- To jest prawdziwy finał. Ten mecz to klucz, który otwiera nam drzwi do "ósemki". Trzeba też pamiętać, że dla naszego rywala ten mecz też jest jak finał - mówił przed meczem trener Wisły, Kiko Ramirez. I faktycznie oba zespoły zagrały w sobotni wieczór jak o życie. Nie chodzi tylko o dużą determinację i walkę "na noże", ale też ofensywne nastawienie i chęć zgarnięcia kompletu punktów.
Spotkanie było wyrównane, żadnej z drużyn nie udało się zdominować przeciwnika, a akcja przenosiła się z jednego pola karne w drugie w mgnieniu oka. Od 12. minuty za sprawą Tomasza Cywki 1:0 prowadziła Wisła. Obrońca Białej Gwiazdy złamał akcję z prawej strony do środka i z 17 metrów uderzył płasko na bramkę Bruk-Betu, a Artem Putiwcew interweniował w swoim polu karnym tak niefortunnie, że skierował piłkę do swojej siatki. Krzysztof Pilarz nie miał szans na interwencję.
Goście z prowadzenia cieszyli się tylko kilkadziesiąt sekund. Chwilę po samobóju Putiwcewa na bramkę Wisły uderzył Roman Gergel, Łukasz Załuska zbił piłkę na swoją lewą stronę, tam dopadł do niej Patryk Fryc wstrzelił ją w pole karne gości, a akcję pewnym strzałem sfinalizował Patrik Misak.
Wiśle nie udało się przejąć inicjatywy na dłużej, ale mimo to przed przerwą zdołała wypracować sobie jeszcze dwie okazje. W 20. minucie Semir Stilić kapitalnym prostopadłym podaniem uruchomił Pawła Brożka, ale ten z 15 metrów uderzył nieznacznie obok bramki Pilarza. Z kolei pięć minut przed przerwą to Brożek wystawił piłkę jak na tacy Polowi Llonchowi, ale ten w dobrej sytuacji strzelił wprost w Pilarza.
Drugą połowę oba zespoły zaczęły z dużą energią, a jako pierwsi owoce tego zebrali gospodarze. W 52. minucie Putiwcew zrehabilitował się za pechową interwencję z pierwszej połowy i dał Bruk-Betowi prowadzenie. Po krótko rozegranym rzucie wolnym Misak dośrodkował przed bramkę Wisły, a Ukrainiec głową skierował piłkę do siatki.
Strata drugiego gola podziała na Wisłę jak czerwona płachta na byka. W 64. minucie goście doprowadzili do wyrównania, choć doszło do tego w kuriozalnych okolicznościach. Stilić zagrał w polu karnym do Petara Brleka, ten zwiódł jednego z rywali i oddał strzał, który wślizgiem zablokował Fryc. Obrońca gospodarzy interweniował jednak tak niefortunnie, że piłka odbiła się od Brleka, a następnie wleciała do siatki nad zaskoczonym Pilarzem.
Biała Gwiazda poszła za ciosem, ale Bruk-Bet bronił się ze szczęściem. Po strzałach Stilicia i Macieja Sadloka piłka odbiła się odpowiednio od słupka i poprzeczki bramki gospodarzy. Szczęście do krakowian uśmiechnęło się dopiero w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu Krzysztofa Mączyńskiego z rzutu wolnego Pilarz wypiąstkował piłkę pod nogi Sadloka, ten wbił ją przed bramkę do Mateusza Zachary, który "szczupakiem" umieścił futbolówkę w siatce gospodarzy, przesądzając o zwycięstwie Wisły.
Dla Bruk-Betu to ósmy z rzędu mecz bez wygranej - niecieczanie to jedyny zespół Lotto Ekstraklasy, który w rundzie wiosennej nie sięgnął jeszcze po zwycięstwo. Natomiast po porażce z Wisłą Słonie po raz pierwszy w tym sezonie wylądowały poza pierwszą "ósemką". Tymczasem Biała Gwiazda umocniła swoją pozycję w górnej części tabeli i może być już pewna awansu do grupy mistrzowskiej po sezonie zasadniczym.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Wisła Kraków 2:3 (1:1)
0:1 - Putiwcew 12'
1:1 - Misak 14'
2:1 - Putiwcew 52'
2:2 - Brlek 64'
2:3 - Zachara 90+2
Składy:
Bruk-Bet: Krzysztof Pilarz - Patryk Fryc, Kornel Osyra, Artem Putiwcew, Guilherme -Roman Gergel (40' Martin Miković), Mateusz Kupczak, Vlastimir Jovanović (89' Dalibor Pleva), Bartłomiej Babiarz, Patrik Misak (72' Vladislavs Gutkovskis) - Samuel Stefanik.
Wisła: Łukasz Załuska - Tomasz Cywka, Alan Uryga, Ivan Gonzalez, Maciej Sadlok - Petar Brlek, Krzysztof Mączyński, Pol Llonch, Semir Stilić (81' Hugo Videmont), Patryk Małecki (64' Rafał Boguski) - Paweł Brożek (72' Mateusz Zachara).
Żółte kartki: Miković (Bruk-Bet) oraz Małecki, Brlek, Llonch (Wisła).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 4595.
ZOBACZ WIDEO Drużyna Łukasza Skorupskiego bez przełamania - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]