Od początku spotkania zarysowywała się przewaga gospodarzy, którzy co chwilę starali się nękać defensywę gości. Już w 18. i 19. minucie szczęścia po raz pierwszy próbował Michał Goliński. Najpierw po rykoszecie piłka poleciała na rzut rożny, kolejne uderzenie okazało się bardzo niecelne. - Stwarzaliśmy sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. Po prostu brakło skuteczności - komentował po meczu szkoleniowiec Miedziowych, Robert Jończyk.
Druga połowa także przyniosła ataki Zagłębia. Bardzo niebezpieczny znów był Goliński, jednak nie potrafił on znaleźć drogi do bramki Stalówki. W 67. minucie po jego strzale z rzutu wolnego golkiper jedynego reprezentanta Podkarpacia w pierwszej lidze przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 72. minucie kolejna okazja przed Zagłębiem. Z wolnego strzela nie kto inny jak Goliński, bramkarz Tomasz Wietecha odprowadza piłkę wzrokiem, a ta przelatuje obok strzeżonej przez niego bramki. - Ja nie mogę się bać strzałów żadnego napastnika. Robię wszystko, żeby taki Goliński nie strzelił bramki. Fajnie, że mi się to udało - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Tomasz Wietecha, kapitan Stalowców.
Kluczowa dla losów meczu wydawała się 77. minuta. Wtedy to gracz drużyny z Lubina znalazł się w sytuacji sam na sam z Wietechą. Piłkarz oddał strzał, przy którym ostroja bramki Stali była bezradna. Piłka przeleciała jednak obok słupka i wyszła poza pole gry. Kto był tym zawodnikiem który mógł rozstrzygnąć losy meczu i zostać bohaterem Lubina? Chodzi o Michała Golińskiego. Ostatnią okazję ten gracz miał jeszcze w 90. minucie meczu, lecz po kolejnej jego próbie z rzutu wolnego futbolówka przeleciała wysoko nad bramką. - Uniknęliśmy dobrych wrzutek Golińskiego i jego precyzji, bo on chyba był w stuprocentowej sytuacji - podsumował szkoleniowiec Stalówki, Władysław Łach.