a nawet autentycznych gwiazd, do zespołu U-21 nie zawsze ma pozytywny wpływ na atmosferę i/lub jakość młodzieżowej reprezentacji. Choćby z uwagi na zgranie, wypracowane schematy i zaburzenie wypracowanej na boisku wewnętrznej hierarchii.

Spokój w bramce, problem na lewej obronie

Jakie ostatecznie będą wskazania Nawałki, dopiero się przekonamy, ale to oczywiście nie zmieni oczekiwań trenera Dorny. Każdy bowiem trener na jego miejscu wolałby mieć do dyspozycji jak najsilniejszy skład. Z jak największymi nazwiskami i dużą liczbą możliwych taktycznych rozwiązań. Szkoleniowiec naszej młodzieżówki nie marnował jednak czasu, biernie oczekując na kluczowe decyzje personalne selekcjonera. Czego najlepiej dowiódł mecz towarzyski Polska U-21 - Niemcy U-21 w Tychach w listopadzie ubiegłego roku, wygrany przez biało-czerwonych po przepięknej akcji duetu Patryk Lipski - Dawid Kownacki. Pomimo absencji zawodników z pierwszej reprezentacji, co najlepiej pokazuje potencjał w rocznikach 1994 i następnych.

O miejsce w bramce biją się Jakub Wrąbel i Damian Podleśny, zawodnicy Śląska Wrocław oraz Lechii Gdańsk, ale występujący na wypożyczeniu w pierwszej lidze (odpowiednio Olimpia Grudziądz i Wigry Suwałki). Stawkę golkiperów powinien uzupełnić Bartłomiej Drągowski, którego jednak próżno szukać w zestawie graczy zaproszonych przez trenera Dornę na marcowe spotkania z Włochami i Czechami; rolę trzeciego tym razem będzie wypełniał Maksymilian Stryjek, próbujący sił w Sunderlandzie. Natomiast Drążek został oddelegowany do kadry U-20 prowadzonej przez Macieja Stolarczyka (ale nadzorowanej przez Dornę). I słusznie, wydaje się bowiem, że wychowanek Jagiellonii Białystok, który po przeprowadzce do Florencji nie przebił się do pierwszego zespołu i dotąd nie zanotował debiutu w Serie A, więcej zyska, grając w młodszej reprezentacji przeciw Włochom (23.3) i Grecji (27.3), niż oglądając w akcji Wrąbla lub Podleśnego. Z kontuzją kolana, której nabawił się na początku roku, już się uporał, w minionym tygodniu wystąpił w drużynie Fiorentiny grającej w Primaverze.

Sytuacja wśród defensorów także wydawała się stabilna, ale tylko do momentu kontuzji Jarosława Jacha, której lewonożny stoper Zagłębia Lubin doznał w ligowym starciu z Arką Gdynia. Obrońca Miedziowych operację zespolenia więzadeł krzyżowych - przeprowadzoną w Warszawie, przez lekarza pierwszej reprezentacji Jacka Jaroszewskiego - ma już za sobą. I rozpoczął wyścig z czasem, bo pierwsze prognozy zakładają, że do pełni zdrowia i formy powinien wrócić za około 2,5 miesiąca. A zatem w początkach czerwca. Pod nieobecność Jacha niezagrożone w centrum defensywy są kandydatury wspomnianego wcześniej Dawidowicza i lechity Jana Bednarka. Kariera utalentowanego - i cały czas powoływanego - Igora Łasickiego nie nabrała (jeszcze?) bowiem istotnego przyspieszenia; choć po wypożyczeniu z SSC Napoli do Carpi zaczął wreszcie regularnie pojawiać się na boisku. Liderem wśród prawych obrońców jest Tomasz Kędziora, mocny punkt i w ogóle znacząca osobowość w drużynie Dorny, zaś w odwodzie pozostają inni gracze z ekstraklasy: Sebastian Rudol i Przemysław Szymiński. Zdecydowanie gorzej kształtuje się sytuacja na lewej flance defensywy, gdzie ranking otwiera Paweł Jaroszyński z Cracovii - gracz tyleż utalentowany, co kontuzjogenny. Najpoważniejszą alternatywę dla zawodnika Pasów stanowi filigranowy i usposobiony niezwykle ofensywnie Łukasz Moneta z Ruchu Chorzów.

Ta generacja napastnikami stoi!

W środku pola - nawet bez Linettego i Zielińskiego - konkurencja jest mocna. Jarosław Kubicki i Radosław Murawski dają gwarancję jakości w grze defensywnej, natomiast Lipski w ofensywie. Za wysuniętym napastnikiem może z powodzeniem zagrać Krzysztof Piątek z Cracovii, podobnie jak i Kownacki, który jednak z reguły u Dorny wypełnia - z dużym powodzeniem - rolę lewoskrzydłowego. Na prawym skrzydle liderem jest Przemysław Frankowski naciskany przez Kamila Mazka i Pawła Stolarskiego. Na pozycji numer 9 monopol w ostatnich miesiącach miał Mariusz Stępiński. I wcale niekoniecznie gracz FC Nantes musiałby oddać tę pozycję Milikowi, który w drużynie Nawałki najczęściej występuje przecież za plecami Roberta Lewandowskiego. O sile ataku młodzieżówki najlepiej świadczy fakt, że do występów w tej formacji aspirują także dobrze już znani z ekstraklasowych boisk Adam Buksa i Jarosław Niezgoda. Wychodzi nawet na to, że kadra Dorny klasowymi napastnikami stoi!

- Wyselekcjonowana grupa to w komplecie fajne chłopaki. Weseli, skłonni do żartów, ale poukładani i profi pełną gębą - komplementuje kierownik Baczyński. - Są karni i świadomi, co widać choćby po takich niuansach jak... oddawanie kompletnych strojów, za co finansowo odpowiadam. Różnie to bywa ze zwracaniem sprzętu w młodzieżowych reprezentacjach, ale ta grupa jest bardzo zdyscyplinowana. Koszulki wszyscy zabrali dopiero po wygranym meczu z Niemcami, gdy zgodę na to, aby stanowiły pamiątkę po zwycięstwie, wyraził prezes PZPN Zbigniew Boniek. Kiedy zarządzany jest odpoczynek, to nawet nie trzeba sprawdzać, czy zawodnicy odpoczywają; można zakładać w ciemno, że tak właśnie będzie. Choć oczywiście Stępień nie byłby sobą, gdyby nie miał czegoś śmiesznego do powiedzenia - zresztą on zawsze gada najwięcej - albo w planach jakiegoś dowcipu. Choć takie sytuacje jak uprowadzenie... łóżka z pokoju Pawła Wszołka w poprzedniej młodzieżówce już się nie zdarzają. Grupa jest zwarta, jak trzeba podostrzyć grę na boisku - nie ma sprawy. Hasło zawsze daje Kendi (Kędziora - przyp. red.), a do czołowych wykonawców zawsze należał Alan Uryga. Szkoda, że przestał grać u hiszpańskiego trenera w Wiśle Kraków, bo w koncepcji trenera Dorny stanowił alternatywę także wśród stoperów. Ale najbardziej zajadły jest oczywiście Dawidowicz, ksywa Hiena nie wzięła się przecież z niczego. Kiedy dopadnie rywala, to już nie odpuści - nie ma takiej możliwości...

Baczyński, który przy młodzieżówkach pracuje już od dziesięciu lat, zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt młodzieżowego Euro w Polsce. Otóż w kadrze Dorny wszyscy mają świadomość, że sukces w czerwcowym turnieju na naszych boiskach miałby ogromne przełożenie na rozwój futbolu w Polsce. Członkowie tej reprezentacji widzą bowiem, ilu adeptów szkółek i akademii bywało dotąd na każdym meczu, mimo że to wcale nie stanowiło niczyjego obowiązku...

Źródło artykułu: