Kais Al-Ani nie zagrał dla Iraku. Zabrakło czasu na wyrobienie paszportu

Newspix / Krzysztof Porebski / PressFocus
Newspix / Krzysztof Porebski / PressFocus

Kais Al-Ani, Polak, który dostał powołanie do reprezentacji Iraku na marcowe mecze eliminacji do mistrzostw świata, nie usiadł nawet na ławce rezerwowych. Wszystko przez przedłużające się procedury wyrobienia paszportu.

- Było za mało czasu, aby zgłosić mnie do FIFA. Postanowiliśmy z trenerami, że powinienem wrócić do Polski wcześniej  - tłumaczy piłkarz Wisły Kraków wypożyczony do Podhala Nowy Targ. - Od początku wiedziałem, że będą problemy, bo codziennie jeździliśmy do biura. Dopiero ostatniego dnia złożyłem odcisk palców. Przed meczem z Australią dowiedziałem się, że nie mogę usiąść na ławce.

Obecnie Al-Ani ma już paszport i na czerwcowe zgrupowanie przyjedzie jako pełnoprawny reprezentant Iraku.

Bramkarz przekonuje, że całą sytuację przyjął ze spokojem. - Wszystko było profesjonalnie przygotowane. Nie wiem dokładnie, z czego wynikało przedłużenie. Zareagował minister młodzieży i dzięki niemu mam już paszport.

Al-Ani w Iraku znowu był witany, jak gwiazda. Co prawda nie skandowano już jego nazwiska na treningach, ale kibice chętnie robili sobie zdjęcia z bramkarzem nowotarżan.

ZOBACZ WIDEO Zabójcza skuteczność Moraty dała Realowi triumf z Leganes - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Polaka zaskoczył poziom gry w azjatyckich rozgrywkach. - Był znacznie wyższy niż się spodziewałem. Może nie w tym roku, ale mam nadzieję, że w przyszłym, uda mi się wskoczyć do pierwszego składu. Wciąż mam braki, szczególnie dotyczące doświadczenia, a to jest bardzo ważne.

W dwóch marcowych meczach eliminacyjnych reprezentacja Iraku zremisowała z Australijczykami 1:1 oraz przegrała z Arabią Saudyjską 0:1. Zajmuje piąte miejsce w grupie z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie i praktycznie nie ma już szans na awans.

Kolejnym celem Irakijczyków będzie Puchar Azji.

Przypomnijmy, Al-Ani ma ojca Irakijczyka. Zdawał sobie sprawę z tego, że propozycji gry dla Polski może się nie doczekać, więc przyjął powołanie do kadry Iraku. Wyjazdu do Azji się nie boi, mimo że kiedyś w Bagdadzie... porwano jego kuzyna. - Znam tę sytuację tylko z opowieści, bez szczegółów. Wiem, że było porwanie i był zapłacony okup. Na początku miałem pewne obawy przed wyjazdem, ale starałem się o tym nie myśleć. Wsiadłem w samolot i poleciałem na zgrupowanie.

Iracki skaut znalazł Al-Aniego przez... Facebooka. - W Iraku oglądali wideo z moją grą, które znajdowały się w sieci. Nie wiem dokładnie które, ale zapewne były jakieś z Wisły. Irakijczycy moją grę na żywo widzieli natomiast podczas zgrupowania na miejscu, bo przecież już tam byłem. Wtedy też zapewniano mnie, że otrzymam powołanie.

Bramkarz Podhala jest chrześcijaninem, co w kraju islamskim może powodować poważne kłopoty. - Dla zawodników i dla ludzi z kadry to nie jest problem. Nie słyszałem też, żeby kibice mieli coś przeciwko. Przyjeżdżając na zgrupowanie, byłem świetnie przyjęty przez członków kadry, a na pierwszym treningu - także przez kibiców. Nikt mnie nie ostrzegał przed wizytą tutaj. Jedyną osobą przeciwną był mój tata. On tam często bywał, wiedział, jak wygląda sytuacja. Jednak po rozmowach z członkami kadry powoli zaczął zmieniać zdanie i udało się go przekonać.

Al-Ani zaznacza, że jeśli kiedyś Polska zmierzy się z Irakiem, będzie kibicować Biało-Czerwonych. Chyba, że byłby na murawie. Wtedy musiałby bronić bramki i zrobiłby wszystko, aby to Irak wyszedł z konfrontacji zwycięsko.

Hit ligi hiszpańskiej w Eleven Sports! Pierwszy w tabeli Real podejmuje trzecie Atlético w walce o dominację w Madrycie. Zobacz to NA ŻYWO w sobotę o 16:10 na elevensports.pl lub u takich operatorów jak nc+, Cyfrowy Polsat, UPC, Vectra, Multimedia, Toya, INEA czy Netia. 

Źródło artykułu: