Maciej Chorążyk: W sprawie Paulo Dybali nie mam sobie nic do zarzucenia

PAP/EPA / ALESSANDRO DI MARCO
PAP/EPA / ALESSANDRO DI MARCO

To, co wrzuciłem do sieci, wygląda źle, może strzeliłem sobie w kolano. Ale w sprawie Paulo Dybali zrobiłem wszystko, co mogłem - mówi nam Maciej Chorążyk, odpowiedzialny w PZPN za wyszukiwanie na świecie piłkarskich talentów z polskim pochodzeniem.

Paweł Kapusta, WP SportoweFakty: - Po co było panu publikowanie zapisu rozmowy z Paulo Dybalą?

[tag=12387]

Maciej Chorążyk[/tag]: - Chciałem tylko pokazać polskim kibicom, że zrobiliśmy coś w temacie pozyskania Paulo Dybali dla reprezentacji Polski (Dybala to reprezentant Argentyny, aktualnie jeden z najlepszych piłkarzy w Europie, we wtorek zdobył dwa gole dla Juventusu Turyn w meczu 1/4 finału Ligi Mistrzów przeciwko Barcelonie - przyp.red.). Bo w sprawie Lukasa Podolskiego czy Miro Klose w PZPN nikt nawet nie kiwnął palcem. My staramy się robić wszystko, aby takie historie już się nie powtarzały. A że strzeliłem sobie w kolano? W tamtych czasach działaliśmy na zasadzie wolontariatu, przed kilkoma laty takie były nasze możliwości.

To cała rozmowa?

Mój tweet wywołał trochę emocji, więc potrzebnych jest kilka słów wyjaśnienia. Przede wszystkim sekcja skautingu w PZPN działa na normalnych zasadach dopiero od wyboru na prezesa związku Zbigniewa Bońka. Wcześniej, a zwłaszcza za czasów poprzedniego prezesa, a przecież o takich czasach mówimy, nie było ani pieniędzy, ani możliwości wyjeżdżania do zawodników. Już nawet nie mówię o wyjazdach do Argentyny czy Stanów Zjednoczonych, ale choćby do Niemiec czy krajów zachodniej Europy. Działaliśmy na zasadach wolontariatu.

W tej chwili nie. Bardziej interesuje mnie gra dla Argentyny. Tak czy inaczej dziękuję bardzo - odpowiedź Paulo Dybali na pytanie Macieja Chorążyka.

Jak było w przypadku, o którym rozmawiamy?

Jednego z takich wolontariuszy mieliśmy w Buenos Aires. Otrzymałem od niego sygnał, że jest ktoś taki jak Paulo Dybala - perspektywiczny 17-latek z Cordoby. Wspomniany skaut załatwiał mi do niego kontakt, w końcu otrzymałem od niego informację, że mam do Dybali napisać na Facebooku, że piłkarz na to czeka. To, co pojawiło się w sieci, to jedynie wycinek większej rozmowy, podczas której Dybala wyraźnie odmówił. W dalszej części, której już nie opublikowałem, piłkarz wysłał mi do siebie numer telefonu, rozmawiamy na temat jego polskich korzeni.

Temat umarł?

Umarł, bo takich piłkarzy jak Dybala - z polskimi korzeniami, młodych, dających jakieś perspektywy, ale bez pewności, że w przyszłości będą z nich wielcy piłkarze - było i jest wielu. W tym konkretnym przypadku doszła jeszcze bardzo poważna kwestia: paszport. Odzyskanie polskiego paszportu dla zawodnika, którego dziadkowie wyjechali z Polski do Argentyny przed 1939 rokiem, jest piekielnie trudne. Trwa to średnio trzy lata. Polskie prawo jest pod tym względem bardzo restrykcyjne. W Brazylii czy Argentynie mamy dziesiątki zawodników z polskimi korzeniami, ale żaden z nich nie stara się o polski paszport, gdy dowiaduje się, ile to problemów. Paszport, na przykład włoski, dostają od ręki.

ZOBACZ WIDEO PSG gromi, świetny mecz Cavaniego. Zobacz skrót spotkania z EA Guingamp [ZDJĘCIA ELEVEN]

Ma pan sobie coś do zarzucenia w sprawie Dybali?

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Znalazłem go, wyszperałem, gdy miał 17 lat, grał z drugiej strony świata. Udało mi się z nim skontaktować, porozmawiać, zaproponować granie dla Polski. Przeprowadziłem z nim dwie rozmowy. W przypadku rozmów z Dybalą sprawa była dość specyficzna, bo gdy normalnie oferujemy młodym zawodnikom możliwość grania dla Polski, piłkarze nie odmawiają kategorycznie, zostawiają sobie otwartą furtkę. Było tak na przykład z Timothee Kolodziejczakiem czy Layvinem Kurzawą. Dybala odmówił kategorycznie, interesowała go tylko Argentyna. Więc co mogę mieć sobie do zarzucenia?

Formę kontaktu z zawodnikiem. To, co wrzucił pan do sieci, wygląda bardzo nieprofesjonalnie.

Po pierwsze działaliśmy w określonych warunkach, nie mieliśmy możliwości, aby do Dybali polecieć. Po drugie - to, co wrzuciłem do sieci, jest jedynie malutkim skrawkiem rozmowy. Po trzecie - zrobiliśmy, co w naszej mocy, aby go pozyskać do grania w biało-czerwonych barwach. Wybrał inaczej.

Dzisiaj też załatwiacie takie sprawy przy pomocy Facebooka?

Jeśli nie mamy w danym kraju skauta - mówimy tu przede wszystkim o zawodnikach mieszkających i grających za oceanem, to szukamy wszelkich możliwości kontaktu: telefonu, kont w sieci... Więc dlaczego nie mamy korzystać z Facebooka? Mamy też naszą stronę internetową: gramydlapolski.pl, gdzie każdy zawodnik może zostawić nam wiadomość. Natomiast w Europie mamy skautów, przede wszystkim w Niemczech czy Wielkiej Brytanii wysyłamy do młodych zawodników naszych ludzi, rozmawiamy z kandydatami osobiście.

Czytaj inne teksty autora

Źródło artykułu: