Popis Jarosława Kotasa z Gryfa Wejherowo. "Córka ganiała piłkarzy po lasach, macie damskie buty"

Trener Gryfa Wejherowo, Jarosław Kotas, miał powody do zadowolenia po niedzielnym meczu II ligi z Polonią Warszawa. Jego zespół wygrał 3:1. Po spotkaniu niezwykle barwnie opowiadając o swojej drużynie i swoich metodach treningowych.

W tym artykule dowiesz się o:

Kotas może być usatysfakcjonowany z postawy swojego zespołu w rundzie wiosennej. Gdy w styczniu objął posadę szkoleniowca Gryfa, drużyna zajmowała 14. pozycję w tabeli II ligi, znajdując się tuż nad strefą spadkową (miejsca 15-18). Jak sam stwierdził na konferencji prasowej po spotkaniu z Polonią, wejherowian skazywano na pożarcie. Aktualnie jego podopieczni plasują się na stosunkowo bezpiecznej, 9. lokacie. A niedzielna wygrana 3:1 w Warszawie istotnie przybliżyła zespół z Kaszub do utrzymania w lidze.

Szkoleniowiec wejherowian w długiej wypowiedzi odkrył tajniki sukcesu swojej drużyny. Jego metody pracy pozornie mogą wydawać się dość niekonwencjonalne.

- Od stycznia ciężko pracujemy. Polski piłkarz ma chyba jakoś zakodowane, że pracuje tak, aby się nie zmęczyć. Na pięć lat dałem sobie spokój, pomagałem córce trenującej lekką atletykę. Ona, dziewczyna, pomagała mi teraz w przygotowaniu klubu. Ganiała piłkarzy po lasach, wydmach, łąkach, plażach. Bo postanowiłem, że powinniśmy zacząć od biegania. Dziś są jakieś korytarze, drony, cuda nie widy. A piłka jest prosta. Polega na zapieprzaniu, nie na głaskaniu. Miałem kilku takich głaskaczy, kilku już pożegnaliśmy - stwierdził Kotas na pomeczowej konferencji prasowej.

- Trochę grałem w piłkę, w swoim rodzinnym mieście po drugiej stronie ulicy mieszkał Kazimierz Deyna, miałem się od kogo uczyć. Jednemu naszemu obrońcy powiedziałem, aby spytał dziadka, kim był Jurek Gorgoń. Sam zadałem mu pytanie: wy macie damskie buty, i chcecie w piłkę grać? Piłka to ciężka praca. W naszej drużynie nie ma wielu wirtuozów. Ale pokonaliśmy Raków, udowodniliśmy, że nie jesteśmy frajerami. Może wyglądamy śmiesznie, ale potrafimy grać. Naszym celem jest też wypromowanie graczy, aby zagrali wyżej. Nie każę im czytać Trylogii, nie wymagam wiedzy na temat Kmicica czy Zagłoby. Mają do wykonania konkretne zadania, bez pajacowania - mówił trener wejherowian.

Kotas z osobna wymienił z nazwiska dwóch graczy wypożyczonych z innych klubów: Przemysława Kamińskiego (pozyskanego z Concordii Elbląg) i Przemysława Czerwińskiego (do Gryfa trafił z Chojniczanki Chojnice). - Kamiński nie jest przypadkowym chłopakiem, grał w reprezentacji juniorów, chciał go nawet Marek Jóźwiak do Legii, ale miał kontuzję. U nas początkowo też próbował zakładać siatki, na co mu powiedziałem: jak chcesz tak grać, to wracaj do Elbląga. U nas musisz zacząć od walenia, rąbania. Potem popracujesz nad wyprowadzaniem, podaniem - powiedział Kotas. - Czerwińskiemu wspomniałem, że jeśli się wyróżni teraz, to w przyszłym sezonie może nawet powalczyć w Ekstraklasie, o ile Chojniczanka awansuje. Każdy trener musi być trochę psychologiem, umieć odpowiednio zmotywować drużynę - stwierdził szkoleniowiec Gryfa.

Jarosławowi Kotasowi nie można niewątpliwie odmówić charyzmy. Być może takiego trenera potrzeba obecnie pokonanej w niedzielę Polonii Warszawa. Zespół z Konwiktorskiej jest coraz bliższy spadku do III ligi.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy

Komentarze (0)