We wtorek obok autokaru piłkarzy Borussii Dortmund, którzy jechali na mecz Ligi Mistrzów z AS Monaco, eksplodowały trzy ładunki wybuchowe. Ranny został Marc Bartra. UEFA zdecydowała przełożyć mecz na środę i godzinę 18.45. Sokratis Papastathopoulos przyznał po spotkaniu, że nikt nie pytał zawodników BVB o zdanie i że czują się jak "zwierzęta". - Po pierwsze, cieszę się, że żyję. Mam nadzieję, że nigdy mnie to już nie spotka. Mamy rodziny, dzieci. UEFA musi zrozumieć, że nie jesteśmy zwierzętami. Trudno było nam myśleć o piłce i grać z Monaco - irytował się grecki obrońca.
Nuri Sahin w wywiadzie dla norweskiej telewizji nie mógł opanować emocji. Było po nim widać, że dalej jest w szoku.
- Trudno cokolwiek powiedzieć na ten temat, dobrać odpowiednie słowa. Wielokrotnie widzieliśmy zamachy w telewizji, to były sytuacje, które działy się jednak daleko od nas. Nie życzę nikomu tego, co czułem ostatniej nocy - komentował z przejęciem piłkarz.
Borussia przegrała z AS Monaco 2:3. Sahin wszedł na boisko w drugiej połowie.
- Nie wiem czy ludzie to zrozumieją, ale do momentu wejścia na boisko kompletnie nie myślałem o meczu. Zaraz po zamachu nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, co się stało. Dotarło to do mnie po czasie, gdy wróciłem do domu. Zobaczyłem czekającą żonę i syna, pomyślałem wtedy, że jestem szczęściarzem. Scen z autokaru nie zapomnę. Nigdy nie zapomnę twarzy i reakcji moich kolegów. Siedziałem obok Marcela Schmelzera. Do końca życia będę pamiętał jego twarz - powstrzymywał emocje Sahin.
ZOBACZ WIDEO Wybuchy w Dortmundzie. Co wiemy?