Po fantastycznym początku w Legii Warszawa i asystach w meczach z Jagiellonią i Wisłą Płock, francuski piłkarz nieco przyblakł. Kto czyta media społecznościowe, pamięta pewnie pierwsze dni po wyrzuceniu z klubu Besnika Hasiego. Zaraz za nim mieli wylecieć "grający na kredyt" Steeven Langil, Vadis Odjidja-Ofoe i właśnie Thibault Moulin. Pierwszy faktycznie wyleciał, ale dwóch pozostałych wkrótce stworzyło linię pomocy razem z niedocenianym przez lata Michałem Kopczyńskim. To największe dziedzictwo belgijskiego trenera.
- Faktycznie miałem kryzys. Byłem dobrze przygotowany na przyjazd do Polski. Czułem, że jestem w dobrej formie i niewiele trzeba, żeby ją utrzymać. Ale w pewnym momencie przyszło takie osłabienie. Odczuwałem dobrą formę fizyczną, ale miałem wyżej postawioną poprzeczkę i to chyba zadziałało. Myślę, że z czasem zacząłem to nadrabiać - mówi Moulin, dla którego moment zwolnienia poprzedniego szkoleniowca był dość trudny.
- Hasi był nowy, wprowadził swoje zmiany, chciał ukształtować styl zespołu na swój sposób i to było ok. Początkowo było z tym trudno, zwłaszcza w pucharach, bo najważniejsze były mecze ligowe. Mistrzostwo kraju to zawsze podstawowy cel dla drużyny i klubu. Czego zabrakło? Może zabrakło dobrego poznania na linii trener - zespół? Moim zdaniem to co najważniejsze w relacjach to wzajemne zaufanie, bez tego nie ma sukcesu. Jeśli będzie zaufanie, zespół będzie grał dobrze - mówi.
- Jego zwolnienie było bardzo trudne dla nas wszystkich. Oczywiście ja, Vadis i Langil odczuliśmy to wyjątkowo, bo to on nas sprowadził. Ale osobiście nie zareagowałem jakoś gwałtownie, skupiłem się na kontynuacji treningów, graniu. Po prostu robiłem to, co powinienem robić. Myślę, że odczucia wszystkich trochę się z czasem zmieniły - mówi.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok
Szybko okazało się, że trener Jacek Magiera docenia zawodnika i regularnie na niego stawia. Punktem kulminacyjnym kariery Francuza w Polsce był mecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, gdzie strzelił fenomenalną bramkę. Ten mecz można uznać w jakimś sensie za ponowne narodziny drużyny.
- Zmiany wprowadzone przez trenera Magierę pomogły nam, nowy trener miał inne pomysły na taktykę niż Hasi. Nagle wszystko zaczęło działać. Może strategie Hasiego też by zadziałały, gdyby miał czas, tego nie wiem. Faktem jest, że nowe metody zadziałały od razu - przyznaje Moulin.
- To moment dla mnie, ale przede wszystkim dobry dla drużyny i klubu również. Można powiedzieć, że przełomowy, ponieważ Real jest praktycznie najlepszą drużyną w Europie czy nawet na świecie. Wzniesienie się na taki poziom, że strzelamy im trzy gole jest zdecydowanie niezapomnianym momentem dla mnie. Coś takiego zawsze było moim marzeniem - mówi piłkarz.
Moulin udowodnił kolejnymi spotkaniami, że nie był to przypadek. Również ze Sportingiem Lizbona zagrał koncertowo.
- To też był dla nas ważny moment. Po meczu z Realem, gdzie wykonaliśmy wielki krok w tej naszej "europejskiej podróży", mecze ze Sportingiem był takim finałem. Wszyscy byliśmy na końcu bardzo zadowoleni - mówi i dodaje ze śmiechem: - I chyba każdy się cieszył, że tak szybko ten mecz się skończył.
Gdy rozmawialiśmy kilka dni temu z Hasim, były trener Legii powiedział, że Moulin będzie z meczu na mecz lepszy, gdyż Legia jest jego pierwszym tak dużym klubem i potrzebował trochę czasu na wejście na wysoki poziom.
- Rzeczywiście, jest to największy klub, w jakim grałem. Cały czas się tu rozwijam. Ważne jest, żeby grać w zgranej drużynie - takiej jak tutaj. Klub daje mi wiele możliwości, cały czas idę do przodu, rozwijam się razem z drużyną - zaznacza i dodaje, że czuje postęp jaki robi w Legii.
- Bardzo się rozwijam, dobrze się bawię, czasem też popełniam błędy, utrzymuję dobrą formę fizyczną. I myślę, że zdecydowanie udało mi się rozwinąć w sensie piłkarskim. Wcześniej, prze 6 lat, grałem mecze bardzo często, w niewielkich odstępach czasu, co wymuszało krótkie odpoczynki i szybkie powroty do intensywnych ćwiczeń. Tu też, oczywiście, dużo trenuję, nawet więcej, ale plan treningów pozwala mi na ulepszanie kondycji fizycznej tak samo jak i mentalnej. Najważniejsze jest skupienie na regularnej grze. W lidze belgijskiej jest większe skupienie na samej fizyczności, w przeciwieństwie do gry w Legii, więc nawyki treningowe są inne - stwierdza.
Dla wielu zagranicznych zawodników polska Lotto Ekstraklasa jest tylko miejscem przesiadki do lepszego świata. Moulin akurat tamten świat zna.
- Mam nadzieję, że uda mi się kontynuować grę tutaj. Legia to wyjątkowy klub i jak dla mnie, jest naprawdę w porządku. Są różne możliwości, ale dla mnie najważniejszym celem jest zdobycie mistrzostwa razem z klubem, w którym aktualnie gram - zaznacza.
Tuż przed rundą finałową, Legia jest faworytem w walce o tytuł mistrzowski.
- Mamy bardzo wysoki poziom, kadrowo jesteśmy najmocniejsi. Ale też nie jest tak, że inni są słabi. Lech czy Lechia to drużyny, które są na tyle mocne, że mają prawo myśleć o walce o tytuł. To naprawdę godni rywale - uważa francuski pomocnik.